Steve Kerr na temat porównywania LeBrona Jamesa do Michaela Jordana:
„Ironią jest dla mnie porównywanie LeBrona z Michaelem. LeBron tak na prawdę jest Scottiem. Jest do niego tak podobny szczególnie w obronie gdzie jest prawdziwym potworem i może pilnować praktycznie każdego. Jest rozgrywającym skrzydłowym a nie rzucającym obrońcą. Scottie zawsze uwielbiał rozgrywać. To element gry w którym LeBron czuje się najlepiej.
Phil Jackson nazywał Scottie’go „czasami strzelcem”. Czasami rzuty mu wpadały, czasami nie. Tak samo jest z LeBronem. James jest wielkim talentem i świetnym graczem, ale widać jego wady. Nie ma zagrywek w ataku na których może polegać: braki w grze low-post i nierówne rzuty z półdystansu. To sprawia, że gdy gra się zaostrza nie potrafi zdobyć łatwych punktów i wejść w rytm. Takie rzeczy Michael robił nawet we śnie i dlatego porównywanie go do niego nie ma sensu (…).
Gdybym był LeBronem to spędziłbym całe lato ćwicząc zagrywki podkoszowe rzucając hakiem i z wyskoku po obrocie. Całe lato.”
ciężko się z tym nie zgodzić, samemu mi to przyszło na myśl. znacie jakieś firmowe zagranie Bronka poza crab dribble? Jordan miał mega skuteczny fade away jumper. James nie ma tego atutu.
Pippen był jednak moim zdaniem zdecydowanie lepszym obrońcą 1 na 1. Potrafił zdecydowanie lepiej wyłączyć przeciwnika z gry.
Co do ataku to jednak trochę inny typ. Pip miał w sobie zdecydowanie więcej finezji. James to w większości brutalna siła. Dlatego mu tak ciężko się gra kiedy obrona w PO twardnieje. Przeciwnik zacieśnia szeregi, po minięciu obskakuje go przynajmniej dwóch graczy. Nie daj boże przestanie mu wpadać z wyskoku i praktycznie jest wyłączony z ataku.
O jego brakach w grze tyłem do kosza sam pisałem nie raz nie dwa u Was w komentarzach. Gdy stoi przodem do kosza jest bardzo niebezpieczny, kiedy ma zagrać tyłem, nawet przeciwko niższemu i słabszemu zawodnikowi, jest bezradny. Nie ma piwotu, nie ma półhaków.
Mam wrażenie, że jego gra w ataku od przyjścia do NBA prawie się nie zmieniła. Poprawił rzut i tyle. Nie widać żeby poza tym zrobił jakieś postępy. Nie rozumiem tego, bo z jego fizycznością to powinno być naturalne rozwiązanie. „Wysyłacie na mnie mniejszego szybszego, ustawiam się tyłem do kosza i niszczę go w trumnie. Wysyłacie wyższego, silniejszego – wychodzę na obwód i robię tam z nim co chcę – mijam, rzucam z wyskoku”. W lidze nie byłoby praktycznie graczy którzy mogliby go próbować zatrzymać ( Josh Smith, Ron Ron, Gerald Wallace, Shawn Marion. Ktoś jeszcze?). A tak wszyscy wiedzą czego można się po nim spodziewać. Jego gra jest dość przewidywalna.
W wakacje powinien pójść w ślady Howarda z zeszłego roku i poćwiczyć z Olajuwanem.
Moim zdaniem najpierw zmiana powinna zajść w jego głowie. Nie wiem czy to on sam, czy jego doradcy wmówili że jest najlepszym z najlepszych. To sprawia, że po prostu zatrzymał się w rozwoju (a co za tym idzie się cofa).
Im szybciej zobaczy, że ma dużo wad, tym szybciej będzie w stanie je poprawić. Jeśli nie to skończy jak Barkley…
czyli gubiąca pewność siebie.
Trudno nie przyznać Kerr-owi racji. James i Jordan to dwie całkiem inne postacie, całkiem inaczej grający zawodnicy i będący czymś innym w zespole. Jordan, to wielki lider, ikona Bulls i chyba całej koszykówki. Facet, który zmienił koszykówkę. Lebron to tylko facet o wielkim i nieco nieuporządkowanym potencjale. Czy będzie wielki to zależy tylko od niego.
To samo się dotyczy Pippena…
Jeśli już miałbym porównywać, to James bardziej przypomina mi Wilkinsa z jego najlepszych lat niż Pippena.
Zastrzegam, że bardzo nie lubię samego Jamesa i to z wielu powodów. Nie zgodzę się z Wami jednak w kwestii ograniczonych zagrań Jamesa. Pomijając niezwykłą sprawność fizyczną w połączeniu z siłą, to facet niezwykle wszechstronny. Do tego jeszcze wpisujący się w znakomicie w sytuację, na której pozycji ma grać i jaki element zespołu w danym meczu ma uzupełnić. Ma mecze w których jest typowym SF rzucającym z obwodu i biegającym na kontry. Ma mecze, w których przypomina samego Magica Johnsona, kreując grę swoich kolegów. Ma mecze, na podstawie których można go spokojnie uznać za PF. Pewnie, że nie ma warsztatu jak MJ, zapewne brakuje mu charakteru i koszykarskiego IQ gdy tego potrzeba, ale jest chyba najbardziej wszechstronnym (obok Weda i Rosa) zawodnikiem ligi. Popatrzcie na statystyki punkty/zbiórki/asysty/przechwyty/bloki. Do tego gra niezwykle zespołowo, co nie zawsze zdarza się gwiazdorom jego formatu.
Oczywiście jest wiele elementów gry nad którymi może popracować. Nawet nie chodzi mi o same zagrywki. On musi poprawić swoją grę w głowie, bo jemu brakuje dojrzałości. Gra dość nierówno, zawodzi w trudnych momentach, często brakuje mu pomysłu. Jest nad czym pracować, ale nie równajcie tego faceta z ziemią.
buhahaha
nice Kerr, very nice :-)
Lebron jest zarozumiały, myśli że jest najlepszy i wszystko mu się należy a tak naprawdę to jest tylko tym kim go wy określiliście więc nie będe przepisywał to co już zostało napisane.