Przed sezonem 2010/2011 fani Cavaliers wierzyli, że LeBron James przedłuży z zespołem z Ohio kontrakt i już niedługo wykona wielki krok w stronę mistrzowskiego tytułu. W Cleveland mieli mieć lidera na kolejne lata i szansę na pasjonowanie się coroczną walką o najwyższe cele. Oczywiście prawdziwy scenariusz wszyscy znają, a ja wątek LeBrona skończę już w tym momencie. Zamiast tytułu było lanie, nawet 26 razy z rzędu… Zapraszam na podsumowanie sezonu w wykonaniu zespołu Byrona Scotta.
MVP
Antawn Jamison – nie spodziewałem się, że wybór najlepszego gracza w tak słabej drużynie może mi sprawić tyle problemów. Ostatecznie musiałem wybrać byłego zawodnika Wizards choć rozegrał tylko 56 spotkań (kontuzja pod koniec lutego wykluczyła go z końcówki sezonu). Dlaczego? Uznałem, że JJ Hickson był zbyt nierówny by otrzymać to wyróżnienie, a inny potencjalny kandydat Anderson Varejao wypadł przecież z gry po 31 spotkaniach… Wypada docenić, że w wieku 34 lat Jamison potrafił kręcić średnio 18 punktów na mecz (oraz 6,7 zbiórki). Oczywiście dlaczego spadła na niego rola lidera dobrze wiemy i choć można w dużej mierze na niego zrzucać winę za porażki to swoje w każdym meczu dokładał. Choćby 35 pkt i 10 zb w spotkaniu z Dallas. Przegranym…
Na Plus
JJ Hickson – 5 punków i 4 zbiórki w górę, a do tego 28 double-doubles. Niestety w Cleveland już się nie przyda i karierę przyjdzie kontynuować mu w Sacramento. Początek sezonu był dla niego niezły. 21 oczek na inaugurację, później 31 w starciu z Atlantą. Potem grywał już mniej minut i co za tym idzie statystyki były mniej imponujące. Rytm ponownie złapał w styczniu, od tamtego czasu grał w miarę równo, osiągał świetne wyniki na tablicach. Decyzja o oddaniu go do Kings za Omriego Casspi nikogo szczególnie nie dziwiła po wyborze w drafcie innego power forwarda – Tristana Thompsona.
Na Minus
Mo Williams – słynny już all star przynajmniej według mnie był największym rozczarowaniem w ekipie z Ohio. 13 punktów i 7 asyst to może statystyki przyzwoite, ale Mo mial tym sezonem potwierdzić, że i bez LeBrona jest w stanie być na parkiecie kimś więcej niż tylko starterem. Skuteczność na poziomie 38,5% w tym 26,5% za 3 nie kłamie i udziela nam dosyć jasnej odpowiedzi. Przypomnijcie sobie, że za tego gracza Clippers „oddali” Cavs młodego i perspektywicznego Kyriego Irvinga.
Pod obserwacją
Baron Davis – 3 numer draftu 99′ w Ohio rozegrał 15 spotkań. Ciekaw jestem ile do tej puli dołoży. Od następnego sezonu przybędzie mu nowy rywal (a już teraz ma obok siebie Sessionsa czy Gibsona. Kogoś będzie się trzeba pozbyć. Czy padnie na Barona? Na jego gruby kontrakt wielu chętnych się nie znajdzie, druga sprawa to stan kondycji, który u point guarda znanego z zamiłowania do jedzenia może być drastyczny. Przy jego nazwisku postawiłbym więc wiele znaków zapytania.
Rookies
Semih Erden – większość sezonu spędził w Bostonie. Dla Cavaliers zagrał w 4 potyczkach (raz jako starter) i osiągał średnio niewiele ponad 3 punkty. Kiedy nabierze doświadczenia na parkietach NBA może być naprawdę przydatnym rezerwowym. Już w Celtics przy napiętej rotacji nieźle spisywał się w tej roli.
Luke Harangody – kolejny były gracz Celtów. W Cleveland spisywał się całkiem nieźle ze średnimi 6,2 punktu i 4,2 zbiórki. Bez wątpienia musi poprawić skuteczność jeśli chce zaistnieć w najlepszej lidze świata.
Samardo Samuels – ostatni urodzony na Jamajce zawodnik karierę skończył w 2002 roku, a był nim nie kto inny jak Patrick Ewing. Teraz do ligi wkroczył forward urodzony w Trelawny na tej samej wyspie. W pierwszym sezonie wypadł naprawdę przyzwoicie. 7,8 punktu i 4,3 zbiórki przy 46% skuteczności (37 spotkań, 10 jako starter). Przypomnę, że w drafcie 2010 nie było na niego chętnych.
Manny Harris – także undrafted i także problemy ze skutecznością. 54 spotkania i przeciętnie 5,9 pkt na mecz.
Christian Eyenga – Kongijczyka Cavaliers wydraftowali z numerem 30 w 2009 roku. Do drzwi NBA zapukał on jednak dopiero w ubiegłym sezonie. Szansę raczej wykorzystał. Przez pewien czas był starterem swojego zespołu i zbierał całkiem niezłe recenzje. Zakończył debiutancki rok ze średnią 6,9 pkt na mecz. Na Top 10 poniżej możecie zobaczyć kilka jego efektownych akcji.
Coach
Byron Scott – pierwszy sezon w Cleveland był dla niego z pewnością dosyć bolesnym okresem. Bilans 19-63 i uniknięcie ostatniego miejsce w lidze to i tak sukces. Oczywiście Scott to coach, który wolałby pewnie sukcesy z innego zakresu (niż walka o 1 pick w drafcie…). Teraz będzie miał czas na przebudowę tego zespołu. Dostanie 2 chłopaków z tegorocznego draftu, Casspiego z Kings, a do gry wróci Varejao. Cały ten proces trochę potrwa, ale czarnoskóry trener będzie miał czas i możliwości by ułożyć tą drużynę po swojemu.
Podsumowanie
Sezon dla Cavs był koszmarem. Najpierw „The Decision”, potem 26 porażek z rzędu… Ale kiedyś zza chmur musiało wyjrzeć Słońce i przyszedł dzień, w którym szeregi niedawnego pośmiewiska ligi zasilił Kyrie Irving. Lockout właściwie pozwala nam mówić tylko o tym co było i co będzie. Odgrzewać po raz kolejny tematu kompromitujących porażek nie ma sensu. Skupmy się na przyszłości. Co czeka kibiców w Cleveland? Wszyscy z niecierpliwością oczekują debiutu nie tylko numeru 1, ale także Tristana Thompsona. Nie liczmy na to, że te 2 postacie odwrócą całkowicie los nieszczęśników z Ohio. Być może za kilka miesięcy David Stern znów wyczyta kogo z numerem 1 wybrali właśnie Cavs. Dalsza przyszłość rysuje się jednak o wiele lepiej. Jest już fundament. Jest ktoś wokół kogo można ten zespół zbudować. Thompson w pierwszym sezonie będzie nabierał doświadczenia przy Jamisonie. Chłopak jest młody, zagrał w NCAA tylko jeden sezon. Irving, za którym podobna droga ma obok siebie Barona Davisa. To co wyniosą z pierwszego sezonu w NBA może zdecydować o tym jak szybko lub czy w ogóle uda im się kiedyś dojść do satysfakcjonującego ich i fanów poziomu. Numery nie zawsze przekładają się na późniejsze efekty.
You must be logged in to post a comment.