Na środę w Kownie zaplanowano dwa spotkania ćwierćfinałowe Eurobasketu 2011. W pierwszym zmierzą się Hiszpania ze Słowenią, a wieczorem Litwa z Macedonią. Zapraszamy na krótką zapowiedź wcześniejszego meczu.
Hiszpana – Słowenia (17.00 – TVP Sport)
Rozważając szanse innych zespołów w meczach przeciwko Hiszpanii, zawsze się zastanawiam czy takowe w ogóle istnieją. Można śmiało powiedzieć, ze na każdej pozycji ekipa z Półwyspu Iberyjskiego ma przewagę, którą Słoweńcom piekielnie ciężko będzie zniwelować.
Słowenia jest jedną z największych negatywnych zagadek tych mistrzostw. Goran Dragic (9.8 pkt., 3.6 zb., 3 ast., 39.4% FG) miał być liderem po obu stronach parkietu, ale niestety głównie w ofensywie zawodzi na całej linii. Może za dużo spodziewałem się po zawodniku Houston Rockets, ale mimo wszystko powinien dostarczać przynajmniej 6-7 punktów więcej.
Właśnie ze zdobywaniem punktów największe problemy ma Słowenia. W całym turnieju jej zawodnicy rzucają średnio tylko 68 na mecz, przy 40% skuteczności. Zaledwie raz przekroczyli granicę przyzwoitości, czyli 70 punktów (87 z Gruzją).
Główna siła Słowenii teoretycznie powinna opierać się na bardzo utalentowanych graczach obwodowych. Także ta statystyka jest dla nich fatalna. Zaledwie 25% trafianych „trójek”. Sam G. Dragic rzuca z kompromitującą skutecznością 14.8%, a nadrabiają tą statystykę podkoszowy Erazem Lorbek (36%) i Jaka Lakovic (34.1%). To i tak daje tylko w sumie 6 celnych rzutów zza łuku na mecz. Przy sile jaka dysponują Hiszpanie w pomalowanym, to zdecydowanie za mało.
Podopieczni Bozidara Maljkovicia muszą w tym meczu grać szybko piłką po obwodzie i liczyć, że rzuty będą wpadały. Pod koszem sam Lorbek (11.4 pkt., 5.4 zb., zaledwie 40.7% FG) nie będzie w stanie przeciwstawić się trójce Gasol – Gasol – Ibaka.
To ci trzej zawodnicy sę zmora da kolejnych drużyn, po których przejeżdża się Hiszpania. Z całym szacunkiem dla Mirzy Begica i jego wzrostu oraz umiejętności, przy braciach Gasol powinien mieć pierwsze problemy z faulami po kilku czterech-pięciu minutach od pojawienia się na parkiecie. Na kilka minut zagrożeniem dla wysokich graczy Hiszpanów może być silny Uros Slokar.
Do poziomu Pau (25 min., 20.4 pkt., 5.7 zb., 1.6 blk.) zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Marc natomiast był bardzo pożyteczny już w poprzednim sezonie w barwach Grizzlies, ale nigdy nie odgrywał tak wielkiej roli w reprezentacji. Po tym turnieju śmiało można zacząć mówić o nim jako o najlepszych środkowym na Starym Kontynencie.
O sile podkoszowej Hiszpanów napisano już wszystko i ciężko znaleźć w niej choć odrobinę niedoskonałości. Na pozycjach obwodowych rządzą Jose Manuel Calderon (4.5 pkt., 2.9 zb., 2.6 ast., 18 min.) i Juan Carlos Navarro (14.8 pkt., 3.4 ast.). Ten drugi trafia świetne 42.3% za trzy i wykorzystuje ta broń głównie w momentach kiedy jego obrońca podwaja gracza podkoszowego. Może trafiać seryjnie i choć nie penetruje już tak chętnie jak kiedyś to Dragic i Lakovic będą mieli mnóstwo roboty przy upilnowaniu gracza Barcelony.
Rudy Fernandez nie jest już tak ważna opcją ofensywną jak w poprzednich latach, ale dalej daje zespołowi niesamowitą wszechstronność (8.5 pkt., 3.5 ast., 3.4 zb., 1.9 prz.) oraz powera w szybkim ataku.
Hiszpania będzie zapewne twardo bronić na obwodzie żeby powstrzymać ewentualne bombardowanie trójkami. Jeśli ich obrońcy zmuszą Słoweńców do kilku start, z których pójdą kontry i grania pod kosz to zwycięstwo powinno być lekkie i łatwe. Jeśli jednak to Słowenia zacznie od pierwszej minuty trafiać to przed długi czas mecz może być na styku. jest to jednak bardzo mało prawdopodobne i przewiduje łatwa wygraną braci Gasol i spółki.
You must be logged in to post a comment.