Autor: Mateusz Trybulec (Wysoko nad obręczą)
CZĘŚĆ 2: Sekretne zawieszenie Michaela Jordana.
Po krótkiej przerwie spowodowanej moim wypadem windusrfingowym do Chałup, wracam do pisania i do teorii spiskowych w NBA. W części drugiej zajmiemy się teorią, która jest (podobno) bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych, a dotyczy ona zagadkowej dwuletniej przerwy od koszykówki w wykonaniu najlepszego gracza w historii tej dyscypliny, Michaela Jordana.
Nie jest łatwo pisać o MJ’u. Przez 14 lat gry na poziomie niedostępnym dla zwykłych śmiertelników stał się człowiekiem-legendą i wytworzył wokół siebie taką aurę, że dla ogromnej ilości jego fanów (i ogólnie kibiców NBA) His Airness przestał być po prostu najlepszym graczem w historii – stał się religią. Myślicie, że przesadzam? Spróbujcie napisać na jakimkolwiek portalu koszykarskim negatywny komentarz na temat Jordana [i lepiej nie podpisujcie się swoim imieniem i nazwiskiem] – zostaniecie zniszczeni. Za każdym razem, kiedy ktoś ośmieli się wydać książkę, w której znajdzie się krytyka, a nie daj Boże jakaś statystyka, która by umniejszała zasługi MJ’a, Kościół Jego Powietrzności podnosi larum godne tego, jakie było udziałem hierarchów Kościoła katolickiego po wydaniu Kodu Leonarda da Vinci.
Nie jest to prawdą tylko w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych – w Polsce sytuacja rysuje się podobnie. W naszym przypadku kult Jordana ma też na pewno podłoże historyczne – pierwsze lata po upadku komunizmu były w naszym kraju rozkwitem wolności i mogliśmy w końcu czerpać pełnymi garściami wszystko, co najlepsze z Zachodu. USA, jako naturalny wróg znienawidzonego przez większość Polaków ZSRR, był krajem, który w najbardziej w tamtych czasach zachwycał. Stąd też ogromna popularność NBA w latach 90-tych, na której wychowała się większość obecnych kibiców koszykówki w Polsce. Ikoną i najlepszym towarem eksportowym ligi był w tamtym czasie Michael Jordan – jego nieludzkie i nieosiągalne przez innych zawodników wyczyny wyniosły NBA na szczyty popularności. Amerykańska zawodowa koszykówka była w Polsce transmitowana w publicznej telewizji, a na stanowisku komentatorskim siedział Włodzimierz Szaranowicz. Mimo ogromnej popularności dyscypliny, kibice mogli tylko marzyć o dostępności, jaką cieszą się dzisiejsi fani. Transmitowano tylko niektóre spotkania, z opóźnieniem, w godzinach przedpopołudniowych i najczęściej nie były to pełne mecze, tylko obszerne skróty. Tym samym większość wiadomości rozchodziła się pocztą pantoflową, co jeszcze bardziej pomogło ukształtować legendę Jordana. Ludzie wymyślali często nieludzkie historie na temat jego rzekomych dokonań – jego wielkość sprawiała, że wiele osób potrafiło uwierzyć w najbardziej absurdalne pogłoski. Mogłeś w tym czasie rozpowiadać w szkole, że Michael zrobił wsad robiąc salto i łapiąc piłkę nogami, a większość twoich kolegów przyjęłaby to za dobrą monetę.
Nie mam zamiaru w tym artykule w żaden sposób atakować Jordana – chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że w powszechnym mniemaniu jest on nie tylko najlepszym zawodnikiem w historii tej dyscypliny [pod czym podpisuje się obiema rękami], ale także ideałem drużynowego partnera i człowieka. Taki koleś, który przeprowadzi babcię przez ulicę i zdejmie kotka z drzewa. Niestety, w perspektywie całego życiorysu MJ’a, przeczy to prawdzie. Większość z nas obserwowało karierę koszykarską His Airness (i to w dodatku w mocno ograniczonej dostępności) po powrocie w roku 1995, kiedy dojrzał koszykarsko, a jako, że była to jeszcze epoka przed-Internetowa, to niewielu wiedziało cokolwiek o tym, jaki Jego Powietrzność jest poza parkietem. A brakowało mu wiele do ideału.
