Na pewno każdy z Was rozpoczął swoją przygodę z NBA w innym roku lub innym wieku;) Każdy z nas jednak ma swoje ulubione mecze i najlepsze finały. Osobiście, jak sięgnę pamięcią kojarzę gdzieś urywki spotkań Lakers z Pistons z 1989 roku. Wówczas telewizja polska pokazywała obszerne skróty spotkań z słynnej Sportowej Niedzieli. Jeśli jednak ktoś by mnie zapytał, co pamiętam z tamtych finałów, musiałbym szczerze powiedzieć niewiele..albo Magica Johnsona, którego od początku uwielbiałem (wynik mnie nie obchodził, nie wiedziałem nawet, że grają w tej serii best-of-seven, a jak rodzice mi pokazali kolejny mecz tamtych finałów wołając choć zobacz! odpowiedziałem; przecież oni już grali!!).
Idąc dalej w swojej przygodzie z najlepszą ligą świata to świetnie kojarzę pierwszy mecz finałów 1991 roku, kiedy spotkało się dwóch M.J.-ów. Ja kibicowałem Johnsonowi, ale to Jordan wygrał swój pierwszy tytuł. Doskonale pamiętam pierwsze spotkanie, kiedy Sam Perkins rzutem na taśmę wygrał mecz otwierający finały. Po nim Tato pokazał mi gazetę, z której wynikało, iż ten mecz odbył się jakieś 3 tygodnie wstecz, a His Airness celebruje swoją wygraną – wolałem Magica;(
Następny rok to już była koszykarska bajka, a dzięki dwóm stacjom telewizyjnym min. ScreenSport doskonale odkryłem najwspanialszą koszykarską krainę. Zdarzały się momenty, kiedy koledzy w szkole (równie wielcy fanatycy basketu jak ja) pytali czy widziałem mecz w sobotę, na dwójce. Z pewną dozą satysfakcji odpowiadałem tak..jakieś dwa/trzy tygodnie wstecz na innym kanale. Jak niektórzy z Was kojarzą, NBA do polski przychodziła z opóźnieniem a komentatorzy mocno ekscytowali się wydarzeniami relacjonowanymi z odtworzenia (kablówka na którą czekaliśmy ponad rok – a warto było – okazała się bezcenna dla młodego fana basketu).
W 1992 roku poznałem smak relacji na żywo i pierwszych finałów w wersji live z udziałem Jordana i Drexlera (Portland vs. Chicago). Od tego momentu zarwałem jakieś tysiąc nocy by śledzić wydarzenia, zwłaszcza w najważniejszej części sezonu tj. play offs. Oczywiście innym rytuałem okazało się śledzenie wspaniałego show jakim jest All Star Game.
Zapraszam Was na krótką wędrówkę, z krótkim opisem swoich pięciu najlepszych finałów.
5. Bulls – Blazers z 1992
Bardzo widowiskowe finały ze względu na pojedynek dwóch wielkich rywali – Clyde’a Szybowca Drexlera z Latającym Bykiem Michaelem Jordanem. Akcje obu Panów można do dziś oglądać do przysłowiowego znudzenia. Z tych finałów po latach najbardziej pamiętamy trzy rzeczy: najgłośniejszą publikę NBA tzw. Blazermanię, 6. trójek M.J.’a (pobił punktowy rekord w połowie należący do Elgina Baylora – 35) i fantastyczny come back rezerwowych Byków (6. mecz i odrobienie 15 punktów straty). Było to tzw. back to back championship dla Bulls. Wynik 4-2
4. Mavericks – Heat z 2011
Kiedy ostatnie lata zdominowała defensywa, mocno wpływająca na piękno widowiska, te finały nawiązały do esencji koszykówki i gry zespołowej. Indywidualności odeszły nieco na bok, może poza Dirkiem Nowitzkim, a o sukcesie zadecydowały takie kluczowe sprawy jak chemia zespołu, zgranie i doświadczenie, wartościowi rezerwowi czy improwizacja w artaku. Po dwóch tygodniach zarwanych nocy z przyjemnością oglądamy rainbow shots Dirka Nowtizkiego, popisowe kontry Jamesa i Wade’a czy niesamowite serie trafień Terry’ego i Barei. Zastanawiam się tylko jak ocenimy te widowiska za 10 czy 20 lat? Dziś podsumuję krótko: jakościowo znacznie fajniejsze finały niż te sprzed roku czy dwóch lat.
3. Pistons – Lakers z 2004
Te finały wspominam z wielkim zachwytem i traktuję je w kategorii sensacji (nieco zbliżonej do wyniku tegorocznych finałów). Naszpikowana gwiazdami ekipa ‘pewników’ z Kalifornii (Shaq,Kobe,Malone i Payton) trafiła wówczas na zespół będący w mocnym gazie tj. Tłoki. KB-8 dostał godnego siebie rywala – młodego Tay’a Prince’a – który w defensywie spędzał mu sen z powiek. W życiowej formie byli naładowani pozytywną energią Chauncey Billups (mój ulubiony PG od sezonu 2001/2002), Richard Hamilton (nie mylił się niczym Reggie Miller; a Larry Brown świetnie go ustawił) czy „bracia Wallace”. Big Ben stał się koszmarem Diesela, a Rasheed wykorzystał kontuzję Mailmana. Zgranie Tłoków i ich żelazna defensywa przyniosły Mo-town tytuł po latach!
