Ostatnie kilka dni przeglądam spotkania z przeszłości (tej bliższej i dalszej). Kilka rzeczy rzuciło mi się w oczy, ale najbardziej uderzyła mnie zmiana stylu gry na pozycji silnego skrzydłowego.
Jeszcze około 10 lat temu, aby być określony jako Power Forward trzeba było mieć:
- solidne warunki
- serce do walki
- umiejętność gry w pobliżu kosza
Teraz wygląda to bardziej tak, że silny skrzydłowy:
- ucieka spod obręczy
- zamiast próbować blokować woli wymusić faul w ataku
- lepiej rzuca za 3 punkty niż gra tyłem do kosza
Nienawidzę tego i zupełnie nie rozumiem. O ile oczywiste jest, że gracze tacy jak Dirk Nowitzki uciekają trochę schematom – wystawiany jest jako PF, ale gra de facto jako SF to nie mogę patrzeć na grę Gasola, Westa, Lewisa czy Bosha. Mój wymarzony silny skrzydłowy byłby hybrydą trzech wspaniałych graczy z poprzedniej dekady.
Po pierwsze miałby ciało i umiejętność gry w pomalowanym Karla Malone’a. Wystarczyło spojrzeć na Listonosza i już było wiadomo, że po ostatnim gwizdu trzeba będzie szykować lód na swoje siniaki. Gdy Karl dostał piłkę od Stocktona to w 9 na 10 sytuacji rozpędzał się, wysuwał kolano do przodu i atakował kosz. Nie zatrzymywał się i rzucał fade away’e – szedł tam gdzie powinien. Jeżeli rywal postanowił wymusić przewinienie to kolano Malone’a sprawiało, że przed kolejną akcją rewidował swoje plany.
Po drugie chciałbym żeby miał serce do gry jak Charles Barkley. Chuck zawsze miał pod górkę. Był stosunkowo niski – 198 cm. Dodatkowo miał tendencję do tycia, która z resztą pozostała do tej pory. Słowami, które słyszał najczęściej było „nie zrobisz tego„. Barkley tak tego nienawidził, że był w stanie zrobić wszystko by udowodnić, że potrafi. Jego determinacja sprawiłaby, że gdyby został ograny kilka razy to nie zwiesiłby głowy, patrzył błagalnie na trenera czy płakał w szatni tylko wziął się w garść i walczył.
Po trzecie – mój idealny PF grałby w obronie jak Dennis Rodman. W zbiórkach chodzi o to, kto chce ich bardziej. Nikt bardziej nie chciał zbierać niż Robak. Silny skrzydłowy w pełni tego słowa znaczeniu nie jest tylko mniejszym pomocnikiem centra. Jeśli jego średnia zbiórek jest w granicach 6 na spotkanie to powinien zmienić sport na siatkówkę, albo tenis bo sporty kontaktowe chyba nie są dla niego.
Nie liczę na to, że czas się cofnie. Chciałbym tylko, żeby wysocy gracze grali tak jak oczekują tego kibice. Kibice tacy jak ja, którzy mogą tylko pomarzyć, że mają 205 cm i szansę rywalizowania z najlepszymi. Jeżeli zaś nie to sprzed definicji ich pozycji powinno zniknąć słowo „Power„, bo to obelga dla Malone’a, Barkley’a, Rodmana i im podobnych.
Zdecydowanie jestem za!!!!! Gdzie ci PFowie i Centrowie z dawnych lat NBA!!?!?!?!?!
Boozer ogarnij sie w koncu….
Proponuję wam zwrócić uwagę na jedno. Karl Malone mimo tego, że miał przy sobie w najlepszych czasach w Utah drewno Greg Ostertaga nie był wciskany na siłę na centra. Akurat Rodman czy Barkley nie mieli na to możliwości wzrostowych, ale z Kempem też nie kojarzę takich sytuacji.
Dzisiaj mamy Amar’e – przez wielu uważany za najlepszego w lidze na tej pozycji, on sam mówi, że nie lubi grać na centrze, ale deficyt w Knicks sprawia, że jednak gra.
