Mecze rozgrywane na boisku w Kłajpedzie w świetle doskonałych widowisk rozgrywanych w innych halach były, nie ma co się oszukiwać, nudne i bez historii. Tylko w jednym spotkaniu mieliśmy jako-takie emocje, ale i tak faworyci spokojnie wyszli z nich obroną ręką
Belgia – Gruzja 59:81
Eurobasket 2011 w portowym mieście zainaugurowały dwie najsłabsze, ale dobrze znane polskim kibicom drużyny. Obie były naszymi rywalami w eliminacjach do tego turnieju, które potem okazały się prawie bez znaczenia. O ile na swoim boisku spokojnie ich ogrywaliśmy, o tyle na wyjeździe najedliśmy się sporo nerwów i wstydu. Okazuje się, że tylko Gruzini są „for real” i wręcz rozbili Belgów. Siła NBA była w tym spotkaniu przeważająca – Zaza Pachulia wygrywał pojedynki z Chrisem Beghinem i podłączył się do niego obwód – Vlado Boisza, Viktor Sanikidze i Tornike Szengelija. Grając drużynową i zbalansowaną koszykówkę Gruzini odnieśli pewne zwycięstwo.
Słowenia – Bułgaria 67:59
Kolejny mecz naszych starych znajomych – Bułgarów znamy przecież z poprzedniego Eurobasketu oraz z eliminacji. Tutaj było blisko, no może nie sensacji, ale na pewno dużej niespodzianki. Bułgarzy bardzo długo prowadzili, bo bliźniacy Iwanow oraz Earl Rowland (20, 9 zbiórek) nie zamierzali się poddawać. Znany z Prokomu Filip Videnow rzucił 14 oczek, ale to było niestety za mało. Znowu siła gwiazd dała o sobie znać. Erazem Lorbek przejął mecz, trafił z faulem na 61:59 i od tego momentu Bułgarzy do kosza nie trafili już ani razu, a Słoweńcy z wielkim wyczuciem kontrolowali grę. Zdobyli 11 ostatnich punktów. Ich gra jako faworytów grupy nie mogła się jednak podobać. Pozytywnie zaskoczyli waleczni Bułgarzy.
Rosja – Ukraina 73:64
To spotkanie było najbardziej zdominowane przez zawodnika z NBA. Andrei Kirilenko rzucił 20 punktów i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa nad Ukraińcami, w których szeregach błyszczał grający w hiszpańskiej ACB Siergiej Liszczuk (13). Taktyka Fratello nie wystarczyła na ogranych Rosjan z także wielkim trenerem Davidem Blattem i tak doświadczonymi koszykarzami, jak Wiktor Hrjapa, który był X-Factorem. Rzucił 8 „oczek”, miał po 4 zbiórki i asysty, był efektowny. Tuzin dołożył też Fridzon.
Słaba gra Belgii i tak sromotna porażka to jak dla mnie wielkie zaskoczenie na dzień dobry z E-B. Faison i Hervelle zawiedli. Spodziewałem się Gruzji w roli czarnego konia (obok BiH) ale aż tak widocznie pokonali Belgów na starcie. wow!
Męczarnie Słowenii to inne negatywne zaskoczenie. Widać grupa polska w eliminacjach zeszłego lata nie była aż taka słaba (a my graliśmy z Gortatem i Lampem).