Czy Byki się jeszcze podniosą?
Miami Heat są bardzo bliscy drugiego w historii awansu do finału ligi. Minionej nocy na własnym parkiecie w American Airlines Arena, mocno walczyli z Bykami z Chicago by w końcu wygrać po dogrywce i objąć prowadzenie w serii 3-1. Kluczowym graczem spotkania okazał się LeBron James, który mocno dał się we znaki, swoją świetną defensywą najlepszemu graczowi rywala – Derrickowi Rose.
Spotkanie rozpoczęło się od czterech punktów z rzędu gospodarzy autorstwa Bibby’ego i Jamesa. Jednak minutę później do ataku przystąpili przyjezdni. Kolejne zdobycze Noaha, Boozera, Rose’a i Denga dała Bykom stan 8-4. Po trójce Bogansa goście prowadzili już 11-6. Przerwa na żądanie Erika Spoelstry nie pomogła miejscowym, kolejne akcje Rose’a, Boozera czy Noaha doprowadziły przyjezdnych do stanu 19-8!
Wówczas fani Chicago Bulls na pewno mieli szeroki uśmiech na twarzy i mocno wierzyli, że ich pupile wyrwą to spotkanie z jaskini Żaru. Następne 4 minuty rozwiały jednak wielkie marzenia, bo nie wiedząc, czemu o czas poprosił Thibodeau..a po nim jego podopieczni nie byli w stanie zdobyć żadnych punktów! Odpowiedzieli natomiast Heat, a konkretnie 6 oczkami z rzędu LeBron James.
Druga kwarta to najbardziej ofensywny moment spotkania. Oba teamy zanotowały aż 55 punktów (coś mało spotykanego w tej serii). Udanie do gry wprowadził się Chalmers (7 punktów w 3 minuty), ale jego vis-a-vie Watson wcale nie był gorszy (6 oczek w tym samym czasie). Następnie po czterech oczkach z rzędu Bosha, Heat wyszli na prowadzenie 31-28, trzymając Byki przez blisko 4 minuty – bez punktów! Akcje Wade’a wyprowadziły miejscowych na 9-punktową zaliczkę..
Natychmiast zareagował trener gości i po jego time oucie przebudził się głównie Boozer, a jego rzut z dystansu i wsad zniwelowały straty do trzech punktów. Po minutowym i sześciopunktowym szturmie Byków podobnie, przerwą na żądanie, zareagował Spoelstra..
Heat starał się przywrócić do gry Chalmers, swoją drugą celną trójką. Wówczas do gry wkroczyli Rose i Deng. Pierwszy popisał się dwoma wsadami i celnymi osobistymi, a drugi zaaplikował rywalom dwa celne rzuty zza łuku. Te akcje pozwoliły Chicago na dwupunktowe prowadzenie przed przerwą (46-44).
O ile w drugiej odsłonie byliśmy świadkami udanego runu gospodarzy, o tyle w trzeciej części podobny run zaliczyli goście. Byki za sprawą 6 oczek Denga ( w tym efektowny slam dunk ) oraz trójki Bogansa odskoczyli rywalom do stanu 55-48. Po kolejnej przerwie w grze, dwa oczka dorzucił Rose i Bulls celebrowali drugą, największą przewagę w spotkaniu (9 oczek w 4 min. trzeciej kw).
Trójka Bibby’ego, rzut z dystansu Bosha i po chwili podobna celna próba Jamesa ostudziły zapał Byków. Końcowe minuty odsłony to znów chwila popisu LeBrona Jamesa, a jego 6 oczek z rzędu dało gospodarzom tylko 2 punkty straty do przyjezdnych. Kwartę swoim akcentem i celną (pierwszą i ostatnią) trójką spuentował Rose. 68-63 dla Bulls.
Czwarta część gry to już popis Żaru. LeBron James (4 oczka) i Mike Miller (5 oczek) szybko zniwelowali straty do Byków. Co ważne, imponowała – agresywna – z wielką ilością ( szybkie ruchy ) przekazań graczy – rotacji i podwajania Rose’a – obrona Heat. Istotne w sześć minut Byki zdobyły tylko 3 oczka!