Ta sytuacja to dzisiaj codzienność – młodego obiecującego centra wciskają siłę jako PF’a i odwrotnie. W konsekwencji mamy samych big manów, ale ciężko sprecyzować ich pozycję.
Patrzcie na to ilu big manów z TOP 10 ostatnich draftów przerzucano na nie swoje pozycje:
2010, 5# DeMarcus Cousins – PF/C
2010, 6# Ekpe Udoh – PF/C
2010, 7# Greg Monroe – PF/C
2008, 5# Kevin Love – PF/C
2007, 3# Al Horford – PF/C
2007, 9# Joakim Noah – PF/C
2006, 1# Andrea Bargnani – PF/C
Nawet Dwight Howard notowany był chyba w 04′ jako PF, Aldridge też miał jakieś przygody z C..
Jak mamy mieć klasycznych PF czy centrów jak większość rzucana jest z pozycji na pozycję i tak naprawdę dzisiaj ciężko jest co do niektórych stwierdzić jaka jest ich naturalna pozycja skoro sam Amar’e nawet w All NBA uwzględniony był jako center…
A rzucę nazwiska z draftów z lat 90′: Shaq, Mourning, Webber, Garnett – czy ktoś ma wątpliwości co do ich pozycji?
No tak, ale to raczej wina szkoleniowców, którzy wolą mieć mimo wszystko miękkiego PF niż przysłowiowego klocka na C i dobrego PF… A to, że Amar’e jest wystawiany jako C w zasadzie niewiele zmienia bo on i tak się źle tam czuje i ucieka dalej od kosza…
Ja myślę Panowie, że bardo się mylicie. Zaszufladkowaliście sobie w głowach amerykańską nomenklaturę podziału zawodników na boisku i oczekujecie, że wszystko się w to wpisze.
Bob pokazał przykłady z przeszłości 3 wspaniałych zawodników, z których tylko Malone wpisuje się idealnie w wizerunek PF. Dlaczego? Bo Barkley co prawda miał masę zbiórek, ale bloków, to już nie specjalnie, a zamiłowanie do gry zespołowej sprawiało, że miał sporo asyst i lubił wyciągać na obwód z pod kosza wartościowych wysokich obrońców. To raczej mocarny SF, coś w stylu LeBrona.
Mój ulubieniec Rodman, w obronie był gigantem, ale ofensywnie nie stanowił już takiej wartości.
Zespół nie musi mieć tak zaszufladkowanych pozycji jak nam wpojono 1, 2, 3, 4 i 5. Można grać dwoma SF i jednym centrem, można budować zespół na dwóch PF nie mając centra w składzie. Wszystko zależy od siły zespołu i talentu poszczególnych zawodników. Magic miał 205 cm wzrostu a grał jako PG, Larry Johnson grał jako PF, a miał 200 cm wzrostu. Widzicie jakieś ścisłe granice fizyczne. To na której pozycji się gra zależy od sytuacji w zespole, oraz indywidualnych predyspozycji zawodnika.
Gdyby sytuacja tego wymagała, to Olajuwon zapewne odnalazł by się na pozycji PF, choć to chyba najlepiej technicznie przygotowany center w historii NBA.
Moim zdaniem jest teraz w lidze właśnie kryzys na pozycji centra, a wysyp dobrych PF-dów. Popatrzcie na skład zespołów i sami zobaczycie.
Po części się zgadzam – choć moim zdaniem i centrów i silnych skrzydłowych brakuje.
Co do opisywanych graczy to właśnie nie chodzi mi o szufladkę, ale o cechy których bym poszukiwał u takiego gracza. Dla porównania – Z-Bo, Griffin i Love versus West, Bosh i Boozer. Pierwszy skacze na wysokość Gazety Wyborczej (bez dodatków), a jest niesamowicie groźny pod koszem. Drugi ma niesamowity ciąg do kosza. Trzeci zbiera jak maszyna.
