Po drugiej kolejce spotkań w grupie B wiemy coraz więcej. Trudna sytuacja Włochów, dla których każda kolejna porażka może oznaczać pożegnanie z turniejem podczas gdy Niemcy, Serbia i Francja zmierzają po pewny awans do drugiej fazy. Łotwa i Izrael także mają jutro swój mecz ostatniej szansy.
Serbia – Łotwa (92-77)
Faworyzowana reprezentacja Serbii odniosła pewne zwycięstwo nad jedną z niespodzianek wczorajszego dnia – Łotwą. Najmłodsza drużyna Eurobasketu dzisiaj nie trafiała trójek z takim natężeniem jak poprzedniego wieczoru i nie miała żadnych szans w konfrontacji z pogromcami Włochów. Serbowie zaczęli od runu 11-0, a kwartę zakończyli 16 punktami przewagi. Entuzjazm po wczorajszym meczu udzielił się chyba trochę u coacha Łotwy. W S5 wypuścił on Davisa Bertansa – młodziutkiego strzelca, który zaliczył z Francją kilka ładnych rzutów. Dzisiaj trafił ledwie 1 z 6 i do tego miał problemy z faulami. W drugich 10 minutach spotkania grę Łotwy ożywili Dairis Bertans i Rihards Kuksiks. Ożywili ją na tyle, że doprowadzili do remisu w 17 minucie gry. Wtedy Serbowie, którzy już wczoraj mieli duże problemy ze złapaniem równego rytmu i utrzymaniem przewagi znów zaczęli uciekać. Savanovic do przerwy miał na koncie 12 punktów, a Teodosic 6 asyst. 3 kwarta była już tylko konsekwentną destrukcją. Świetny okres gry zaliczył Krstic, który w tej części zdobył 12 oczek. Ostatnie minuty to dzielna walka Łotyszy, którzy zdołali raz zbliżyć się do rywala na 6 punktów. Więcej nie dali rady i po drugim spotkaniu mają bilans 0-2, zupełnie odwrotny do Serbii.
Serbia: Krstic (23pkt/3zb), Savanovic (19pkt/5zb/2blk), Teodosic (9pkt/9ast), Paunic (10pkt), Perovic (9pkt/4zb)
Łotwa: Freimanis (19pkt/8zb), Kuksiks (16pkt/5zb), Blums (15pkt/3ast), Strelnieks (12pkt/3ast), Dai.Bertans (10pkt/3ast)
Francja – Izrael (85-68)
Mecz zaczął się od kilku niecelnych rzutów z obu stron, a pierwsze punkty padły po 2 minutach gry (2 osobiste Parkera). Świetnie w mecz wszedł duet Gelabale–Batum. Ta dwójka po 7 minutach miała łącznie 15 punktów. Już wczoraj można było zaobserwować zjawisko, że albo trafiają razem albo obaj mają duży przestój. Defensywwa Francji funkcjonowała na początku spotkania o wiele lepiej niż w starciu z Łotwą i dzięki temu, a także dobrej postawie z przodu prowadzili 24-14 po pierwszej kwarcie. Na tablicach szalał Kevin Seraphin. Podkoszowy Wizards w 10 minut gry zebrał łącznie 8 piłek. Trójkolorowi nie potrafili utrzymać przewagi i dobra gra Eliyahu oraz Davida Blu wyprowadziła Izrael na prowadzenie w 18 minucie meczu. Francuzi zakończyli kwartę runem 8-0 i dzięki temu prawie odzyskali całą przewagę. Strzelanie w drugiej połowie rozpoczął Tony Parker, który miał w tamtym momencie już 14 punktów. Obudził się Noah, a potem duet Batum-Gelabale znów wpakował rywalom 5 punktów. Teraz Francja grała o wiele pewniej. Wyrobionej wówczas przewagi nie oddali już do końca. Ostatnia kwarta to już raczej odpoczynek wielkich gwiazd, który wykorzystał Traore (4/6 z gry). Warto dodać, że Francja w trakcie meczu uzbierała 2 razy więcej zbiórek od rywala! (40-20 pod tym względem)
Francja: Parker (21pkt/8ast), Batum (15pkt/6stl), Gelabale (13pkt), Noah (9pkt/9zb), Traore (8pkt), Diaw (6pkt/8zb), Seraphin (5pkt/8zb)
Izrael: Eliyahu (15pkt), Halperin (15pkt), Blu (14pkt), Mekel (9pkt/3ast)
Niemcy – Włochy (76-62)
Moje przewidywanie przed turniejem sprawdziły się i Niemcy jednak okazali się zbyt mocni dla reprezentacji Włoch. Dirk i Chris, czyli prawdopodobnie najlepszy obok braci Gasol podkoszowy duet tej imprezy zdobyli sami 2 punkty mniej niż włoskie Big Trio. Fatalnie zagrał Andrea Bargnani trafiając ledwie 3 z 14 oddanych rzutów. Gallinari z gry też trafił ledwie 4/15, ale nadrobił to rzutami osobistymi. 13/43 – tak wyglądają statystyki włoskiej trójki kiedy włączymy Belinelliego – on także nie może odnaleźć się na tym turnieju. W odpowiedzi 14/30 gwiazd niemieckiej kadry. To spotkanie musiało skończyć się źle dla Italii, ale zacznijmy od początku. Pierwsza kwarta była zacięta, drużyny grały punkt za punkt, a na pierwszy plan wysunął się Nowitzki wraz z Gallo. Ostatecznie Włosi prowadzili 18-16, ale zaraz po rozpoczęciu następnych 10 minut gry stracili prowadzenie. Mimo trójek Bargnaniego i Mancinelliego Azzurri przegrywali do przerwy 36-30. Potem znowu mieliśmy zaciętą rywalizację, wynik był wręcz na styku, a na niecelne rzuty nie trzeba było zwracać uwagi. Taki stan trzymał się do około 3 minut przed końcem. Wtedy coś pękło i Niemcy zaczęli trafiać wszystko, a ich rywale wręcz odwrotnie. W 3 minuty Włochy straciły 14 punktów. Defensywa nie istniała, ofensywa też. To była lekcja, już druga lekcja dla drużyny Pianigianiego. Z Serbią było podobnie, tak jakby ktoś nagle wyłączył obronę, zgasił światło. Tutaj tak jak wczoraj zwrócę uwagę na to jak dobrze Niemcy pracują w obronie. Tak jak z Izraelem odcięli Halperina i Blu tak samo dzisiaj zrobili to z graczami jeszcze większego formatu.
Niemcy: Nowitzki (21pkt/12zb), Kaman (17pkt/17zb), Benzing (14pkt/2ast), Schaffartzik (11pkt/5ast/3zb), Herber (6pkt/4zb)
Włochy: Gallinari (17pkt/11zb/2stl/2blk), Belinelli (15pkt/5zb/4ast), Mancinelli (11pkt/3zb/3stl), Bargnani (8pkt/5zb/2blk)
Kaman znów zrobił różnicę w perspektywie braku mocnego vis-a-vie na tej pozycji od strony włoskiej i w nawiązaniu do wczorajszego meczu Włochów z Serbią.
Izrael z kolei przeżywa prawdziwy koszmar drugi mecz z rzędu a brakuje tylko Casspiego..
Kaman robi różnice, niespodziewałem się, że aż tak zdominuję deskę, dobrze dla LAC, i rzecz jasna Niemcom:)