Kobryn znów punktuje
Za nami trzy spotkania na parkietach zawodowej ligi WNBA. Phoenix Mercury po trzech kolejnych porażkach w końcu wygrały. Dokonały tego nie byle gdzie, bo Prudential Center, czyli hali New York Liberty. Kolejnej z rzędu porażki w sezonie doznała natomiast Tulsa Shock. Tym razem najsłabsza drużyna ligi przegrała z Seattle Storm, w składzie której występuje Ewelina Kobryn.
Obrończynie mistrzowskiego tytułu nie miały problemów z wygraniem w Tulsie. Od początku znakomicie grały Sue Bird oraz Swin Cash, a to wystarczyło, żeby ograć najsłabszą drużynę ligi. –
Żeby pomóc drużynie od początku spotkania muszę być agresywna na parkiecie, a gdy mam otwarte pozycje do rzutów, to je oddawać i trafiać – powiedziała po spotkaniu Bird. – Wykonywaliśmy doskonałą pracę na zasłonach, a Sue doskonale z tego korzystała. To najlepsza rozgrywająca na świecie i fani w Tulsie mogli ją zobaczyć w tym meczu w jej najlepszym wydaniu – skomentował występ swojej podopiecznej trener Brian Agler.
Swoją cegiełkę dołożyła również Ewelina Kobryn. Polska środkowa spędziła na parkiecie prawie 6 minut, a w tym czasie zdołała oddać jeden rzut i zapisać na swoim koncie dwa oczka.
Po trzech porażkach z rzędu zawodniczki Phoenix Mercury były mocno rozdrażnione i szukały końca tej serii. Udało się dokonać tego w wyjazdowym starciu z New York Liberty, a sukcesu nie byłoby, gdyby nie doskonała postawa Penny Taylor.
– Ona była po prostu znakomita – oceniła występ swojej koleżanki z drużyny Diana Taurasi. – Taylor była jedyną zawodniczką, która w tym meczu dawała nam coś w ataku. Znalazła sposób na defensywę rywalek i doskonale z tego korzystała.
Taylor spotkanie zakończyła z dorobkiem 29 punktów, 4 zbiórek i 3 asyst. Australijka trafiła 8 z 13 wykonywanych rzutów z gry i wykorzystała wszystkie jedenaście rzutów wolnych. Taurasi również jednak była jedną z bohaterek swojego zespołu. W ostatnich 40 sekundach spotkania najpierw zdobyła punkty z wejścia pod kosz, potem dodała kluczową trójkę i team z Arizony mógł cieszyć się z sukcesu.
Jedną z przyczyn porażki dla Liberty była słaba dyspozycja rzutowa Cappie Pondexter, byłej zawodniczki Mercury. Ta co prawda zakończyła pojedynek z 13 punktami na koncie, ale trafiła zaledwie 4 z 19 rzutów z gry, w tym 1 na 8 zza łuku. – Nie oddawałam złych rzutów, czy rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Myślę, że to było bardziej w sferze mentalnej. Niekiedy po prostu takie mecze się zdarzają – skomentowała swój występ Capp.
Wyniki:
New York Liberty – Phoenix Mercury 84:91 (19:17, 17:25, 29:24, 19:25)
Nicole Powell 16, Plenette Pierson 15, Cappie Pondexter 13 oraz Penny Taylor 29, Diana Taurasi 16, Candice Dupree 10
Tulsa Shock – Seattle Storm 72:89 (16:23, 19:25, 20:14, 17:27)
Tiffani Jackson 16, Ivory Latta 13, Elizabeth Cambage 11 oraz Sue Bird 29, Swin Cash 23, Tanisha Wright 11
Chicago Sky – Los Angeles Sparks 84:88 (19:24, 16:27, 23:15, 26:22)
Erin Thorn 17, Epiphanny Prince 16, Sylvia Fowles 16 oraz Delisha Milton-Jones 19, Tina Thompson 14, Jantel Lavender 14
Info za: SportoweFakty.pl
Oglądałem mecz Mercury (nawet obstawiłem). Taurasi prawdziwa liderka, mecz jej nie szedł, nie mogła nic trafic, traciła piłkę, ale jak przyszło do crunch-time to zasadziła ładną trójke i nie myliła się z linii. Lol, szacuneczek