Może powiem tak – chcę żeby kosz pozostał twardy, bo jeszcze kilka sezonów i będą grali opaleni chłopcy w różowych koszulkach z żelem na włosach ;)
Po części się zgadzam z saturnem ale… rodman był typowym PF, twoje uzasadnienie tego że grał lipę w ataku jest słabe, bo na każdej pozycji możesz mieć zadaniowca jeśli (co sam też powiedziałeś) masz odpowiednio zorganizowany zespół, np. nie musisz wcale mieć PG rozdającego dużo asyst jeśli masz np. SG i SF dobrze podających (patrz chicago bulls 90′ – harper, MJ, pipp). oczywiście zgadzam się z tym że trzeba dobierać sobie zawodników do stylu drużyny (np. Dallas tego roku – konsekwentnie wymieniano i kupowano kogoś pasującego do zespołu a nie do pozycji). Ogólnie koszykówka się zmienia, narazie jest trend że lepiej mieć gości dobrych na kilku pozycjach i na tym budować zespół niż bardzo dobrego na jednej bo w przypadku kontuzji nikogo za bardzo tam nie wepchniesz bo masz do zastępstwa jakieś drewno, na tym opiera się też szkolenie – na wszechstronności. ale to jest jak w grze komputerowej – dodasz gościowi masy, zbiórek i bloków to spadną mu przechwyty, wjazdy pod kosz, szybkość itd ;). mi także brakuje prawdziwych „prawie jednopozycyjnych” zawodników takich jak np.: Kemp. choc były kiedyś także wyjątki jak np. Sam Perkins PF-C który sadził trójki jak wściekły ;)
Rzeczywiście jeszcze 20 lat podział na graczy obwodowych (1-3) i podkoszowych (4-5) był bardzo wyraźny. Nieliczni gracze potrafili połączyć te dwie umiejętności(np Magic, Bird, Olajuwan). Jednak w 95 roku miało miejsce zdarzenie które odmieniło losy koszykówki. W drafcie z nr 5 prosto ze szkoły średniej został wybrany chudy jak patyk i wysoki Kevin Garnett.
Pokazał że można skutecznie łaczyć bycie wysokim, granie pod koszem i skuteczną grę na dystansie. Młodzi wysocy zamiast uczyć się manewrów czysto pod koszowych uczyli się dryblingów, kontroli piłki, rzutów itd.
Chyba kulminacją tego trendu są osoby LBJ i Duranta, których ciało wydawałoby się stworzone do gry w pomalowanym jednak oboje zbliżają się tam tylko kiedy penetrują. Oboje również wyglądają bardzo nieporadnie grając tyłem do kosza w odległości mniejszej niż 3 metry do obręczy.
Nie ma co ukrywać, że granie post up zanika.
Myślę jednak, że jest to tymczasowe. Niedługo pojawi się ktoś wysoki który będzie rozbijał obronę swoją grą pod koszem. Klasycznymi piwotami, połhakami i czystą siłą. Wtedy znowu młodzi wysocy, biorąc z niego przykład, zaczną się szkolić w tej trochę zapomnianej sztuce.
Beneficjentem trendu jaki teraz mamy jest napewno Gortat, którego gra tyłem do kosza praktycznie nie istnieje(mam nadzieję że treningi z Hakeemem to odmienią). Jeszcze 15 lat temu taki środkowy byłby ewenementem, teraz jest codziennością.
Byc może Howard będzie tym zmieniającym trendy. Jeśli w końcu dostanie porządną otoczkę graczy i trenerów. Swoją drogą myślicie, że Howard radziłby sobie tak dobrze pod koszami gdyby miał grać 20 lat temu i stawać naprzeciw takim graczom jak Olajuwan, Robinson, Shaq, Ewing, Malone i inni? Moim zdaniem byłby co najwyżej solidnym środkowym, o tytułach Defensive Player of the Year mógłby co najwyżej pomarzyć
20 lat temu Hakeem i Ewing robili by z Dwightem taki młyn ze w q4 nie wiedziałby już jak sie nazywa. Z Malonem moglby powalczyc i tu dalbym remis, z Shaqiem fizycznie by przegral ale z racji tego ze lepiej egzekwuje osobiste to minimalnie mógłby wygrać, zostaje Robinson i tu byłaby przepiękna walka z admirałem, może fizycznie Howard jest mocniejszy, ale finezja Robinsona… tu też na remis. Generalnie uważam, że tamci Centrzy lepiej by sobie radzili z DH12 niż obecnie ( jest ktoś taki w ogóle? )
Sahim bardzo, bardzo zgadzam się z Tobą po za Howardem!!!
