Wykorzystując przerwę lock outowo – wakacyjną znów sięgnąłem do historii by nieco przypomnieć Wam ciekawe postacie z przeszłości NBA. Dziś nie będzie o najlepszych czy najgorszych wyborach draftowych, niedocenianych czy przecenionych zawodnikach.
Dziś będzie o tych, których kariery miały być wielkie, ale z jakiś powodów im się nie udało. Na wstępie trzeba zaznaczyć, iż zapowiadali się jako fantastyczni gracze, prawdziwe perełki naboru, a talentu im nie brakowało.
Pięciu z nich miałem okazję oglądać podczas spotkań NBA. O dwóch, niestety, wyłącznie czytałem lub przeglądałem archiwalne filmiki na Youtube (poniżej prezentowane).
Tak czy owak zapraszam na kolejną porcję informacji z historii ligi, a może komuś z Was zaświta jakieś inne ciekawe nazwisko i podzieli się z nami informacjami?
1. Miał być jak Grant Hill (choć grał przed nim w lidze)
Bo Kimble (193 cm, niski skrzydłowy wybrany w 1990 roku do Clippers)- gwiazda uniwersytetu Loyola. Wybrany z nr.8 draftu,a wówczas wg. magazynów amerykańskich – skazany na sukces. Motorycznie i swoją wszechstronnością porównywany dziś z Grantem Hillem (dla młodszych fanów NBA)…Poza faktem iż, Pat Riley postawił na jego transfer do Knicks z Clippers niestety nic dobrego w jego karierze się nie wydarzyło.
Urazy i kontuzje w połączeniu ze słabą psychiką pozwoliły mu jedynie – na występ w filmie! Na uniwerku Kimble grał jak równy z równym przeciwko innym, przyszłym graczom NBA, ale mówi się, że miał za miękki charakter i był zbyt podatny na kontuzję by zrobić karierę w drużynie Knicks kierowanej przez Pata Riley’a.
…”Niebo jest boiskiem” zagrał tam głównego bohatera – kogoś na wzór siebie z czasów uczelnianych.
Fachowcy spekulowali, że problemem Kimbla była śmierć kolegi i partnera z drużyny Henka Gathersa/Southern University/i właściwie nigdy nie otrząsnął się z tego smutnego faktu.
Kimble podczas studiów wykonywał nawet rzut osobisty na wzór swojego zmarłego kolegi (w ten sam sposób). Jego średnie w NBA to 5,5pkt i 1,5zb.
2. Miał być jak Allan Houston (choć grał przed nim w lidze)
Willie Burton (203 cm wzrostu, wybrany w tym samym drafcie, co Kimble)- nr 9 draftu z Uniwerystetu w Minnesocie przez Miami. Najjaśniejszy punkt jego kariery to 53 pkt rzucone w hali Spectrum w Philadelphii w barwach Sixers …przeciwko Heat! Tym osiągnięciem poprawił on osiągnięcie samego Michaela Jordana z tej sali.
1994 rok i to wydarzenie to najlepszy moment kariery gracza, który imponował dużą łatwością rzutu i sporą dynamiką. Później stać go wyłącznie było na epizody w Hawks i Spurs oraz kilkudniowe kontrakty min.w barwach Hornets.
W 9 sezonach zaliczył średnie na poziomie 10 oczek i niespełna 2 zbiórek. Grał też w Europie czy Afryce, jednak bez rewelacji.
W gazetach amerykańskich, Burton, został okrzyknięty jako najbardziej niespełniony talent lat dziewięćdziesiątych.
Nikt z ludzi, którzy mieli z nim styczność nie potrafił ocenić, co zaważyło na tym, że nie został graczem wielkiego formatu. Skonczył zawodowe granie zaledwie po 4latach!
3. Miał być jak Michael Jordan
Leonard „Len” Bias, absolwent unwiersytetu Maryland i niedoszła nadzieja bostońskich Celtów. Uważany za nieprzeciętny talent na pozycji niskiego skrzydłowego, dzięki swoim umiejętnościom – świetnemu rzutowi z wyskoku i atletyzmowi połączonemu ze świetną techniką – zdobywał średnio 23 punkty i 7 zbiórek w meczu. Bardzo pochlebnie wypowiadał się o nim Mike Krzyzewski (obecny opiekun reprezentacji USA), który Biasa porównywał z talentem Michaela Jordana (zwróćcie uwagę na jego potężny wyskok z dwóch nóg!).
