Wczoraj poznaliście braci van Arsdale i Collins, dzisiaj natomiast pod lupę wzięci zostaną bracia Grant, znani wszystkim Lopezowie i najmłodsi – Morris.
Na początku o Horace’u i Harvey’u Grancie, którzy zostali wybrani najwyżej w Drafcie. Są też jedyną parą, która do NBA nie trafiła w jednym roku. W 1987 roku Horace (btw – był starszy o 9 minut) był 'dziesiątką’ wybraną przez Bulls, natomiast jego brat rok później został wybrany z dwunastką przez Washington Bullets.
Trzeba jednak przyznać, że lepszym koszykarzem i znacznie bardziej popularnym był Horace, który czterokrotnie świętował mistrzostwo NBA (3x Bulls, 1x Lakers), a raz wystąpił w Meczu Gwiazd. Co więcej, w całej karierze notował całkiem przyzwoite cyferki – 11.2 PPG, 8.1 RPG. Liczył się jednak przede wszystkim jego impact w obronie, co przełożyło się na aż cztery nominacje do drugiej drużyny All-Defensive.
Jeśli chodzi o Harvey’a, to jego średnie kariery są nieco gorsze (9.9 PPG, 4.4 RPG), jeśli jednak chodzi o pojedyncze sezony, to w latach 1990/91 – 1992/93 notował powyżej 18 punktów na mecz. Horace nigdy nie miał takich osiągnięć, ale też zawsze był przede wszystkim supportem. Dodam też, że w sezonie 1993/94 notował naprawdę bardzo dobre średnie – 15 PPG, 11 RPG.
Tyle statystyk. Wróćmy do lat, gdy Grantowie grali w jednej drużynie w szkole średniej. Wówczas przeciwnicy mieli duże problemy z ich rozróżnieniem. Takich problemów na pewno nie mieli grający przeciwko braciom Lopez, gdyż Brook i Robin mają różne fryzury. Lopezowie grali razem w Stanford, po czym w Drafcie 2008 zostali wybrani przez dwie różne drużyny. Wyżej notowany był Brook (10. – Nets), choć Robin (15. – Suns) nie był daleko.
Brook i Robin są innymi typami zawodników. Choć obaj mierzą 7 stóp, to Robin jest bardziej defensywnym zawodnikiem, lepiej blokującym, zaś Brook ma lepszy rzut i arsenał zagrań w ataku.
Trzy lata po Lopezach do NBA dostali się bracia Morris – Markieff i Marcus. Ten pierwszy będzie kolegą z drużyny Robina w Phoenix, natomiast drugi będzie mieszkał 1200 mil dalej, w Houston. Zobaczymy, jak poradzą sobie w NBA.