Michael posiadał jedną cechę, która pozwoliła mu osiągnąć wielkość, ale jednocześnie przysporzyła mu wiele kłopotów w życiu prywatnym. Jest chorobliwie uzależniony od wygrywania i nie potrafił znieść porażki. Jest to bardzo dobra cecha u koszykarza, ale poza parkietem trzeba czasem umieć się wyluzować. Jordan nie potrafił tego zrobić. Sam Smith, autor książki The Jordan Rules, przywołuje historię pewnego pojedynku w tenisa stołowego – MJ przegrał wtedy z jednym z kolegów z drużyny. Zaraz po tym postanowił kupić sobie do domu stół do ping ponga i ćwiczyć do chwili, aż pokonał nie tylko tamtego gracza, ale też wszystkich innych zawodników Bulls. Znanych jest też wiele innych opowieści, w których Jordan, w rozumieniu przeciętnego człowieka, po prostu przesadził. Pewnego dnia wdał się we wściekłą awanturę z trenerem Dougiem Collinsem, bo ten pomylił się (według niego specjalnie) przy liczeniu punktów w czasie sparingu. Chill out Mike.
Niestety kiepskie relacje z niektórymi ludźmi nie były jedynym kłopotem His Airness – na takich, którzy nie potrafią przegrywać czekają z otwartymi drzwiami kasyna i Jordan szybko wpadł w sidła hazardu.
Tutaj przejdziemy do głównego tematu, czyli naszej teorii spiskowej. Pamiętacie zaskakującą emeryturę Michaela z 1993 roku, która zaszokowała cały koszykarski świat? Nikt wtedy nie mógł uwierzyć, że 30-letni Jordan, będący wtedy (wydawałoby się) u szczytu swojej kariery, może tak po prostu odejść. To przekonanie potwierdziło się dwa lata później, kiedy Jego Powietrzność wrócił do NBA. Skoro tak szybko zmienił swoja decyzję, jaka była przyczyna rozstania z koszykówką?
Wersja, którą wszyscy znamy i przyjmujemy za pewnik:
Michael Jordan, załamany tragiczną śmiercią swojego ojca (został on zabity przez dwóch przypadkowych złodziei, kiedy spał w swoim samochodzie), postanowił spełnić jego odwieczne marzenie i stać się baseballistą. Jako, że właściciel Chicago Bulls, Jerry Reinsdorf, był jednocześnie właścicielem drużyny MLB, Chicago White Sox, MJ wybrał właśnie ten klub. Rozłąka z koszykówką okazała się jednak zbyt bolesna i po dwóch latach zdecydował się on wrócić.
Wersja spiskowa:
Michael Jordan znalazł się w 1993 roku w ogromnych problemach hazardowych – wszedł w kontakty z mafią i przegrał ogromną ilość pieniędzy na zakładach, z których część mogła dotyczyć meczów koszykówki. Kiedy liga i wydział sprawiedliwości zaczęły odkrywać ciemną stronę MJ’a, David Stern zaproponował mu ugodę – NBA zaprzestanie dochodzenia w jego sprawie (co pozwoli mu na zachowanie nieskazitelnego wizerunku) pod warunkiem, że uda się na krótką emeryturę, gdzie przemyśli kilka spraw. Po dwóch latach, His Airness czuje, że jest gotowy do powrotu.
Ciężko będzie wydać decydujący wyrok co do prawdziwości tej teorii spiskowej, ponieważ nie dysponujemy wieloma twardymi dowodami. Jest jednak kilka spraw, które dają do myślenia.
