Bulls 3-2 & Rose 33!
Spotkanie numer 4 w Atlancie i Philips Center pokazały coachowi Chicago Bulls, iż sam Derrick Rose mu meczu nie wygra. Tom Tibodeau musiał też znaleźć kolejną receptę na obwodowych graczy Hawks, a głównie Joe Johnsona i Jamala Crawforda. Tibs oczekiwał na celne kosze ze strony Brewera, Bogansa i Denga. Miał też nadzieję, że ten drugi obrońca wróci do pełnej sprawności po kontuzji stawu skokowego, odniesionej w game no.4.
O dziwo lub nie, Trener Roku w NBA zaprogramował właściwie swoich podopiecznych i bardzo dobrze przeanalizował poprzednie spotkanie. W istotnym dla losów całej potyczki, meczu w United Center, miejscowi pokazali na coś ich stać!
Istotne fakty: Tibs po wybitnie nieudanym występie Kyle’a Korvera (1/8) obciął jego minuty gry do 4..Przyjezdni zagrali kolejny mecz tej serii bez Kirka Hinricha.
Spotkanie bardzo udanie rozpoczął Anglik Deng. Jego pierwsze siedem oczek mocno wprawiło w zakłopotanie trenera Larry’ego Drew, który nie przetrzymał szturmu Byków po celnej trójce Rose’a (10-2!), wołając o czas..po tej pierwszej dłuższej przerwie w grze, Jastrzębie nieco się otrząsnęły, a punkty na konto gości zaczęli zdobywać Smith, Johnson i Horford. Bulls nie zostawali dłużni rywalom i wykorzystywali udanie Boozera, Rose’a i w końcu Bogansa (po jego trójce przewaga wzrosła do 10.) Zaraz po czasie Thibodeau, fani Chicago przecierali oczy ze zdumienia. Po kontuzji Bogansa nie widać było ani śladu. Weteran zagrał jak za swoich najlepszych czasów – trafiając kolejno drugą trójkę i rzut za dwa (32-17). Straty do faworytów zmniejszyli nieco Teague i Crawford (były to jego pierwsze a zarazem ostatnie punkty z gry w tym meczu!).
Jak to często ma miejsce na parkietach NBA, pierwsza połowa drugiej odsłony była popisem rezerwowych graczy obu teamów. Jastrzębie mogły liczyć punktowo na Zazę Pachulię, a Bullsi na C.J. Watsona. Jednak słaba gra Asika i gra bez wyrazu Watsona, zmusiły trenera gospodarzy do szybkiego przywrócenia do gry Boozera i Rose’a. Carlos zdobył cztery oczka a Derrick coraz mocniej wchodził w grę dodając w 2kw. sześć oczek. Jastrzębie mimo problemów ze skutecznością Joe Johnsona i Josha Smitha zredukowali straty do stanu 42-48. Byki zanotowały w tej odsłonie ledwie 16 punktów.
Przestój w grze nie zahamował jednak zapału pary Bogans – Deng. Obaj dali kolejny sygnał do natarcia miejscowym, tuż po wznowieniu gry. Obaj panowie trafili rzuty z dystansu, a obrońca Bulls przechodził samego siebie, dodając już trzecią trzypunktową akcję! Odpowiedzią na ich akcje były indywidualne popisy Teague’a (7 oczek w serii). Na chwilę odnalazł się też J.J. Najdroższy gracz Hawks dorzucił 5 oczek i trzymał wynik blisko swojej drużyny ; efekt 56-58 i najniższa przewaga Bulls w tym meczu – na 5 minut przed końcem kwarty!
Co ciekawe, czas na żądanie Trenera Roku niewiele zmienił i doszło do tego, że po dwóch z rzędu akcjach Smitha już tylko jeden punkt stał się dystansem gości do domowników! W tym czasie stratę zaliczył Rose, Boozer dostał technicznego ‘za łokieć na twarz Smitha’ po efektownym slam dunku gracza Hawks, a Noah (który był kompletnie nieobecny w ataku Bulls tego wieczoru; zero zdobyczy punktowych!!) został złapany na ‘trzech sekundach’..dopiero cztery punkty Denga i lay up Brewera dały Bykom skromne, jednopunktowe prowadzenie po 36 minutach (68-69).
Po trzeciej kwarcie Hawks byli naprawdę blisko rywala. Blisko by wygrać arcyważny mecz w domu Byków. Istotne było to, że bardziej miejscowi roztrwonili swoją przewagę niż Jastrzębie grały porywająco w ataku. Gościom nie można było odmówić – ambicji, woli walki czy solidnej gry w defensywie.
W czwartej odsłonie Tibs postawił na swoich liderów tj. Rose’a i Denga, a wsparł ich Tajem Gibsonem. Jak się później okazało, to właśnie rezerwowy skrzydłowy okazał się katem gości. Punkty Rose’a i Denga oraz cztery oczka z rzędu Gibsona dały pierwszą większą przewagę od połowie 3kw. to jest 76-70. Przerwa na żądanie Larry’ego Drew ani punkty z wolnych Teague’a i J-Smootha nic nie zmieniły. Rozpędzone Byki zmierzały ku wygranej, a D-Rose w przeciągu trzech akcji dołożył kolejne 7 oczek. Kolejny time out też nie odmienił Jastrzębi, a Rose nie zwalniał tempa, mając solidny back-up w osobie Gibsona (cztery oczka z rzędu). Na dwie minuty do końca przy stanie 93-79 i przy 3-cim w serii trafieniu Taja oraz po kolejnej przerwie trenera Drew nikt nie wątpił, iż to Chicago Bulls będą lecieć do Atlanty po awans do Finału Konferencji (przy stanie 3:2).
