Koszykarki Minnesoty Lynx nie wypuściły atutu własnego parkietu z rąk. W drugim finałowym meczu, prowadzone do boju przez perfekcyjną Seimone Augustus, zdołały ograć Atlantę Dream dzięki bardzo dobrej ostatniej kwarcie. Wśród pokonanych brylowała Angel McCoughtry, ale jej popisy strzeleckie nie wystarczyły na lepiej zbilansowane Rysice.
36 punktów przy doskonałej skuteczności w rzutach z gry (11/14), 8 zbiórek i 3 asysty – to liczby Seimone Augustus z drugiego meczu finałowego ligi WNBA. Liderka Rysic przechyliła szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu, dzięki czemy Lynx do mistrzostwa brakuje już tylko jednej wygranej. Liderka teamu z Minneapolis przestrzega jednak, że praca nie została zakończona.
– Do momentu, w którym nie wzniesiesz trofeum w górę, praca nie jest zakończona i musisz pozostać skoncentrowanym – stwierdziła.
Drugie spotkanie nie układało się długo po myśli gospodyń. Skręcona kostka Taj McWilliams-Franklin, problemy z faulami miała Maya Moore, a nieco obok meczu przeszła Rebekkah Brunson. To wszystko sprawiło, że po 30 minutach gry to Dream były bliżej zwycięstwa. Duża w tym zasługa Angel McCoughtry, która już po pierwzej połowie miała na swoim koncie 24 punkty.
W decydującej części meczu do ataku ruszyła jednak Augustus, której fani co chwilę głośno śpiewali „MVP”. Z pomocą swojej liderce przyszła jeszcze doświadczona rozgrywająca Lindsay Whalen, a to okazało się niezbędne do sukcesu. – Trzeba grać twardo – to jest podstawowa myśl. Sędziowie różnie interpretują różne akcje, ale tu trzeba grać twardo – powiedziała po spotkaniu rozgrywająca Lynx, odnosząc się również do słów „pokrzywdzonych” – w swojej opinii – przes sędziów przyjezdnych.
– Ja po prostu nie rozumiem wielu rzeczy, jakie zostały odgwizdane lub puszczone przez sędziów w tym meczu – krótko skomentowała wydarzenia na parkiecie Marynell Meadors, trener Dream. Ekipie z Atlanty nie pomogła nawet Erika DeSouza, która zdołała wrócić z turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich. Brazylijska środkowa wywalczyła 8 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki.
Wynik: Minnesota Lynx – Atlanta Dream 101:95 (22:28, 28:30, 19:16, 32:21)
Punktowały: Seimone Augustus 36, Lindsay Whalen 13, Jessica Adair 13 oraz Angel McCoughtry 38, Lindsay Harding 16, Iziane Castro Marques 14
Stan rywalizacji: 2:0 dla Minnesoty Lynx
Źródło informacji: SportoweFakty.pl
Dwa fakty trzeba podkreślić:
Dream ma fatalne czwarte kwarty w Finałach, praktycznie sama Angel musi gre ciągnąć a reszta to nawet osobiste zezuje (Castro Marques, wtf??).
Druga rzecz to niestety sędziowanie. Oglądałem spotkanie i błędów było sporo, do tego niestety większość na korzyść Lynx. Moore w 3q już miała ewidentny faul (jej szósty) – nie odgwizdano. W 4q szósty faul Lyttle to chyba sędzia wyczarował, powtórke puścili i nie było żadnego kontaktu, więc jeśli Sancho nie używała wu-du to nie wiem za co to przewinienie. No i te podyktowane osobiste w końcówce, cztery, może nawet sześć, głównie dla Augustus, to było po faulach megadyskusyjnych.
Aż żal było patrzeć na Angel, bo zapieprzała tam za trzech, a tu prawdopodobnie drugie Finals przegrane a potencjał ma iście dominujący (aż mi się skojarzył Jordan i początkowe porażki z Pistons).
Tyle ode mnie i tylko obawiam się czy jest sens oglądać 3 spotkanie, czy ktoś na górze nie patrzy zbyt „przychylnie” na Minnesotę