…powracam z 'Wakacjami’. Aktualnie w NBA nie za dużo się dzieje z racji lokautu, o wiele więcej dzieje się poza Stanami, gdzie pracy na czas zawieszenia rozgrywek szuka bardzo duży procent zawodników najlepszej ligi świata. To oznacza, że podczas spotkań między zawodnikami a władzami niezbyt wiele dobrego się dzieje. Kompromis cały czas jest daleko – na tyle daleko, by 'nadgryźć’ część rozgrywek sezonu 2011/12. Szkoda.
Koszykarzom trochę współczuję – sam, gdy nie mogę grać w kosza przez jakiś czas, nie czuję się z tym za dobrze, a co dopiero oni, którzy temu sportowi poświęcili swoje życie i jest to ich miłość, a przynajmniej powinna być – nie wiem, jaka jest hierarchia Eddy’ego Curry’ego, najpierw koszykówka czy Burger King. Podobny dylemat mam w przypadku Gilberta Arenasa (kowboj ze Wschodu) i Michaela Beasley’a (smoke weed every day)
Oczywiście nie po wszystkich spodziewam się solidnego przepracowania tych wakacji. O ile ambitniejsi jeżdżą do Europy, Chin i tak dalej, o tyle wśród graczy NBA są również typowe leniuchy. Ci pierwsi będą rzucać piłkę do kosza, ci drudzy zaś będą rzucać opakowaniami po burgerach do śmietnika. Ci pierwsi, gdy zostaną wznowione rozgrywki, będą lepiej przygotowani do gry (chyba, że ktoś dozna kontuzji, tfu tfu tfu, pukam w niemalowane drewno), a ci drudzy będą.. musieli zwracać bony do McD.
Kogo widzę w tej drugiej grupie? Jak zawsze – wierzę w Curry’ego, który od lat mnie nie zawiódł i przoduje w dyscyplinie 'jedzenia sportowego’. Puka nawet do wrót Hall of Fame, gdzie otworzy mu Oliver Miller, James Naismith tego sportu.
Poza Curry’m wiceprzewodniczącym 'leniuchów’ będzie Michael Beasley i choć on nie para się jedzeniem, to również ma nieznośną dla drużyny Wolves pasję – smoke weed every day. Swoje rozgrywki Beas już zaczął – pod koniec czerwca został zatrzymany, zgadnijcie co przy sobie miał. Podpowiadam, że nie były to Werthers Original. Następnym polokautowym pączusiem jest Baron Davis. Jego przeszłość również była otoczona panierką z KFC, więc czemu i teraz nie usiąść w fotelu z Budweiserem w jednej ręce, a chipsami w drugiej? Przecież nikt nie zauważy.. Takiej wymówki nie ma Lamar Odom, który wraz ze swoją ukochaną Khloe Kardashian (albo Kim, czy to ważne?:)) biorą udział w reality-show. Powinien więc uważać na dodatkowe kilogramy, chociaż nie zdziwię się, jeśli Skittlesy z jego maszyny nagle i niespodziewanie znikną.
Na parkiecie możemy zobaczyć też więcej Grega Odena (chociaż jego to pewnie poza parkietem), Eltona Branda, Kwame Browna i innych już grubawych graczy. Już nie będę wymieniał innych leniuchów, choć gdybym był złośliwy, to na pierwszy ogień poszedłby Carmelo Anthony…ups, wydało się.
Yep Carmelo „Karmelek” Anthony zawsze jest i będzie podejrzewany o ten no… problem z wagą. On taki puszisty jest.
Przytyć to by się przydało Durantowi, ale nie wiem czy on da rade zjeść tyle hamburgerów :P
w niedawnym artylkule napisaliscie ze Kim Kardashian jest narzeczoną Krisa Humphriesa wiec sie zdecydujcie:P:)
Sprawdziłem, Khloe :D
mi się wydaje że do walki o zwycięstwo w tej konkurencji może włączyć się Zach Randolph.