Kiedy nadszedł dzień wyboru w drafcie (17 czerwiec 1986), Bias powędrował do Celtów z numerem drugim, oglądając plecy wybranego przez Cleveland Brada Daugherty’ego.
Warto wspomnieć, że z dalszymi numerami wybrani zostali Jeff Hornacek czy Mark Price, a nawet Dennis Rodman!
Jednak dwa dni później wydarzyła się tragedia, gdyż ciało naszego bohatera zostało znalezione w pokoju akademika..
W organizmie koszykarza wykryto kokainę, która spowodowała arytmię i atak serca. Warto podkreślić, że od tego czasu zaczęła się prawdziwa wojna z narkotykami w lidze..Kto wie czy gdyby nie „prochy” nie byłby większą gwiazdą niż Paul Pierce czy Ray Allen. Niestety możemy tylko sobie po gdybać.
4. Miał być jak Karl Malone
Chris Washburn (211cm i 102 kg w momencie wstępu do ligi w ‘86roku), numer trzy tego samego draftu,co Bias, wybrany przez Wojowników. Na uczelni grał z Vinnym Del Negro czy Natem McMillanem.
Zawodnik umiejętnościami dorównywał Karlowi Malone’owi. Absolwent North Carolina State był typowany w trójce czołowych graczy uczelnianych obok Johna Williamsa (Cavs i Suns) i Danny’ego Manninga (Clippers, Hawks czy Suns). Co ciekawe Manning i Williams przegrali z kontuzjami, a Washburn sam z sobą..
Washburn nigdy nie miał dobrej reputacji, a wiele źródeł podaje, że w grze utrzymywał się dzięki trenerowi Jimowi Valvano, który stale krył i wyciągał z kłopotów swego podopiecznego.
Zawodnik ten miał problemy natury psychicznej – kradł (min. sprzęt stereo) – a także zażywał narkotyki.
Mimo tego utrzymywał średnie na poziomie 17 punktów i 7 zbiórek. Po wyborze w drafcie dośc szybko jego notowania spadły, gdy Washburn doznał kontuzji ścięgna w stawie kolanowym. Nadmiar złego, po zażywaniu lekarstwa doznał infekcji nerek !
W sumie zagrał w Golden State półtora sezonu i został oddany do Atlanty (średnie 3,1pkt i 2,4zb).
W czerwcu 1989 oblał po raz trzeci testy narkotyczne i został wydalony z ligi. Próbował jeszcze swych sił w innych, pół profesjonalnych ligach, a obecnie handluje nieruchomościami.
5. Miał być jak John Stockton
Bobby Hurley (183cm, 7. w drafcie 1993 roku) wybrany z numerem 7 do Kings, rozgrywający i gwiazda uczelni Duke, miał być kimś pomiędzy Johnem Stocktonem a późniejszym liderem wśród rozgrywających – Jasonem Kiddem.
Mistrz NCAA w latach 1991-92,był graczem dysponującym świetnym podaniem, wysokim boiskowym IQ i miał wyciągnąć Kings z chudych lat.
Wówczas gwizdami Sacramento była dwójka strzelców – Mitch Richmond i Wayman Tisdale (medaliści Igrzysk Olimpijskich), a Bobby Hurley miał ich obsługiwać dokładnymi podaniami. Wydawało się, że ma wszystko by wkrótce wstąpić w poczet najlepszych playmakerów w historii tego sportu..
Jeden z największych talentów na tej pozycji, a także w historii NCAA (numer 11 został zastrzeżony na uczelni) nie miał jednak szczęścia. Wracając do domu po grudniowym spotkaniu ligowym brał udział w kolizji samochodów i jego samochód został zmiażdżony przez innego kierowcę ciężarówki. Hurley nie miał również zapiętych pasów bezpieczeństwa, a urazy odniesione w kolizji zagrażały jego życiu (urazy klatki piersiowej). Pierwszy sezon zakończył ze średnimi na poziomie 4 punktów i 3 asyst.