Dlaczego zawodnik obwołany powszechnie jako najlepszy w historii tej dyscypliny, będący u szczytu swojej kariery, miałyby rezygnować z gry po zdobyciu trzeciego z rzędu mistrzostwa, pierwszego takiego wyczynu od czasów mistrzowskich Celtics z lat 60-tych? Tym bardziej, że jego ówczesny trener i współautor sukcesów, Phil Jackson, gorąco namawiał go do kontynuowania mistrzowskiej serii? Niektórzy powiedzą, że śmierć ojca zniechęciła go do koszykówki. Nie jest to jednak zgodne z rzeczywistością – Jordan na długo przed tym tragicznym wydarzeniem planował zakończenie kariery. Pierwsze oznaki wypalenia pojawiły się latem 1992 roku – Sam Smith w swojej książce The Jordan Rules przywołuje słowa MJ’a sprzed obozu treningowego Bulls: Nigdy w swojej karierze nie przechodziłem przez coś takiego. Gram w koszykówkę całe życie i zawsze była to przyjemność. Ale teraz już tak nie jest. Jednego dnia jest w porządku. Następnego, nie chcę widzieć piłki do koszykówki. Nawet tuż przed swoim odejściem, Mike zapewniał, że decyzja o zakończeniu kariery zapadła na dlugo przed śmiercią ojca. Cytowany w The Jordan Rules Jerry Reinsdorf (ówczesny właściciel klubu z Chicago) wspomina, że Jordan często powtarzał, że chciałby zakończyć karierę po tym sezonie, ale on sam w to nie wierzył.
His Airness przekonywał, że przestał czuć koszykówkę po tym, jak poprowadził drużynę USA do złotego medalu na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 roku. Jest to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że The Dream Team rozjeżdżał wtedy wszystkich jak walec, a przeciwnicy byli bardziej zainteresowani robieniem sobie zdjęć z Amerykanami niż grą. Być może nieprzypadkowo, tamto lato było też początkiem hazardowych kłopotów Jordana – stanął on wtedy przed sądem w Charlotte, aby zeznawać w procesie Jamesa Boulera, karanego dilera narkotyków, oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy, z którym MJ przegrał 57 000 dolarów. Na początku, His Airness twierdził, że była to pożyczka na cele biznesowe, ale przez sądem przyznał, że skłamał, bo wstydził się swojego problemu z hazardem. W tym samym roku, policja odnalazła czeki na kwotę 108 000 dolarów, podpisane przez Jordana, przy zwłokach zamordowanego poręczyciela, Eddiego Dowa. Te pieniądze miały także pochodzić z zakładów. W 1993, biznesmen Richard Esquinas wydał książkę Michael & Me: Our Gambling Addiction . . . My Cry For Help!, w której twierdzi, że Jordan przez dwa lata przegrał z nim 1,252 milionów dolarów na pojedynkach w golfa. MJ potwierdził, że stracił duże sumy na rzecz Esquinasa, ale powiedział, że było to tylko 500 000 dolarów. Tego samego roku, media donosiły, że w nocy przed meczem numer 2 serii z New York Knicks (Bulls przegrali pierwsze dwa spotkania), Jordan był w kasynie Atlantic City i wrócił do swojego pokoju dopiero o 2.30. Jego koledzy z drużyny nie wierzyli w te pogłoski. Według nich było mało prawdopodobne, żeby MJ był w pokoju o tej godzinie – nie zwykli oni wracać o tak wczesnych porach. Wśród zawodników NBA, nocne wypady były rzeczą normalną.
Media jednak podniosły larum, liga zaniepokoiła się problemem hazardowym Jordana i wszczęła dochodzenie. Bulls ostatecznie pokonali Knicks w 6 meczach i sięgnęli później po tytuł mistrzowski. Latem, Jordan ogłasza, że stracił zapał do koszykówki, chciałby zakończyć karierę i spełnić marzenie ojca grając w MLB. Kilka dni później, NBA kończy dochodzenie w jego sprawie i oczyszcza go z wszelkich zarzutów.
