Oklahoma City Thunder ma sobą kolejny sezon. Ciągle, do znudzenia, będę powtarzał, że to młoda drużyna i ich najlepszy czas dopiero nadejdzie. Teraz zebrali kolejną, dużą porcję niezwykle cennego doświadczenia. Przy tym jednak tworzyli naprawdę spore zagrożenie dla swoich rywali. Na koniec sezonu regularnego legitymowali się bilansem 55-27. Dzięki temu „Grzmoty” uplasowały się na czwartym miejscu w Konferencji Zachodniej. W Playoffs nie zwolnili tempa i również sporo namieszali. Dotarli do finału swojej konferencji. Tam musieli jednak uznać wyższość przyszłych mistrzów NBA, czyli Dallas Mavericks.
Co by nie mówić, to był naprawdę udany rok dla OKC Thunder. Mistrzostwa nie zdobyli, ale czy ktoś tego od nich oczekiwał? Wątpię. „Grzmoty” i tak stały się siła z którą każdy musi się liczyć i w chwili obecnej to jest najważniejsze.
W trakcie sezonu Oklahoma wzięła również udział w ciekawej wymianie. Szeregi „Grzmotów” zasilili Kendrick Perkins oraz Nate Robinson. W drugą stronę, do Boston Celtics, powędrowali Jeff Green i Nenad Krstic. Słychać było wiele głosów, że to bardzo dobry ruch dla Thunder. Z biegiem czasu mogę jednak przyznać, że osobiście spodziewałem się chyba troszkę więcej. Perkins nieźle pogrywał, ale mógł lepiej. Natomiast Robinson głównie borykał się z kontuzjami.
NAJLEPSZY ZAWODNIK:
Kevin Durant – bez wątpienia lider i najlepszy zawodnik Thunder. W głównej mierze od niego zależała gra ekipy z OKC. Durant ma niesamowite umiejętności strzeleckie i przekonał się o tym niejeden przeciwnik. Był w tym tak dobry, że został nawet królem strzelców. Jego średnie na mecz to 27.7 pkt, 6.8 zb oraz 2.7. as.
NAJWIĘKSZY POSTĘP:
Russell Westbrook – bardzo znacząco rozwinęli się James Harden oraz Serge Ibaka. Na mnie jednak największe wrażenie zrobił Russell Westbrook. Nie wyobrażam sobie ekipy Thunder bez tego przebojowego rozgrywającego. Razem z Kevinem Durantem stworzył wręcz zabójczy duet. Rywale miewają naprawdę duże problemy z jego zatrzymaniem na parkiecie. W niektórych meczach nawet „Durantula” został wyraźnie przyćmiony przez Westbrooka. Aby stać się jeszcze lepszym koszykarzem musi jednak jeszcze popracować nad pewnymi istotnymi elementami. Zbyt często oddaje zupełnie niepotrzebne i nieprzemyślane rzuty. Czyżby chciał na siłę, jak najszybciej zrobić z siebie gwiazdę największego formatu? W sezonie 2010/2011 Westbrook notował średnio na mecz 21.9 pkt, 8.2 as, 4.6 zb oraz 1.9 prz
NAJLEPSZY DEBIUTANT:
Cole Aldrich – w zespole Thunder pojawił się tylko jeden pierwszoroczniak. Jest nim właśnie Cole Aldrich. Nie miał konkurencji, więc na pewno możemy ustalić, że był najlepszym rookie w ekipie z OKC ;). Aldrich to podkoszowy wybrany z 11 numerem w drafcie 2010. Przyznam szczerze, że spodziewałem się po nim więcej. Wystąpił w zaledwie 18 spotkaniach. Jego średnie statystyki w meczu to 1 punkt oraz 1.9 zbiórki. Nic nie wskazuje, aby w przyszłości został gwiazdą NBA, ale jeśli będzie solidnie pracował to może zostać solidnym i przydatnym uzupełnieniem zespołu.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE:
Nate Robinson – wzmocnił Thunder już podczas sezonu. W poprzednich swoich zespołach pokazał, że coś tam potrafi. Potrafił zaskakiwać rywali kapitalnym wejściem z ławki. Natomiast w OKC nie pokazał praktycznie nic nie pokazał. Rozegrał zaledwie cztery spotkania w sezonie regularnym. Z samym Robinsonem wygrały kontuzje. Szkoda, bo mógł być naprawdę ciekawym uzupełnieniem „Grzmotów”. Kibice Thunder zapewne wierzą, że ten 27-letni zawodnik zdoła się jeszcze odbudować w kolejnym sezonie.