Dopiero osobiste Rose’a przywróciły do pewnego stanu atak przyjezdnych. Przez półtora minuty gracze Toma Thibodeau wyglądali na takich, którzy złapali drugi i głęboki oddech, czego efektem były lay up’y i celne haki Boozera (6 oczek). Po akcji Rose’a Bulls wyszli na prowadzenie 82-80 (2.30 min do końca). LBJ odpowiedział akcją 2+1, a odpowiedź na osobiste Brewera, wysłał Bosh. Na 1:14 min do końca czwartej ćwiartki Tibs poprosił o czas..niestety niewiele dobrego zwojował ze swoimi graczami, a za dużo swobody pozostawił Rose’owi. MVP nie trafił jednego z dwóch osobistych, potem spudłował dwa rzuty z dystansu przy mocnej obronie Jamesa. Lider Byków miał szansę na wygraną dla swojego zespołu, ale chęć bezpośredniej rywalizacji z liderem Heat przerodziła się w klęskę obrońcy Bulls.
Można rzec, że po drugiej stronie pudłowali również, bądź tracili piłkę, Wade i James, ale wg mnie był to moment, dzięki któremu Rose mógł pozytywnie zaistnieć w historii play off (chociażby oddając piłkę – bo tak robił również Jordan – szukając pod koszem Wenningtona/Boozera lub znajdując na obwodzie wolnego Kerra/Denga). Rose zagrał sam i przegrał.
Dogrywkę nazwałbym byczą egzekucją, którą rozpoczął Bosh (4 oczka). Odpowiedział trójką Brewer, ale wtedy do gry się zabrali Wade i James. Po trzech akcjach wielkiej dwójki, miejscowi prowadzili – na minutę przed końcem – 6. punktami. Mało kto wówczas wierzył, że Bulls jeszcze wygrają.
Cytaty spotkania:
„You could tell that neither team wanted to lose, both teams were clawing. If you’re a fan of the game, this was a great basketball game. … This was will.” – Dwayne Wade
„It’s one game away, We’re not taking anything for granted. We know offensively, at times, we have rough stretches,” James said. „But we give ourselves chances to win every game because we defend.” – LeBron James
„It’s extremely hard, It’s not over” – Derrick Rose
X- factor: Mike Miller (5/8 z gry) czyli człowiek, który w zeszłym tygodniu został ojcem z najlepszym swoim występem w tej serii na poziomie 12pkt i 9zb.
Kluczowa statystyka: Liczba strat. Goście byli doskonale kryci i dzięki temu gospodarze przechwycili o 4 piłki więcej niż goście. 19-15 na niekorzyść Byków.
MVP spotkania: LeBron James – 35pkt (13/13 z wolnych), 6zb, 6as, 3blk.
Zawiedli oczekiwania: Derrick Rose (1/9 za trzy! Dodatkowo aż 7 strat!!), Kyle Korver (najsłabsze w ataku ogniowo Byków w tej serii, tym razem 0/3 zza łuku), Joakim Noah (ledwie 3/10 w ataku ale 14zb i 6as) i Taj Gibson (tylko jeden niecelny rzut i ledwie jedna zbiórka w 10 minut) oraz Udonis Haslem (0/5 z gry, dodatkowo 9zb)
Do poprawy w następnym spotkaniu przez Chicago Bulls: skuteczność z gry (40% za dwa i 25% za trzy) oraz dzielenie się piłką przez Rose’a (strzelał często i gęsto ale nie trafiał 8/27 przy 7 stratach)
Wynik: 101:93 (16:19, 28:27, 19:22, 22:17, d. 16:8) i 3-1 w serii dla Heat
Punktowali:
Miami: LeBron James 35, Chris Bosh 22, Dwyane Wade 14, Mike Miller 12, Mario Chalmers 9, Mike Bibby 5, Joel Anthony 2, Udonis Haslem 2.
Chicago: Derrick Rose 23, Carlos Boozer 20 (11 zb), Luol Deng 20, Ronnie Brewer 7, Joakim Noah 6 (14 zb), Keith Bogans 6, C.J. Watson 6, Kyle Korver 5, Taj Gibson 0, Omer Asik 0.
Chciałoby się napisać it’s not over, but face it, it gone with the wind to windy city, 1 gre moze jeszcze wygraja na otarcie łez, ale serii juz nie wygraja chlip, chlip.
Swoje W tym sezonie Byki zrobily(THX), tylko sie wzmocnic na przyszly sezon i czekac na sukcesy. Miami mam nadzieje ze nie wygra finalow bo za szybko z tym skladem, moga poczekac, tak sie zrobi ze bedzie z 4-6 klubow z wielkimi 3 gwiazdami i przepasc jak Miami bedzie na szczycie na dluzsza mete. Licze wylacznie na Bulls na majstra w ciagu 3 lat ! dobry sg i wymiana Boozera.
tak niestety te finały konferencji pokazują słabość Byków na pozycji numer 2. dziś Ben Gordon byłby złotym środkiem. Może oddać Boozera za niego, wszak Tłoki potrzebują podkoszowych;-0