Miały być emocje i były emocje. Nie brakowało również ostrych spięć. Los Angeles Lakers mogli spokojnie rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, ale pogubili się w końcówce. Czy zwycięstwo Dallas Mavericks trzeba uznać za niespodziankę? W pewnym sensie tak, ale to naprawdę mocne drużyna. Teraz przewaga jest po stronie „Mavs” i to oni są o krok bliżej od Finału Konferencji.
Nazwa drużyny | Stan | I | II | III | IV | Wynik |
Dallas Mavericks |
1 | 25 | 19 | 27 | 25 | 96 |
Los Angeles Lakers |
0 | 23 | 30 | 25 | 16 | 94 |
Los Angeles Lakers bardzo dobrze rozpoczęli to spotkanie, a konkretnie od siedmiu punktów z rzędu Kobe’go Bryanta. „Mavs” jednak, głównie za sprawą dobrej gry Dirka Nowitzkiego, nie pozwoliło swoim rywalom na ucieczkę punktową. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się nieznacznym prowadzeniem gości.
Druga kwarta, a właściwie jej końcówka, to popis gry „Jeziorowców”. Kilka dobrych akcji zaliczył Derek Fisher. Najpierw miał 2+1, a jakiś czas później popisał się kolejnym dobrym wejściem na kosz. W ostatniej sekundzie gry Lamar Odom próbował jeszcze rzucać ze swojej połowy. Jason Terry jednak za wszelką cenę nie chciał dopuścić do tego rzutu i w konsekwencji jego ostra obrona doprowadziła do faulu. „Cany Man” bez problemu wykorzystał trzy rzuty wolne. Lakers schodzili do szatni prowadząc 53:44. Wydawało się, że mecz jest już pod ich kontrolą. Sytuację Dallas starali się ratować Dirk Nowitzki oraz Jason Terry.
Początek trzeciej części tego meczu znowu należał do gospodarzy. Po punktach Rona Artesta, Pau Gasola oraz trójce Kobe’go Bryanta zdołali odskoczyć na szesnaście punktów. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Dallas jednak nie pozwolili sobie na zbyt wielkie narzucanie warunków gry ze strony „Jeziorowców”. Wzięli się w garść i odrobili część straty. Na koniec tej odsłony przegrywali tylko siedmioma punktami. Taka przewaga nikomu nic nie gwarantowała.
W ostatniej części tego meczu gra się wyrównała i wszystko rozstrzygnęło się w ostatnich sekundach. Na minutę przed końcem trafił Kobe Bryant i wyprowadził swój zespół na trzypunktowe prowadzenie. Szybko jednak dwoma punktami odpowiedział Dirk Nowitzki. Prawdziwa wymiana ciosów dwóch wielkich liderów. W kolejnej akcji ponownie pod kosz szarżował „Black Mamba”. Tym razem jednak postanowił oddać na obwód. Zrobił to jednak nieudolnie i piłkę przechwycił Jason Terry. Fisher szybko faulował, aby przerwać kontrę Dallas. Goście wznawiali z boku. Piłka adresowana była do Dirka Nowitzkiego. Koniecznie chciał ją przejąć Pau Gasol, ale ostatecznie faulował Niemca. Nowitzki pierwszym celnym rzutem wolnym doprowadził do wyrównania, a drugim dał swojemu zespołowi jednopunktowe prowadzenie. Los Angeles Lakers mieli jeszcze 19 sekund na zmianę rezultatu. W tej ważnej akcji piłkę miał Pau Gasol, ale był bardzo silnie naciskany przez Jasona Kidda, który ostatecznie przechwycił i został błyskawicznie faulowany. Rozgrywający „Mavs” w pierwszej próbie na linii rzutów wolnych się pomylił, ale za drugim razem już trafił do celu. Dallas prowadziło 96:94. Lakers mieli piłkę z boku po przerwie na żądanie oraz trzy sekundy na wymyślenie czegokolwiek. Decydująca akcja była oczywiście grana na Kobe’go Bryanta. „Black Mamba” ładnie uwolnił się spod opieki obrońców, wyszedł w powietrze, ale ostatecznie jego rzut za trzy nie dotarł do celu, chociaż niewiele brakowało.
Kobe Bryant zagrał bardzo dobry mecz. Trochę sobie porzucał. Zdobył 36 punktów, a do tego miał jeszcze 5 zbiórek. Był bliski zapewnienia swojej ekipie zwycięstwa, ale ostatecznie przez trochę głupie błędy nie udało się osiągnąć tego celu. Dobrze spisał się również Pau Gasol, który zmierzał nawet w kierunku triple-double, ale zatrzymał się ostatecznie na double-double. Zanotował na swoim koncie 15 punktów, 11 zbiórek oraz 7 asyst.
Zawiódł natomiast Ron Artest. Przeciwko Hornets potrafił rozgrywać bardzo dobre mecze, ale teraz zagrał poniżej swojego poziomu. Zdobył zaledwie 2 punkty na mizernej skuteczności 1/8 z gry.
Grę Dallas prowadził Dirk Nowitzki. Oddał wiele ważnych rzutów. Jego dorobek z tego spotkania to 28 punktów oraz 14 zbiórek. Swoje dołożyli także Tyson Chandler (11 pkt i 9 zb) oraz Shawn Marion (10 pkt).
Bardzo mocną stroną „Mavs” w tym spotkaniu okazała się ławka rezerwowych. Nie tylko dobrze spisał się Jason Terry (15 pkt), ale ważnym ogniwem okazał się również Peja Stojakovic (10 pkt). Ogólnie to każdy z rezerwowych zespołu gości punktował, a wszyscy razem zdobyli 40 punktów. Po stronie Lakers błyszczał tylko Lamar Odom, który zanotował 15 punktów i 12 zbiórek. Pozostali nic wielkiego nie pokazali. Ławka „Jeziorowców” zdobyła w sumie 25 punktów.
Tak jak można było się spodziewać, nie brakowało w tym meczu ostrych spięć. Iskrzyło między Tysonem Chandlerem oraz Pau Gasolem czy między Ronem Artestem i Dirkiem Nowitzkim. A to dopiero pierwsza bitwa w tej wojnie…
Barkley będzie triumfował w dzisiejszym TNT Overtime. Przewidział wygrane Hawks i Grizzlies w pierwszej serii, postawił też na Mavs w drugiej. Tylko Bulls mu nie wypalili, ale może to być wypadek przy pracy.
Ja wierzę, że to tylko wypadek przy pracy Lakers ;). Swoją drogą to w tegorocznych Playoffs na pewno nie brakuje niespodzianek.
absolutnie tak i to jest najlepsze w tym wszystkim, że faworyci byli tylko na papierze. no może poza Heat;)
Moim zdanie znowu Kobas dał ciała w końcówce.
I to juz nie pierwszy raz :-)
W obecnej chwili wychodzi na to ze jedynie Lakers sa wstanie zatrzymac Miami.. Także musza sie spiąć i zacząć grac swoje.
Jak trwoga to do Boga!
GO LA !!