NAJWIĘKSZA NIESPODZIANKA:
Serge Ibaka – ten świeżo upieczony obywatel Hiszpanii zrobił duży krok w swojej karierze. Już w debiutanckim sezonie pokazał, że ma potencjał, a w kolejnych rozgrywkach jeszcze bardziej rozwinął skrzydła i nie zanosi się na to, aby na tym zaprzestał. Potrafi tworzyć szczelny mur podkoszowy. Jego bloki to czysta poezja. Bez wątpienia, bardzo ważny element Thunder. W sezonie 2010/2011 jego średnie statystyki w meczu wynosiły 9.9 pkt, 7.6 zb oraz 2.4 bl.
Najlepsze momenty sezonu dla Thunder
Warto też wspomnieć Nicka Collisona, który, według mnie, najlepiej w tych playoffach radził sobie z kryciem Wunderdirka. Nowitzki miewał naprawdę ciężkie chwile gdy miał przeciw sobie Collisona.
Mówimy o tym gościu co zanotował najgorszy sezon w karierze?
4,6pkt na mecz i 4,6 zb średnio podczas R.S.
Niestety jak dla mnie Ibaka go zjadł na śniadanie.
Co ciekawe nowo naturalizowany w Hiszpanii gracz zarabia prawie 3x mniej od Collisona..
Nie śledziłem OKC podczas sezonu regularnego, więc się nie wypowiem, bo się nie znam. Natomiast popieram JJ: Collison robił różnicę w playoffach i nie było tego widać w statystykach. Zresztą podczas meczów komentatorzy też to zauważali.
To trochę jak Joel Anthony w Miami. Jeśli spojrzeć na statystyki, to bez rewelacji. Ale po wyjściu na boisko naprawdę pomaga punktującym graczom. Nawet w MVP Magazynie o nim napisali w poprzednim numerze.
z Anthonym jest trochę inaczej, a jego wartość jest większa wg analiz.
Z tego, co któryś z kolegów pisał tutaj na stronie, sztab trenerski Miami prowadzi ponad 100 statystyk w różnych kategoriach i ciekawe ,że w ponad 60. liderem jest właśnie Kanadyjczyk. Nie LBJ a Joel;-)
MVP czerwcowe czytałem i oni również to tam zauważyli, ale Collison to wg mnie inna bajka.
Inna sprawa, że Collison mimo świetnej obrony wyglądał czasem bezradnie jak dziecko przy Dirku:)
Mówcie co chcecie ale Collison w tych spotkaniach robił różnicę na boisku, a statystyki nie oddają tego wszystkiego, co cenią najbardziej trenerzy, czyli te małe ale istotne rzeczy na boisku, których od nich wymagają. Był graczem od czarnej roboty, BRONIŁ i bez niego ten bilans również wyglądałby inaczej. Tych właśnie argumentów zabrakło, a to pierwsze, co rzucało się w oczy podczas tej serii play-off, jeśli ktoś rzecz jasna ją oglądał.
a my podsumowujemy sezon cały i nie jeden serial. sorry. mój komentarz powyżej. ponadto wynik 4-1 mówi sam za siebie. za parę lat nikt tego nie będzie pamiętał (bez obrazy)
Z fanów może i nie bo większość jedynie czyta, zamiast oglądać i opierają się na czyichś opiniach, zamiast wyrabiać sobie własne zdanie, jednak ludzie w środowisku ligowym takie właśnie rzeczy doceniają, co owocowało w przeszłości całą masą solidnych kontraktów dla takich właśnie wyrobników, gdzie na pierwszy rzut oka wg statystyk na nie nie zasługiwali. Co prawda Collison nie jest już w wieku na „takie” docenienie nie mniej jednak nadal gra w tej lidze. I coś jeszcze … bardziej właśnie pamiętane jest to co robi się w play-off, bo to prawdziwy sprawdzian umiejętności i psychiki dla zawodników aniżeli w RS, pod takim kątem patrzą przynajmniej na zawodników dziennikarze i coaching stuff.
nie wiem czy sięgasz pamięcią ale oczekiwania wobec Collinsona były całkiem spore wraz z jego wstąpieniem do NBA i takie 'role player’ to nie jest szczyt marzeń jego wcześniejszych trenerów czy Sonics. Warto dodać ,że sam gracz był nawet w kadrze USA na Mistrzostwach Świata w Indianapolis. Także wg mnie spadł mocno i na najwyższe zarobki po Durancie, Hardenie, Westbrooku to on nie zasługuje.
Wg redakcji nie zasługuje ani na wyróżnienie jako niespodzianka ani postęp, a Ibaka, Harden czy Westbrook mocno go wyprzedzili na przestrzeni całego sezonu.
Patrząc przez pryzmat całego sezonu Collison nie zrobił na mnie większego wrażenia. Wręcz uczynił krok wstecz. Spodziewałem się po nim czegoś więcej.