Był już kiedyś u nas mecz numer 1 NBA Finals 1995. Młodzi Orlando Magic, Penny i Shaq, w których kochali się wszyscy kibice NBA. Ich przeciwnikami byli doświadczeni Houston Rockets. Po trzech spotkaniach zespół z Teksasu prowadził już 3-0. Jechał na Florydę zdobyć tytuł. Jak się skończyła ta wyprawa? Boxscore.
Mecz wieczoru. Magic – Rockets, NBA Finals ’95, game 4
Komentarze do wpisu: “Mecz wieczoru. Magic – Rockets, NBA Finals ’95, game 4”
Comments are closed.
Niewątpliwie to wspaniały występ mojego ulubionego, nigeryjskiego centra, ale widać już tutaj było fizyczną przewagę O’Neila. Hakeem dał się kilka razy łatwo zamknąć lub zablokować. Ta trójka na końcu to taka wisienka na torcie. Prawda jest taka, że miał klepę jak niejeden SG.
Natomiast to wspaniały występ Mario i Roberta. To oni ciągnęli bardzo grę. Siła Houston ewidentnie leżała we wszechstronności zawodników (Mario, Clyde, Robert, Sam, Kenny…).
Warto zwrócić uwagę na energię z trybun. Czegoś takiego nie widziałem już kilka lat.