Autor: Mateusz Trybulec (Wysoko nad obręczą)
W historii NBA było wiele niezrozumiałych decyzji transferowych, nieprzemyślanych wyborów w Drafcie, zaskakujących werdyktów sędziowskich i innych wydarzeń, które w oczach zwykłego kibica mogą wyglądać, jakby nie były wynikiem przypadku, tylko świadomej ingerencji z zewnątrz. Narodziło się tym samym wiele teorii spiskowych, które rzekomo ujawniają machinacje stojące za tymi nienaturalnymi wydarzeniami i wskazują palcami manipulatorów – najczęściej wymienianą w tym kontekście osobą jest bezsprzecznie David Stern.
Praktycznie od początku swoich rządów, obecny komisarz wzbudzał kontrowersje. Młody prawnik, który szybko awansował na najwyższe stanowisko i który szybko dał się znać, z jednej strony, jako sprawny zarządca dążący za wszelką cenę do popularyzacji NBA, a, z drugiej strony, jako twardy i bezwzględny szef. Jego 27-letnia, dyktatorska piecza nad ligą zdążyła przysporzyć mu równie wielu zwolenników jak i przeciwników. Każda oznaka nieposłuszeństwa, nawet ta najmniej groźna, jest surowo karana przez Sterna i wielu już przekonało się, że z komisarzem nie ma żartów.
Tam, gdzie panują autorytarne rządy, gdzie nie ma przejrzystości działań i w grę wchodzą ogromne pieniądze, tam muszą pojawiać się teorie spiskowe. Nie dziwią zatem niezliczone historie nacisków na sędziów, jednostronnych transferów, manipulacji loteriami draftowymi, które pojawiły się od 1984 roku (początek władania Sterna) w świecie NBA. Choć większość z tych rzekomych machinacji dotyczy różnych sfer, wszystkie są wyjaśniane jedną ideą, którą nazwę teorią matką, a która brzmi.
Dobro wielkich miast jest najwyższym prawem
Wielu uważa, to właśnie hasło jest wyryte nad wejściem do tajnej siedziby Davida Sterna, znajdującej się na pustyni w stanie Nevada w tzw. Strefie 51 [tak, a co, myśleliście, że badają tam UFO?], a przynajmniej chcieliby, żeby tak było. Niestety hasła w barbarzyńskich językach nie brzmią dobrze, dlatego sformułujemy naszą teorię matkę w języku prawdziwych erudytów (przy okazji zmieniając czcionkę, co doda hasłu więcej powagi):
Z logicznego punktu widzenia, zasada ta jest bardzo sensowna – ile osób oglądałoby Finały NBA, w którym spotkają się drużyny Phoenix Suns i Atlanta Hawks? Wiem, że to w obecnych realiach brzmi jak żart [wchodzą Suns do finału, a tam Hawks], ale, jeżeli przyjąć taki hipotetyczny finał, to na pewno nie moglibyśmy się spodziewać tego, że pobije on rekordy oglądalności. Ludzie wolą oglądać pojedynki pomiędzy wielkimi miastami, a już najlepiej legendarne pojedynki, jak Lakers-Celtics, lub wielkimi gwiazdami (Allen Iverson, Kobe Bryant, Lebron James, Dwayne Wade, Tim Duncan, itd.). Im więcej widzów – tym większe wpływy dla NBA. Proste, prawda?
Faktem jest, że od 1980 roku w ostatnim etapie rozgrywek występowała przynajmniej jedna z następujących drużyn – Boston Celtics, Chicago Bulls, Detroit Pistons, Dallas Mavericks, Houston Rockets, Los Angeles Lakers, Miami Heat i San Antonio Spurs. Idąc dalej, od tego samego roku, przynajmniej jeden z tych zawodników grał w Finałach – Magic Johnson, Larry Bird, Isiah Thomas, Michael Jordan, Hakeem Olajuwon, Tim Duncan, Dirk Nowitzki, Dwyane Wade albo Kobe Bryant. Wszystko to są wybitne nazwiska i wybitne kluby z dużych miast. Niektórzy uważają, że jest to kwestia umiejętności, niektórzy widzą w tym dowód na manipulacje władz NBA.
Nie mogłem pozostać obojętnym wobec tych wszystkich teorii spiskowych. Postanowiłem zatem zrobić serię artykułów, w których zabawię się w Pogromcę Mitów i zweryfikuję najsłynniejsze z teorii, które próbowały doszukiwać się na kartach historii NBA świadomych, zewnętrznych ingerencji. Podobnie jak Jamie i Adam, ocenię badane scenariusze jako obalone, prawdopodobne lub potwierdzone. Nie możemy dłużej żyć w nieświadomości i zakłamaniu, dlatego zakładam ochronne okulary i zabieram się do roboty! Będę sprawdzał teorie w kolejności chronologicznej – na początek wezmę pod lupę Draft 1985 i szczęśliwe losowanie dla Nowego Jorku.
