Playoff jest od lat czasem gdy rodzą się i gasną gwiazdy. To właśnie wtedy każde zagranie ma znaczenie, a niecelny rzut w końcówce jest dyskutowany przez następne miesiące. Kto do tej pory zabłysnął, kto rozczarował i dlaczego – o tym wszystkim w dzisiejszym Drobnym drukiem. Serdecznie zapraszam.
Warto cały czas pamiętać, że to Playoffy i każdy kolejny mecz może zmienić ocenę diametralnie. Zaczynamy od graczy, których reputacja najbardziej dotychczas spadła (w kolejności alfabetycznej).
Carlos Boozer
Jak na razie zawodzi. Kibice w Chicago wciąż czekają, aż zacznie grać na miarę swoich możliwości (i pieniędzy jakie otrzymuje). Booz stracił część sezonu przez kontuzję, jednak nie może szukać wymówek, tylko skoncentrować się na lepszej grze – bo bez jego punktów i gry na desce Bulls mogą nie przejść drugiej rundy.
Kobe Bryant
Niekwestionowany lider Lakers przez ostatnie lata. O ile jego średnie nie różnią się zbyt wiele od tych z poprzednich sezonów, o tyle Kobe coraz częściej pudłuje kluczowe rzuty. Trudno jest krytykować gracza takiego jak Bryant. Jednak, żeby zauważyć jego własną frustrację warto przypomnieć historię z homofobicznymi okrzykami w stronę sędziego. Black Mamba wciąż potrafi rzucić 30+ punktów, zrobić potężny poster dunk na środkowym rywali (sad Emeka Okafor) czy serią zwodów zakręcić w głowie obrońcy. Wydaje się jednak, że w trybach świetnie pracującej maszyny pojawił się piasek. Lakers przegrali już 3 spotkania na swoim parkiecie. W serii z Mavs są na skraju eliminacji, a Kobe nie potrafi – jak miał w zwyczaju – w pojedynkę zdominować spotkania. Znamienite jest to, że w pojedynku z Teksańczykami najwięcej mówi się o Dirku Nowitzkim…
Tim Duncan
Fascynujące jest to, jak w ciągu 2 tygodni z jednego z najlepszych PF w lidze został zdegradowany do roli emeryta. Co ciekawe, nie grał w tych PO źle – dokładnie rzecz ujmując był jednym z najlepszych w drużynie Spurs. W pierwszym meczu serii wielu fachowców mówiło o tym, że Tim cofnął zegar i gra jakby znów dopiero zbliżał się do 30tki. Ostatecznie jednak został przyćmiony przez Z-Bo. Duncan nie był w stanie zdominować tego pojedynku (trzeba przyznać szczerze, że został zdominowany), jednak niesprawiedliwym jest dla mnie stwierdzenie, że powinien skończyć karierę. Wciąż jest jednym z najlepszych na swojej pozycji w lidze i to pomimo coraz mniejszej dynamiki w grze i pojawiających się urazów. Wg mnie trzeba o nim myśleć bardziej jak o zadaniowcu. Pytanie tylko czy sam Duncan jest w stanie się z tym pogodzić i grać jak Grant Hill?
Pau Gasol
Każdy kolejny mecz Lakers stawia coraz większy znak zapytania – czy Pau jest wystarczająco twardy by grać przeciwko najlepszym na jego pozycji. Co najśmieszniejsze pierwszy te zarzuty odpalił Amar’e Stoudemire – niespecjalnie znany ze świetnej obrony… Gasol w obecnych Playoff rozczarowuje. Nie jest tak agresywny jak zwykle, pudłuje z czystych pozycji i nie daje wystarczająco dużego wsparcia Bryantowi. Chyba Mitch Kupchak będzie próbował ponownie wymiany Gasol za Gasola ;)
Jameer Nelson
Podobnie jak opisywany niżej Turkoglu – bardzo zawiódł w serii z Hawks. Jest rozgrywającym, a jedynym jego pomysłem na grę było podawanie piłki do Howarda. Dodatkowo przy fatalnej skuteczności kolegów sam forsował trudne rzuty. Ciężko powiedzieć, czy po tym sezonie nie powinien się liczyć ze zmianą otoczenia.