Niestety po rehabilitacji wcale nie było lepiej i widać było, że ten wypadek zostawił duży odcisk na zdrowiu tego gracza.
W trzecim i czwartym sezonie w Sacramento grał już jako zmiennik i nie we wszystkich meczach, a rok później (97-98) został oddany do Vancouver.Tam też zakończył karierę w następnym sezonie (1997/98).
Najlepszy występ w karieerze, gdzie zaliczył 17 asyst, był przeciwko Lakers. Dziś doradza klubom NBA i jest skautem.
Hurley’a mogliśmy obejrzeć też w filmie „Drużyna Asów” obok Penny’ego Hardaway’a i Shaq’a O’Neala czy Calberta Cheanney’a.
6. Miał być jak Vince Carter (choć grał przed nim w lidze)
Wybrany przez Miami Heat – Harold Miner – nazywany „ Baby Jordanem ”. Numer 12. był graczem, który od czasów college’u dysponował bajeczną dynamiką i potężnym wyskokiem. Prawdopodobnie gdyby nie wielkie postacie O’Neala i Mourninga to Harold byłby w ścisłej czołówce tego znakomitego draftu. Leworęczny obrońca.
Absolwent USC (Uniwersytet Kalifornijski) pozostał w pamięci kibiców ze względu na dwa niezapomniane występy w konkursach wsadów. W 1993 w Salt Lake City, widziałem go po raz pierwszy. Budową przypominał atletę i silnego skrzydłowego o wzroście 195cm. Ale siła jego wyskoku i ewolucje, które wykonywał są porównywalne tylko z najlepszymi w historii.
Takie sławy jak Jordan, Wilkins czy nie grający już wówczas Erving przecierali oczy ze zdumienia, bo pojawił się ktoś, kto mógł ich godnie zastąpić. Dziś po latach można powiedzieć, że tylko Vince Carter robił bardziej nieprawdopodobne rzeczy na zawodowych parkietach (mając na myśli okres po Minerze).
Gorąco polecam film z jego akcjami.
Tymczasem po wygraniu konkursu wsadów słuch o nim zaginął, a ówcześni trenerzy Miami (min. Kevin Loughery) głośno wypowiadali się o słabych możliwościach defensywnych gracza, a także niskim koszykarskim IQ.
Jego występy to były kilkuminutowe epizody (zastępował Steve’a Smitha czy Glena Rice’a), a Miner tylko szukał okazji by znaleźć się w akcjach tygodnia (nie raz jego akcje były też nieudane – spawy!).
Średnie z dwóch pierwszych lat, na poziomie 10 punktów nie wyglądały tak źle.
Rok później nie obronił swojego tytułu w konkursie wsadów, ponieważ był zmuszony poddać się zabiegowi chirurgicznemu i kontuzja kolana nie zezwoliła na to i opuścił on 19 spotkań. Za to w ’95 roku miały znów nadejść jego dobre chwile.
Po roku przerwy znów znalazł się w konkursie wsadów i oczywiście akcjach tygodnia w NBA.
W finale podejmował zwycięzcę sprzed roku (z 1994) – Isiaha Ridera. Miner znów zachwycał wszystkich, nawiązując do najlepszych powietrznych ewolucji w historii ligi, wygrywając slam dunk contest.
Jednak to wszystko trwało krótko, a nasz bohater tracił w oczach trenerów i kolegów z drużyny, nie będąc należytym wsparciem dla młodych i ambitnych Heat.
Został oddany do Cleveland i tam trafił pod skrzydła Alvina Gentry’ego. Efekt był gorszy, a Harold nie zyskał zaufania ówczesnego coacha Cavs. Statystyki z 19 spotkań to 3 oczka i niecała zbiórka.. Harold próbował swych sił jeszcze w lidze letniej w barwach Toronto, ale w NBA już nie zagrał. Na karierę poza granicami USA nie pozwolił mu zapis w kontrakcie z NIKE.