CZĘŚĆ 1: Wygrana loterii draftowej 1985 roku przez Nowy Jork.
Rok 1985 był przełomowy w historii Draftu NBA – po raz pierwszy zdecydowano się wtedy na zniesienie zasady, w której najgorsze drużyny miały pierwszeństwo w wyborze pierwszoroczniaków (dodatkowo o wyborze z pierwszym numerem decydował rzut monetą pomiędzy najgorszymi drużynami z dywizji). Ze względu na to, że wiele drużyn, które nie miały szansy na playoffy walczyło o jak najgorszy wynik (co w oczywisty sposób obniżało poziom sportowy ligi), w kolejnych latach o kolejności wyboru w pierwszej rundzie Draftu miało decydować losowanie, nazwane loterią. Koperty z nazwami klubów, które nie dostały się do rozgrywek posezonowych, były wrzucane do wielkiego bębna i o tym, który będzie wybierać jako pierwszy, decydował ślepy los. Każda z drużyn miała jednakowe szanse na wylosowanie numeru 1. Pozostałe kluby wybierały zgodnie z bilansem wygranych-przegranych.
W 1985 roku do Draftu zdecydował się przystąpić Patrick Ewing, megagwiazda ligi akademickiej, przez wielu widziany jako przyszły dominator w zawodowej koszykówce. Jednocześnie, w pierwszej w historii loterii Draftu, szanse na złowienie utalentowanego centra miało miasto z największym rynkiem dla NBA i prawdopodobnie najsłynniejszy klub ligi, który od początku lat 70 nie potrafił odnieść spektakularnych sukcesów – New York Knicks. Świetna okazja, żeby ukartować przebieg losowania tak, aby to Wielkie Jabłko wybierało z numerem 1, prawda? Przyniosłoby to na pewno wielkie dochody NBA, bo jak wiadomo, wielkie miasta trzeba promować. Pytanie tylko, w jaki sposób tego dokonać.
Istnieją dwie najbardziej sensowne teorie spiskowe dotyczące tego, w jaki sposób ułatwiono Davidowi Sternowi wylosowanie koperty z Nowym Jorkiem i nimi właśnie zajmiemy się w tym artykule.
1) Teoria zagiętego rogu.
Przez długi czas, zwolennicy teorii spiskowych mogli tylko używać swojej siły perswazji, aby przekonać innych do swojej wersji przebiegu wydarzeń – wielu przekonywało, że koperta z napisem New York Knickerbockers została zagięta i dzięki temu komisarz mógł bez problemu wyciągnąć ją jako pierwszą. W erze Youtube’a, każdy może zobaczyć w Internecie nagranie ze słynnej loterii z 1985 roku i, jeśli dobrze się przyjrzeć kopercie wyciąganej przez Sterna, to faktycznie ma ona lekko zagięty róg. Miał on rzekomo być zagięty w czasie wrzucania do bębna – jeżeli przypatrzycie się, to asystent wkładający koperty ze wszystkimi obchodzi się ostrożnie, rzucając je w kierunku od siebie, oprócz czwartej, którą uderza o ścianę bębna rzucając ją w kierunku do siebie.
Czy rzeczywiście mogło to spowodować zagięcie rogu? Wydaje mi się, że uderzenie było zdecydowanie za słabe, ale nie da się tego dokładnie stwierdzić, więc przyjmijmy, że rzeczywiście wygięło ono róg koperty. Oglądając klip możemy też niezaprzeczalnie stwierdzić, że, przed włożeniem do bębna, żadna z kopert nie miała zagiętego rogu.
Zrobiłem analizę klatka po klatce, ale, niestety, kiepska jakość nagrania uniemożliwia dokładne śledzenie, od początku do końca, trasy przemieszczania się koperty nr 4. Zauważyłem jednak inną rzecz – w czasie, gdy szef ochrony NBA wykonuje jeden z ostatnich obrotów bębnem, na górze widać wyraźnie kopertę z zagiętym rogiem.
To nie jest tylko zaburzenie obrazu – na kilku kolejnych klatkach widać ciągle zagięty róg.
Obserwacja dalszego przemieszczania się tej koperty nie jest łatwa, ale jest przynajmniej wykonalna (w przeciwieństwie do śledzenia koperty nr 4). Po uważnej analizie, zauważymy ją też w czasie ostatniego obrotu bębnem (choć bardzo niewyraźnie) – nadal widoczny jest zakrzywiony róg.
Po zamieszaniu, koperty formują coś na kształt litery V, a ta, którą ostatnio obserwowaliśmy, znajduje się po drugiej stronie bębna, w kupce, do której nie sięga David Stern.