Hedo Turkoglu
Turek miał powrócić na stare śmieci. Do systemu gry, który zna i w którym się sprawdzał. Okazało się, że Hedo strasznie rozczarował. Trafiał z fatalną skutecznością, nie potrafił kreować sobie pozycji rzutowych i słabo bronił. Po nieudanych epizodach w Toronto, Phoenix i teraz w Magic jego wartość drastycznie spadła. Ciężko będzie znaleźć ew. kontrahenta by pozbyć się będącego balastem Turkoglu. Może pora na powrót do Europy?
Russell Westbrook
Jego forma i opinie specjalistów falują. Potrafi zagrać fantastycznie, by w kolejnym meczu oddać wiele niepotrzebnych rzutów. Krytykowano go przede wszystkim za braki umiejętności w kreowaniu gry kolegom. Możemy sobie wyobrazić, że jeżeli Grizzlies wyeliminują Thunder to właśnie na Westbrooka spadnie największa krytyka. Problemem Russella jest przede wszystkim to, że próbuje dorównać Derrickowi Rose’owi. O ile Bulls potrzebują świetnej gry Rose’a pod obiema obręczami i zdobywania wielu punktów o tyle Thunder mogą oprzeć się na trafieniach Duranta.
Pora zmienić nastrój – gracze, którzy najwięcej zyskali w tegorocznych Playoff.
Jamal Crawford
Gracz tak samo genialny co szalony. Jest typem instant offence – podobnie jak Jason Terry czy JR Smith potrafi trafić dosłownie z każdej pozycji. Jest najlepszy w historii ligi pod względem akcji 3+1. Jego styl gry najlepiej obrazuje ostatni rzut meczu z Magic, gdy mając 2 sekundy do końca akcji odbił piłkę za plecami i rzucił z 8-9 metrów trafiając od tablicy. Te playoffy utwierdzają jego rolę – żelaznego rezerwowego, na którego zawsze można liczyć.
Luol Deng
Deng przez cały sezon zasadniczy był wymieniany wśród potencjalnych graczy do wymiany. Wszyscy podkreślali (w tym także ja), że Bulls potrzebują lepszego gracza na tej pozycji. Luol udowodnił wszystkim jak bardzo się mylili. Jest w tej chwili najbardziej wartościowym graczem Byków (obok Rose’a). Zdecydowanie przyćmił przy tym Carlosa Boozera. Zbierający szlify na uczelni Duke Brytyjczyk poprawił się zarówno w ataku jak i obronie. Jest bardzo silny fizycznie, potrafi wejść pod kosz, a także rzucić z dystansu. Stał się graczem kompletnym, a Playoffy utwierdzają jego coraz mocniejszą pozycję.
Serge Ibaka
Najlepszy obrońca dotychczasowych Playoff. Dodatkowo rozwija swoją grę w ataku. Już nie jest tylko graczem od dobitek – potrafi rzucić również z półdystansu, a nawet minąć rywala dryblingiem. Przede wszystkim jednak Afrykanin jest niesamowitym atletą. W każdym kolejnym meczu notuje kilka niesamowitych bloków, które sprawiają że zapominamy o podobnych akcjach Dwighta Howarda. Ten sezon dla Serge’a jest przełomowy. Znalazł swoje miejsce w Oklahoma City, wystąpił w konkursie wsadów, a teraz świetnie gra w Playoff. Przyszłość należy do niego.
Joe Johnson
Przeciwieństwo Boozera w Playoff. Gdy otrzymał maksymalny kontrakt wszyscy pukali się w czoło. Joe nie zagrał dodatkowo szczególnie dobrego sezonu zasadniczego. Gdy jednak Hawks potrzebują jego przywództwa – odpowiada za każdym razem. Fachowcy zmienili nastawienie względem jego osoby – trudno się temu dziwić. Reputacja Johnsona zdecydowanie poszła w górę.
