Ostatnio zastanawiałem się co sprawia, że tak chętnie wracam do spotkań z przeszłości. Oczywiście częściowo chodzi o wartość sentymentalną – powrót do lat młodości, itp., itd… Przede wszystkim jednak w dawnej NBA rządziły indywidualności.
Już mówię o co dokładnie mi chodzi. Podzielę zawodników na kilka kategorii, które były bardzo ważne w przeszłości, a teraz z różnych powodów zamierają. Wśród tych powodów niestety bardzo dużą rolę ma komisarz Stern, zarząd ligi i poszczególnych klubów.
Złotouści
W dawnej NBA nie brakowało graczy, którzy mieli wiele do powiedzenia i nigdy nie gryźli się w język przed kamerami/mikrofonami. Chodzi mi przede wszystkim o Chucka Barkley’a, Shaqa O’Neala czy Gary’ego Paytona. Spójrzcie w przeszłość i powiedzcie czy na wywiadach z nimi można się było nudzić? A co mamy teraz? Każdy wywiad jest według schematu: oni grali dobrze, my graliśmy lepiej ale bardzo ich szanujemy. Wiecie z czym mi się to kojarzy?
Podwórkowi gracze
W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Grając na podwórku z kolegami poza wynikiem zawsze ważne było to żeby pokazać kto rządzi. Wręcz ośmieszyć swojego rywala. Zrobić crossover jak Iverson czy Williams po którym przeciwnik będzie musiał się podnosić z ziemi, a gdy jest się w pobliżu kosza zrobić wsad i wykrzyczeć mu to w twarz. Gramy w obronie, robimy blok – to ja widzę w pamięci Mutombo machającego palcem – Not in my house! A teraz – jeżeli chwycimy obręcz na dłużej niż sekundę – faul techniczny, wykrzyczymy coś – faul techniczny. Pomachamy palcem w stronę rywala lub sędziego – faul techniczny, a w stronę kibica – kara pieniężna.
Twardziele
Nie chcę żeby liga była brutalna. Koszykówka to nie hokej. Z drugiej strony – koszykówka to nie piłka nożna i tutaj nie powinno się dostawać nagród za flopy, narzekanie i płacz. Na serio – ilu centrów czy silnych skrzydłowych obecnie idzie w górę gdy rywal chce zrobić wsad? 3? 4? Pozostali zamiast tego wolą liczyć na faul w ataku rzucając się w tył po dotknięciu przez rywala. 15 lat temu gdyby do mediów dotarła informacja, że po przegranym meczu zawodnicy danej drużyny popłakali się w szatni to nie mieliby życia do końca swojej kariery. A teraz? Słyszałem nawet głosy o tym, że to fantastycznie bo nie wstydzą się swoich łez…
Ekscentrycy
Gra w NBA dla wielu postaci w przeszłości była też okazją na wyrażenie siebie. Stąd znamy niezwykle barwnego Rodmana. Jak myślę o Pistons z najnowszej historii to przed oczami staje mi wielkie afro Bena Wallace’a. Mieliśmy pod dostatkiem takich osób jak Latrell Sprewell, Daryll Dawkins, czy Ricky Davis.
Mało? Scot Pollard, wspomniani już Rasheed Wallace i Charles Barkley czy Allen Iverson.
Tymczasem teraz przepisy ligi opisują nawet jak powinna wyglądać opaska na głowie i jak należy ją nosić – tylko logiem z przodu i do góry. W Pistons o mało nie wprowadzono przepisu zakazującego fryzury afro. Każda wypowiedź brzmi jak z kampanii politycznej, a próby zrobienia czegoś niesamowitego (jak wsad z linii rzutów wolnych JaVale’a McGee) są napiętnowane jako idiotyczne i próba poniżenia rywali…
Na koniec jeszcze jedna rzecz, która powinna być nawet na samym początku. Jeszcze kilka lat temu na każdą decyzję i każde zagranie można było reagować emocjonalnie – czyli po prostu po ludzku. Teraz nawet uśmiech po wsadzie w kierunku rywala może być odebrany jako zniewaga i ukarany przewinieniem technicznym. Do sędziego lepiej w ogóle się nie odzywać bo jak traficie na Kena Mauera…
…czy Joey’a Crawforda to możecie już liczyć kary finansowe.
Co Wy o tym sądzicie? Czy chcielibyście, aby elementy z mojej listy znów pojawiły się w najlepszej lidze świata? Czy może obecna liga jest lepsza?
To jest chore i zgadzam się z każdym powyższym słowem. Liga traci na tym bardzo wiele, każdy ma być szary i nijaki, a chyba o to chodzi nie tylko w NBA, ale i w życiu żeby uciekać od schematów i być indywidualnością. Oczywiście nie każdy musi zaraz głosić się z tym światu, ale to wprowadzało wielki koloryt jakigo brakowało i brakuje w każdym innym sporcie.
Ale taka chyba jest tendencja świata. Jeśli ktoś wpuszcza na boisko 10 dwumetrowych facetów, którzy grają za wielkie pieniądze i pod wielką presją to jak można liczyć, że będą się przytulać i głaskać. No tak zapomniałem, że homoseksualizm jest już dziś traktowany jako pozytywne zjawisko… Stern chce wyrzucić emocje ze strasznie emocjonalnego sportu dlatego zrobił się z tego cyrk, bo takie ograniczenia sprawdzić mogłyby się w curlingu czy siatkówce plażowej.
Zgadzam sie z kazdym punktem autora tego artykulu. Nowa NBA poprzez ograniczenia nie bedzie tak kolorowa liga jak kiedys. A niektóre przepisy sa poprostu dla mnie bezsensowne i idiotyczne (np ta mówiaca ze trzeba nosic opaske z logiem z przodu)
Również zgadzam się z autorem tekstu. Teraz zawodnicy mają byc zaprogramowani jak roboty i pozbawieni wszelakich uczuć i emocji. A właśnie wczesniej ta liga była taka barwna, zabawna, czasami brutalna, ale to sprawialo, ze czulo sie ta elektrycznosc w grze. Teraz na dachu kazdej hali siedzi pan komisarz i pociaga za sznurki przyczepione do rak, nog, a nawet glow zawodnikow. No coz, nie mamy na to zadnego wplywu, wiec mozna tylko westchnac i wlaczyc jakis mecz sprzed lat :) pozdro
Gdy ogladałem mecze Tłoków z ery „Bad Boys” a po chwili włączyłem jakiś mecz z ostatnich 5 lat po prostu smutno mi się zrobiło… naprawdę smutno. Takiej ligi jak z lat 80-90 już nigdy nie zobaczymy.
Autor textu trafil w sedno!!!!
potwierdzam. Mnie oprócz tej całej bezmyślnej, ułożonej otoczki najbardziej wkur… zmiany w samej grze. Tak jak zauważył autor, prawie nikt już nie skacze do bloku bo zgarnie faul. Zamiast tego pojawiły się jakieś flopy al’a piłka nożna. brrry
też się zgodze. Sama prawda
Dzięki i cieszę się, że jesteśmy tak zgodni :) Żeby nie było – niektóre z pomysłów ligi jak np. NBA Cares są strzałami w 10tkę, ale po usłyszeniu innych mam ochotę na klasyczny facepalm…
Ciężko się nie zgodzić z tym wpisem. Szczególnie do mojej głowy trafił ten fragment: „Gramy w obronie, robimy blok – to ja widzę w pamięci Mutombo machającego palcem – Not in my house!”. Jak gram w kosza to za każdym razem tak mam ;).
POZDRO!