Wniosek jest taki, że nie tylko wylosowana koperta miała zagięty róg, co całkowicie obala tezę, że pomógł on w wyborze komisarzowi ligi. Zagięcie było zwyczajnie wynikiem uderzeń o ściany bębna w czasie obracania.
Tę wersję spisku można w jednoznaczny sposób uznać za obaloną.
2) Zamrożona lub schłodzona koperta.
W innej wersji historii o sfingowanej loterii Draftu, koperta z logiem klubu z Nowego Jorku została wcześniej zamrożona lub schłodzona tak, aby David Stern mógł, nie patrząc do środka bębna, wylosować Knicks.
Koperty używane w czasie draftu w roku 1985 nie były oczywiście zwykłymi kopertami, które można kupić na poczcie. Nie wiadomo dokładnie, z czego były wykonane, ale po wyglądzie i dźwięku, które wydają przy otwieraniu, można domniemywać, że były zrobione z bardzo twardego papieru technicznego.
Na cele eksperymentu, kupiłem taki karton i wykonałem 7 grubych pasów, które będą zastępowały koperty. Jedną z nich oznaczyłem napisem Knickerbockers i będę starał się ją wylosować.
Najpierw jednak, rzecz jasna, włożymy kopertę na jakiś czas do lodówki, aby mogła się ochłodzić. Szklanka izoluje kopertę od podłoża i ścian, żeby nie złapała niepotrzebnej wilgoci.
Po kilku wcześniejszych kontrolach, stwierdziłem, że po pół godziny karton jest już w maksymalnym stopniu schłodzony i można przystąpić do losowania. Pomiędzy kopertami nie ma wyraźnej różnicy kolorów, która zdradzałaby różnicę temperatur.
Myślałem o tym, żeby koperty wrzucić do miski, ale w końcu David Stern losował z bębna, więc ja też chcę losować z bębna. Oto bęben maszyny losującej:
Następuje zwolnienie blokady i przechodzimy do losowania kartonu z Knicks. Dla wzmocnienia efektu, ogrzałem sobie ręce.
Po porządnym wymacaniu wszystkich kopert, znalazłem chyba tę właściwą.
Niestety, może za drugim razem się uda.
Znowu nie. Może za trzecim.
Szczęśliwa koperta niestety straciła ciepło niedługo po wyjęciu z lodówki i rozpoznanie jej w stosie innych nie było możliwe. Może jednak zwykła lodówka nie wystarczy i należy zamrozić kopertę? Trzeba to sprawdzić – włożymy Knickerbockers do zamrażarki.
Po odczekaniu kilku chwil, mamy zamrożoną kopertę. Tym razem także nie widać, żeby schłodzony karton różnił się od pozostałych.
Przystępujemy do ponownego losowania.
Próba nr 1.
Próba nr 2.
Próba nr 3.
Za trzecim razem udało mi się wylosować odpowiednią kopertę, ale to był wyłącznie przypadek – nie byłem w stanie wyczuć różnicy temperatur, choć przez dłuższy czas mieszałem koperty. David Stern nie przerzucał sobie kopert w dłoni, tylko lekko obrócił, ale wyciągnął z tej kupki, którą chwycił za pierwszym razem. Nawet jeśli od razu trafił na odpowiednią kopertę, to nie ma możliwości schłodzenia jej do takiej temperatury, by było to odczuwalne za pierwszym dotknięciem.
Jak pewnie zauważyliście, badanie to nie było prowadzone do końca na poważnie, ale tym niemniej przyniosło wymierne rezultaty – teoria została empirycznie obalona. Wygląda na to, że Nowy Jork miał po prostu niezwykłe szczęście. Zresztą ich wybraniec okazał się pechowym zawodnikiem i nie przyniósł im żadnego tytułu mistrzowskiego, więc inne drużyny powinny się cieszyć z wyników losowania.
Ja do teorii spiskowych dodał bym sędziowanie w 7 meczu WCF pomiędzy Lakers i Kings. Co tam Sacramento dostało kilka fauli to jest nieporozumienie, a LA nic!!
hehe – dobry artykuł, lubię:)
@Kris Spiski są ułożone chronologicznie – wspomniany przez Ciebie mecz jest już w przygotowaniu ;)
dobry art.
tak jeszcze na chwilę zatrzymam się przy tych dużych miastach ;)Miami to taki amerykański odpowiednik powiedzmy Koszalina czy Cleveland Zielonej Góry, a to przecież zespoły, które mieliśmy w ostatnich latach w finałach :)
Świetny artykuł! Czekam na ciąg dalszy.
Co do finałów Lakers-Kings, to jako fan Lakers mam nadzieję, że ten mit zostanie obalony.
Archiwum X wiecznie żywe. Fajny artykuł, czekam na kolejne.