Czy Michael Jordan został sekretnie zawieszony przez Davida Sterna? Na razie, nie istnieją żadne twarde dowody, które by na to wskazywały. Zastanawia szybkie zakończenie ligowego dochodzenia oraz słowa, które wypowiada Jordan w czasie ostatniej konferencji prasowej przez odejściem w 1993 (na filmie).
Za pięć lat, jeżeli wróci chęć do gry, jeżeli Bulls będą mnie chcieli, jeżeli David Stern pozwoli mi wrócić, może znów zagram.
Trzeba podkreślić, że Mike odpowiadał na pytanie, w którym nawet nie było słowa o Davidzie Sternie.
Z drugiej strony, światek NBA zna wiele przypadków ludzi, którzy zrobili wielkie pieniądze na książkach ujawniających skandale, np. wspomniany już Esquinas czy też, ostatnio, Tim Donaghy. Na pewno kilka osób musiałoby wiedzieć o rzekomej ugodzie Stern-Jordan i mogłoby sporo zarobić na ujawnieniu tego sekretu. Fakt, że przez tyle lat nic nie wyciekło mogłoby wskazywać, że teoria ta nie ma podstaw.
Nie można jej jednak w zupełności wykluczyć. Teoretycznie, takie porozumienie byłoby korzystne zarówno dla ligi jak i dla Jordana – ta pierwsza uratowałaby się od (prawdopodobnie) największego kryzysu w dziejach, po ujawnieniu gigantycznego skandalu z udziałem swojego zawodnika-ikony, a His Airness zachowałby swoją nieskazitelną reputację. Znawcy MJ’a wiedzą, że dbał on o swój wizerunek niewiele mniej niż o mistrzowskie pierścienie i na pewno nie mógłby znieść, gdyby media obwołały go czarną owcą.
Nie jesteśmy na razie w stanie ostatecznie potwierdzić, ani zaprzeczyć tej teorii. Osobiście nie wierzę w taki rozwój wypadków – wydaje mi się, że przy dzisiejszej powszechności Internetu jakieś szczegóły ujrzałyby światło dzienne. Jestem jednak w stanie uwierzyć, że Jordan stracił zapał do koszykówki z powodu swoich problemów z hazardem i stało się to przyczyną jego zaskakującego rozstania z NBA w 1993 roku. Teorię uważam za prawdopodobną.
Dzięki za ciekawy artykuł. Myślę, że w 1993 roku wszystko po części przyczyniło się do odejścia Jordana ale słowa „jeżeli Stern pozwoli mi wrócić” rzeczywiście są w takim kontekście ciekawe.
Jeżeli rozmowy odbywały się w bardzo wąskim gronie (Stern + jeszcze jedna osoba ze ścisłego kierownictwa ligi – Jordan + David Falk) to możliwość wycieku moim zdaniem jest prawie niemożliwa.
Temat opisywany był wielokrotnie i bardzo szeroko.
Trzeba pamiętać że Joran miał prawo być spełniony jako zawodnik: całkiem niezła kariera na uczelni, trzy tytuły, trzy razy mvp za sezon i finały, siedem tytułów najlepszego strzelca, dziewięć razy w allstar itd.
Jaka była prawda tego pewnie nigdy się nie dowiemy. W każdym razie dobrze że wrócił i dalej mogliśmy oglądać najlepszego gracza jaki kiedykolwiek bawił się w tą grę.
Zapomniałem napisać że tekst bardzo fajny. Dzięki.
Jesli chcial byc tak fanatycznie najlepszy, to wcale nie byl spelniony jako zawodnik w 1993, gdyz na ten moment byli tacy, nawet wspolczesni, ktorzy mieli wiecej tytulow, wiecej mvp – w tamtym momencie Magic, Bird, Jabbar maja porownywalna nazwioppjmy top „zwycieskosc i slawe”.
Teorię uważam za bardzo prawdopodobną.