X-factor tego spotkania to odpowiednio: Keith Bogans i Taj Gibson (po 11 oczek, a ten drugi na 100% skuteczności 5/5)
Kolejna istotna sprawa: tylko 15 oczek Hawks w decydującej – ostatniej odsłonie. Rose dodał 11 oczek do Byczego dorobku w czwartej kw.
Wynik: 95:83 (32:21, 16:21, 21:26, 26:15)
Punktowali:
Chicago: Rose 33 (9as), Deng 23, Boozer 11 (12zb), Bogans 11, Gibson 11, Brewer 4 (5zb), Watson 2, Noah 0 (6zb)
Atlanta: Teague 21 (7as), Smith 16 (7zb), Johnson 15, Pachulia 13, Horford 12 (10zb), Crawford 2, Powell 2, Williams 2
MVP spotkania: Derrick Rose (33oczka i 9 asyst)
Wyraźnie zawiódł oczekiwania: Jamal Crawford (tylko 1/9 z gry)
Potrzebne Hawks do wygrania następnego spotkania: poprawa skuteczności z gry min. Crawforda i Johnsona, a także znacznie lepsza defensywa na Rose’ie (tylko raz w tej serii rzucił mniej niż 30 oczek). Goście trafili tylko 1 z 12 rzutów zza łuku!!
Brawo, na początku sezonu w ogóle nie myślałem że tak się wszystko potoczy, lubię Bulls ale nie stawiałem na nich, ardzo mnie cieszy jak radzi sobie Derrick w tych PO, czy zostanie graczem kalibru zbliżonego do Jordana – nie wiem ;/ Ale życzę mu jak najlepiej!!!!
Co by nie mówić Bulls są niezwykle silni. Gdyby Carlos zdobywał więcej punktów można by było w ciemno zakładać, że zdobędą tytuł, a póki co – trzeba śledzić wydarzenia z zapartym tchem, chociaż konfrontacja Miśków z Piorunami wzbudza we mnie większe emocje.
Myślę, że jeżeli Thunder nie zatrzymają Memphis to finał będzie Memphis-Bulls (nie liczę na Dallas).
moje marzenie @TW32 . Nasz kolega Bojar też tak by chciał;-)
Oczywiście, nie możemy skreślać innych zespołów, ale mam dziwne odczucie, że paradoksalnie najnudniejszym finałem była by konfrontacja Heat-Mavs.
Chociaż z drugiej strony – Marion kryjący Jamesa, Kidd niszczący rozgrywających Heat i wyszukujący ich luk w obronie, Dirk dominujący Crisa, niezatrzymywalny Wade i ewentualne last shooty Peji za 3… może by nie było źle, ale wolał bym zobaczyć jak wyglądała by konfrontacja Randolph-Gasol vs. Boozer-Noha, a do tego rajdy Rose’a vs. jedna z najlepszych obron NBA (jak nie najlepsza) eh… oby, oby.
Ja nadal jestem zdania że przy takim ataku Byki zatrzyma „upał”.
Pokazują to same ich mecze z Indianą i Atlantą.
Atak Byków kuleje. Nie potrafią rozegrać nawet jednego solidnego występu.
Jak nie skuteczność to straty, jak nie straty to głupie błędy.
W tym meczu zamiast strat można było z kolei zobaczyć:
– kilka akcji zakończonych na sygnale 24 sekund
– 2 dunki zatrzymane na obręczy
– masę niewykorzystanych sytuacji przez główkowanie jak tu podejść bliżej kosza zamiast rzucenia z czystej pozycji
Byki mogły spokojnie wygrać nawet 20 punktami i to bez nerwówki w ostatniej kwarcie ale oni tak po prostu nie potrafią.
Trzeba pamiętać że w Playoffach każda drużyna stara się lepiej bronić.
Byki bronia dobrze ale mają problemy z atakiem przez co Rose musi grać na maksymalnych obrotach. A co się stanie jak Miami zwięszy swoją obronę?
Jako kibic Byków życzę im mistrzostwa jednak patrząc realnie bez mniejszej ilości błędów i lepszej skuteczności zatrzymają sie na finale konferencji.
podtrzymuje niestety Twoje zdanie co do Żaru..lubimy ich ale myślę ,że finał konferencji to były nasze marzenia i marzenia graczy,klubu,trenera etc. ta ekipa dopiero ewoluje za sezon lub dwa jak dojdzie klasowy SG i może jeden porządny center na zmianę. potrzeba nam też lepszego, ławkowego shootera od Korvera.
Fakt – co mecz mają przestój..zwłaszcza jak wejdą ławkowicze..pozdrawiam;-)