Shaq w jednym ze spotkań rzucił tylko 14 oczek (najmniej w swoich finałach do 2004), a Pistons okazali się pierwszym zespołem, który wygrał trzy spotkania z rzędu na swoim parkiecie podczas NBA Finals. Wynik 4-1
2. Rockets – Magic z 1995
Ktoś mi powie, co było emocjonującego w tych finałach, kiedy Magic dostali sweepa?! Otóż każdy mecz miał swojego bohatera, każde ze spotkań było zacięte niemal do ostatniej minuty oraz pojedynek Magików z Rakietami to były finały ataku. Rekord trójek w finałach ustanowił Kenny Smith, popisową partię numer dwa rozegrał sam Cassell, Drexler i Olajuwon szkolili pięknie grających O’Neala z Hardaway’em. W końcu super bohaterem okazał się Robert Horry, który zdobył swój drugi tytuł w długiej kolekcji, imponując wsadami czy rzutami za trzy punkty. Uśmiech Clyde’a the Glide’a był tyle samo wart, co Jasona Kidda kilka dni temu. W końcu swoją karierę zepsuł Nick Anderson serią czterech, niecelnych osobistych. Horace Grant chciał zdobyć czwarty tytuł i być w danym momencie lepszym od Jordana, ale ta sztuka mu się nie udała. Ex gracz Bulls zdobył swoje kolejne trofeum, dopiero po latach z Lakers, kiedy M.J. zakończył karierę. (Jordan 6x, Grant 4x).
1.Bulls – Suns z 1993
Na koniec wisienka na Enbiejowym torcie. Kasety z tych spotkań ciągle leżą w szafie (z polskim komentarzem) będąc, co jakiś czas regularnie odkurzanymi. 42 punkty Jordana, triple double Pippena, trzy dogrywki i mecz thriller z wygraną Suns w Chicago Stadium. Następnie 55 oczek Micheala (czwarty mecz) i nieudana próba wygrania tytułu na swoim parkiecie (game no 5). Naprzeciwko siebie dwóch wielkich kolegów – z MVP sezonu Charlesem Barkley’em w roli głównej.
Po latach można dodać, że tamte pojedynki były równie zażarte jak mecze Rockets z Magic i Mavs z Heat. Losy każdego meczu ważyły się do ostatniej minuty by w końcu Włodzimierz Szaranowicz i Ryszard Łabędź mogli wykrzyczeć przed szóstą rano: „Paxson za trzy?! Jeeeesstttttttttt, nieeewiaryygodneeeeee!!!!!” Three peat dla Bulls.
A jakie finały Tobie najbardziej utkwiły w pamięci?
No wszystko ok, ale nie mogło zabraknąć Bulls vs Utah z decydującą obroną MJ i rzutem w ostatnich sekundach…
Finały w 1997 i w 1998 roku, w obu grały Utah Jazz i Chicago Bulls, oba skończyły się takim samym zwycięstwem Bullsów 4-2. Nigdy, ani wcześniej ani później tak bardzo nie kibicowałem nikomu ani żadnej drużynie jak wtedy kibicowałem Jazzmanom. Do dziś żałuję, że nie wygrali choć jednego z tych finałów. Spokojnie było ich na to stać.
zamiast detroit wstawiłbym bulls z utah i zamienił miejscami pierwsze z drugimi. Ale to dlatego, że Hakeem to mój ulubiony gracz:)
Fajnie, że tegoroczne finały pokazały jak piękna jest koszykówka i za co ją kochamy. Bo jednak ostatnio finały przypominały raczej brudne, ocierające się o bijatyki mecze na ulicy niż starcia najlepszych drużyn najlepszej ligi świata
Ja moge napisać, jakie były moje pierwsze finały, wtedy jeszcze w tvp i na żywo, Rockets-Knicks (kibicowałem rakietom i Hakeemowi :), następne finały z Magic również oglądałem. To jeszcze były czasy podstawówki a zajawka na basket mocno kipiała we mnie. Potem razem z zaprzestaniem nadawania meczów w tvp jakoś nba mi przeszło a teraz od 2 sezonów znowu powrót! Pozdro!
az łza sie kreci jak widze finaly portldn -bulls,oczywiscie brak finałow z utah ,ech to byly piekne czasy koszykowki
1. Suns-Bulls ’93
2. Bulls-Jazz ’98
3. Bulls-Jazz ’97
4. Mavs-Heat ’11
5. Lakers-Celtics ’08
Zgadzam się z autorem co do pozycji 1 – to także w moim odczuciu zdecydowanie najlepsza seria finałowa jaką widziałem. I kasety też mam :) Nigdy nie zapomnę jak nad ranem, budząc cały dom szukałem czystej kasety wideo, bo pierwsza skończyła się w połowie drugiej dogrywki Game 3.
Niesamowite było też to ( chyba jedyny przypadek w historii ), że gospodarze w tych finałach wygrali tylko 1 z 6 meczy ( Bulls w game 4 ).
@Bramin to były czasy. ja miałem 240stkę na trzecim meczu (i każdym live 1 i 6). Po pierwszej OT zatrzymywałem 'pause’ co przerwę. Ten fakt ,który stwierdziłeś też podkreślali komentujący;-)
Co do finałów Utah-Chicago to uważam ,że miały mniej efektownych akcji niż inne z udziałem Byków.
Choćby z Sonics finały były efektowniejsze (Payton i Kemp).
Finały 1998 to były ciężkie męki Byków i przysłowiowy ostatni taniec.
Były to bardziej walki ala Lakers Celtics sprzed roku!
Dziękuję za wszystkie komentarze i fajną dysksuję.
A nie ma może gdzieś w necie tych finałów z 93? Bo bardzo chciałbym je obejrzeć a najlepiej z polskim komentarzem. Mnie magia basketu pociagnela dopiero w tym roku, ale i tak w 93 to mnie na swiecie nie bylo. Jakby ktos cos wiedzial to prosze o odp.
Na torrenty.org jest sporo meczów NBA i finałów.
http://torrenty.org/torrent/546928