Koszykówka jak każdy sport się zmienia, coraz więcej jest wysokich chłopaków nawet po 210 cm, grających na pozycji SF, mamy całą masę SG, ale typowych centrów jest strasznie mało. To w dużej mierze może wynikać ze szkolenia „uniwersalnego” zawodników. W dużej mierze na nastawienie na grę atletyczną i biegową. Gra tyłem do kosza może i jest reliktem przeszłości, ale może też zwyczajnie nie ma kto tego uczyć.
Koszykówka też się zmienia i stale podnosi, a co za tym idzie wyrównuje poziom. Praktycznie każdy zespół w NBA ma obronę na takim poziomie jak Detroit w latach 88-90, gdy nazywani byli Bad Boys i stosowali presing. Nie ma dziś miejsca na takich dominatorów jak Wilt Chamberlain czy Moses Malone. Dziś już nie mieli by po 30 zbiórek na mecz, bo to nie możliwe. Dziś dlatego jest znacznie trudniej, bo koszykówka jest bardziej fizyczna i defensywna. Kiedyś jeden zawodnik zmieniał losy spotkania, ale dziś wybitna jednostka to mało, co widać właśnie na przykładzie Howarda.
20 lat temu Howard też by się przebił, tylko nie grałby na centrze, ale jako czołowy w lidze Power Forward. Jak popatrzycie na jego grę, to jakby mu dołożyć solidny rzut w półdystansie z boku, to byłby idealnym PF. Bo jako center to on kompletnie nie jest wyszkolony.
Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie do zdrowia Oden i może następne drafty przyniosą odświeżenie na tej pozycji. Bo Howard chyba już nigdy nie nauczy się grać jak „stara szkoła na środku”.
a wedlug mnie te czasy poszly za bardzo do przodu zeby dalej dobrze grali PF ktorzy tylko potrafia grac przy koszu….wedlug mnie PF i SF to 2 najtrudniejsze pozycje bo tutaj powinno sie umiec wszystko PF powinien wedlug mnie zbierac blokowac i utrudniac dostep kazdemu do kosza(czesto z pomocy) a w ataku to gra tylem do kosza, przodem ale tez rzut z poldychy jest wysoko ceniony…wazne zeby skutecznie w ataku i twardo w obronie
Garnett, Duncan, Griffin, Novitzki, Stoudemire, Z-Bo, Boozer, Love, Odom, Aldridge, Brand, D. Lee, Scola, Humphries, Gibson, Ibaka, Blatche, Jefferson i Millsap, Josh Smith i Al Horford. Pewnie da się wymienić jeszcze kilku innych.
To wszystko są PF chyba się zgodzicie. Wbrew pozorom jest ich wysyp w ostatnich latach. Może po za pierwszą piątką to nie są zawodnicy na miarę Barkleya, ale stanowią siłę w swoich zespołach. Na pewno jest ich teraz więcej niż w przeszłości. Brakuje tylko „czystych” centrów.
A myślę, że młodzi jak Griffin, czy Love znajdą swoje miejsce w HOF NBA, bo latami na to zapracują. Nie bez powodu przytaczam akurat te dwie osoby, bo są jakby swoimi przeciwieństwami w sposobie gry, ale bez wątpienia za kilka lat będą czołowymi graczami na pozycji PF. Jeszcze, żeby zmienili zespoły na jakieś bardziej obiecujące…
@saturn, lac są bardzo obiecujący, w tym sezonie powinni się jeszcze rozwinąć i pokazać skuteczność a nie tylko efektowną ofensywę
Clippers to obiecujący młody zespół od 40 lat :D
@bargnani – Lol :D
Ale swoją drogą Clipps są teraz na topie dzięki Griffinowi i Jordanowi. Nie wygrywają jeszcze zbyt często, ale przynajmniej nie przysypia się na ich meczach :)