7. Miał być jak Scottie Pippen (przynajmniej w ataku)
Richard Dumas zrobił prawdziwą furorę podczas finałów przeciwko Chicago w 1993r. Niski skrzydłowy z Tulsy, zadebiutował w NBA po roku nieobecności w Stanach i grze z Izraelu (Hapoel). Jak się później okazało Dumas zdecydował się na taki krok ze względu na testy antynarkotykowe , na których zrobienie się nie dał namówić.
Jednak jego 19 meczów w barwach Suns, w spektakularnym sezonie 1992-93 przy rekordzie 62-20 ,wywarło ogromne wrazenie na fanach. Średnie 15,8 pkt i 4,8 zb sprawiły ,że z nawiązką zastąpił kontuzjowanego wówczas, mistrza wsadów, Cedrica Ceballosa (lider pod względem skuteczności z gry w całej NBA). W finałach toczył świetne boje, nie raz grając jak równy z równym z Pippenem i Jordanem – blokując ich rzuty czy przechwytując piłki z ich rąk.
W ’95 powrócił do Phoenix tylko na ostatnie 15 meczów sezonu regularnego i już większość fachowców wiedziała, że Dumas ma problem z nałogiem. Zawodnik spędził sporo czasu pod kierunkiem słynnego trenera (prowadził Sixers i Spurs), który nie raz wyciągał koszykarzy z różnych opresji – Johna Lucasa. Rok naprzód, po odbyciu odwyku w klinice, wrócił do ligi w barwach Sixers(pod ręką Lucasa). Nie był to już ten sam Richard (nieco przybrał na wadze i nie był już tak dynamiczny).
Dumas rok później spróbował sił w Europie, a w sezonie 1998-9 zagościł w Pruszkowie w barwach Pekaeasu. Osobiście miałem okazję zobaczyć gwiazdę finałów NBA, podczas meczu Pruszkowa ze Śląskiem Wrocław.
Dumas był naprawdę świetny. Rzucał jak chciał, przez ręce ówczesnej gwiazdy Macieja Zielińskiego i właściwie sam toczył bój z późniejszym Mistrzem Polski (32pkt).
Nie zagościł on jednak u nas zbyt długo..
Oficjalnie zakończył karierę w 2003 roku, a grał już tylko w podrzędnych ligach.Potem słuch o nim zaginął i właściwie nie do końca wiadomo, co teraz robi i czym się zajmuje.
Na przypomnienie w mojej opinii jako utalentowani, ale nie spełnieni zasługują: Jay Williams (drugi wybór draftu do Bulls; przegrał przez wypadek motocyklowy coś ala Bobby Hurley), Roy Tarpley (do Dallas, podobnie do Washburna oblał testy antynarkotyczne), Ed O’Bannon (9 wybór do Nets w z ’95; w tym przypadku nie zagrała chyba psychika, a na uniwersytecie zbierał znakomite recenzje), Keith Lee (11.wybór Bulls w 1985) oraz Marcus Fizer (4.wybór Byków, chyba jeden z najbardziej przecenionych graczy; grał ostatnio na Ukrainie) czy Mateen Cleves (14. wybór do Pistons w 2000roku).
Wypadek Bobbiego Hurley’a pamietam jak byl opisany w magic basketball w 95r pod tytulem ”powrot zaswiatow”.
Adam Morrison, nr 3 draftu 2006 po dobrym 1 sezonie poważna kontuzja kolana
http://en.wikipedia.org/wiki/Adam_Morrison
Staty Morrisona w Gonzadze robiły wrażenie. Jako junior 28/5/2. Pierwszy sezon faktycznie miał solidny, chociaż grał dużo i na słabej skuteczności.
Z perspektywy czasu jak patrzysz na gościa to zastanawiasz się jak ktoś kiedyś mógł myśleć, że taki kolo będzie gwiazdą NBA albo przynajmniej niezłym rezerwowym!
Jak obejrzycie ten filmik też nie będziecie mieć wątpliwości :|
Filmik o niczym nie świadczy, można zmontować taki o np. bryancie :)
@Bargnani, ja kiedys ten filmik tez wrzucilem. Rzeczywiscie, Morrison odbija sie czkawka jak widac takze kibicom
Panowie ale nic o Minerze nikt nie mówi? widzieliście jego rzut z odejścia, wyskoku czy mega dobitki?