Dirk Nowitzki
To właśnie reputacja Niemca wzrosła jak do tej pory najbardziej. Każdy wie, że to świetny gracz. Jednak z wszystkich stron słyszymy teraz, że nie da się go praktycznie kryć, a także że jedynie Bóg może go zatrzymać. Eksperci TNT Overtime (całkiem nieźli skrzydłowi swojego czasu – Chris Webber i Charles Barkley) mówią, że jest najlepszym atakującym w lidze. Dirk niespecjalnie odpowiada na te słowa – koncentruje się przede wszystkim na jak najlepszej grze. Jeżeli tak dalej pójdzie i Mavs wyeliminują Lakers to może być największym wygranym tego sezonu.
Chris Paul
CP3 miał za sobą słaby sezon zasadniczy. Trapiony caly czas urazami nie mógł grać na poziomie do jakiego nas przyzwyczaił. To sprawiło, że do Playoff przystępował z pozycji rozgrywającego nr 5 w lidze (Rose, Williams, Nash, Rondo – wszyscy Ci gracze byli cenieni bardziej). Już pierwszy mecz z Lakers sprawił, że Paul odzyskał należne mu miejsce w hierarchii. Nie zmieniło tego nawet zakończenie sezonu na pierwszej rundzie. Przy kontuzji Westa stan 2-4 to i tak więcej niż Hornets powinni osiągnąć.
Zach Randolph
Bodaj największe pozytywne zaskoczenie. Z-Bo odżył w Memphis. Zostawił z boku sprawy pozaboiskowe i przede wszystkim przestał być czarną dziurą pod atakowanym koszem. Teraz gdy widzi lepiej ustawionego partnera nie waha się choćby sekundy i mu po prostu podaje. To sprawiło, że Grizzlies stali się nieobliczalni. Grają bardzo dobrze w obronie, a to napędza kontry. Gdy gra zaś zwalnia Randolph bierze sprawę w swoje ręce. Charles Barkley powiedział o nim, że gra jak dawni liderzy („he has the old mans game”). Durant dodał, że jest praktycznie nie do zatrzymania i że jest najlepszym silnym skrzydłowym w lidze. Wszystko to przy braku atletyzmu, ale wielkiej woli walki i umiejętnościom. Z-Bo świetnie gra w pobliżu kosza, ale trafia też z półdystansu, a nawet za trzy punkty. Przy braku silnej konkurencji na swojej pozycji (Bosh i Gasol nie są walczakami, Duncan i Garnett stracili dynamikę, Boozer zawodzi, a o Serge’u Ibaka napisałem wyżej) chyba musimy się zgodzić z Durantem.
(polls)
Oczywiście jeśli chodzi o PO to Z-Bo jest największym bohaterem, ale na wielkie wyróżnienie zasługuje Deng, który od początku RS grał bardzo dobrze i praktycznie od początku ja nie widziałem przyszłości Bulls bez niego. Taki SF idealny, bardzo solidny, czołówka konferencji, świetny do gry z MVP w jednym zespole, trafia ważne rzuty nawet po dużych przestojach i myślę, że ma szansę jeszcze trochę się rozwinąć. Ostatnia po Derrick’u osoba do pożegnania Chi.
A pamiętasz jak żegnano go już z Chicago przy każdym wirtualnym dealu? Cavs, Nuggets etc.. dlatego nie zgodzę się ze stwierdzeniem atak Chicago to tylko Rose. Deng jest jego Robinem;-)
Dla mnie błysk to Z-Bo
Zgasł natomiast Big Gasol
Dlatego mówię, że Deng od początku sezonu równą i solidną grą pracował na pozostanie w tym zespole – nie tylko pozostanie zresztą, ale też ważną rolę. ;) I dobrze, że tak się stało.
Ja oddałem głosy na Hedo i Dirka. Turek jest na równi pochyłej od 2ch lat, a teraz chyba wyrżnął o dno. Dirk natomiast absolutnie dominuje i o włos wyprzedził Randolpha.
ja bym jak na razie dodał tu jeszcze Pierce’a w kategorii flopowców bo to co wyrabia dotychczas w serii z Heat to wołanie o pomstę do nieba.
Tak już zauważyłem dwa braki: Pierce’a po stronie minusów i Joela Anthony’ego (zgłoszonego przez czytelnika) po stronie plusów :)
potwierdzam kandydature Joel’a. Może i nie rzuca wielu punktów ale daje Żarom spokój w obronie.