Przyglądaliśmy się już rzutom wolnym, tym lepiej wykonywanym i tym gorzej wykonywanym, z różnymi rytuałami, które mają pomagać zawodnikom. Spójrzmy teraz nieco na dalszy dystans i firmowe zagrania największych wirtuozów naszej ukochanej gry;-) Zacznijmy od ulubionego koszykarza każdego młodego zawodnika lat ’90 tych..
1. Michael Jordan i jego fade away jumper. Jeśli ktoś pamięta te dawniejsze finały Bulls z Lakers, Blazers i Suns lub już te po przerwie i krótkiej nieobecności Michaela – to największą bronią Jordana były rzuty, najczęściej wykonywane z lewej strony atakowanego kosza. MJ dostawał piłkę w okolicach 3-4 metra do kosza i plecami do gracza (jak i kosza) pracował nad swoją pozycją do oddania tego niezapomnianego rzutu. Kiedy obrońca stawał się bardziej agresywny (pamiętają go dobrze Byron Scott, Kevin Johnson, Gary Payton czy Bryon Russell czyli gracze desygnowani do krycia AIR’a) Jordan odwracał się ku linii końcowej i wyskakiwał w tył oddając rzut z wyskoku praktycznie nie do zablokowania.
2. Larry Bird, który nie imponował ani szybkością ani skocznością, a raczej umiejętnością zastawiania się i grą ciałem, miał wg mnie dwa firmowe rzuty. Pierwszy z nich to na wprost kosza i często z zawodnikiem 'na radarze’, kiedy wysoko wyciągniętą ręką z nad głowy wyrzucał piłkę oraz drugi, przy którym w podobny sposób do Dirka Nowitzkiego (oczywiście to WunderDirk się na Larrym wzorował;-) zdobywał teren na 4-5 metrze do kosza i na łuku, następnie opierał się o przeciwnika i z lekkiego odejścia rzucał sprzed nosa obrońcy. Perfekcja.
3. Jednym z moich ulubieńców był i jest Chris Mullin, który jeszcze lepiej niż Bird grał z piłką. Leworęczny, słynący z bardzo szybkiego nadgarstka członek Run TMC również jak Air Mike i Larry lubił operować piłką. Dostawał ją na dalekim dystansie i nie tylko mierzył, gdy pozycja mu na to pozwoliła, ale również starał się zawiązywać akcje swojej drużyny podejmując grę jeden na jeden. Praworęczni obrońcy mieli z nim prawdziwe urwanie głowy. Potrafił on rozpędzić się gdzieś z okolic 8 metra, zamarkować wejście na kosz, a po chwili wykonać krótki krok w bok (najczęściej z prawej strony) odskakując od rywala w kierunku linii bocznej boiska, pointując akcję – celnym koszem. Z czasem i biegiem lat Mullin rzucał jeszcze szybciej (dzięki długim rzutowym treningom piłka błyskawicznie opuszczała jego nadgarstek), a w końcowych latach kariery częściej już korzystał z zasłon i rzucał więcej za trzy punkty niż za dwa. Dla wielu jednak zawodników został wzorem do naśladowania z wczesnych lat swojej kariery (zdobył dwa złota na Olimpiadzie dwukrotnie grając z Jordanem w składzie w 1984 i 1992).
4. Glen Rice, który wg komentującego niegdyś NBA Włodzimierza Szaranowicza, miał „sprężyny w nogach”. Mr. Basketball strzelał jak automat, operując nie tylko na obwodzie, ale i również bliżej kosza, skutecznie penetrując i nie raz kończąc akcje slam dunkami. Jego wielką siłą była dynamika i praca nóg. Do dziś pamiętam – jeśli Rice znalazł swoją klepkę na łuku – to nie było mocnego by wybić go z transu. Rice wysoko wychodził w górę, mocno odbijając się na swoich sprężynach, wysoko wyciągał ramiona, a prostując łokcie wypuszczał piłkę z szybkiego nadgarstka. Poezja wśród rzutów!
5. Allan Houston – były gracz Tłoków, który najbardziej rozwinął się w Nowym Jorku. Tam z sezonu na sezon mocniej wypierał ze składu innego pupila MSG – Johna Starksa. Houston był mistrzem wychodzenia do rzutu po zasłonach i uciekania rywalowi. Swoje ulubione pozycje widział na 45-stopniach (najbardziej chyba przypadł mu do gustu lewy róg boiska). Co zastanawiające i zawsze mi imponowało w grze Allana, oglądając go w akcji, miało się wrażenie, iż ma idealny timing. Tuż po wyjściu zza zasłony miał już piłkę w rękach, a co lepsze oglądający miał wrażenie, że już składał się do rzutu w momencie łapania piłki (nie mylić z trzymaniem jej już w rękach; ułamek sekundy wcześniej).
6. Chauncey Billups, który nie na darmo nosi przydomek Mr. Big Shot, imponował precyzją przez lata, a praktycznie od momentu przeprowadzki do Mo-Town. MVP Finałów z 2004 roku imponował swoją formą praktycznie od sezonu 2002/3 – idealnie czując się na łuku (na wprost kosza i na prawym łuku). Również jego wyróżnia miękki nadgarstek, lata praktyki i ciężkiego, rzutowego treningu. Billups dzięki mocnej budowie fizycznej czasami zachowuje się niczym mocny 'spychacz’ dając się we znaki broniącemu, napierając na niego, a w końcu rzucając sprzed samego nosa. Firmowym zagraniem Chauncey’a obok trójek są penetracje w pobliże obręczy oraz rzut z drugiego lub trzeciego metra po jednym czy dwóch krokach. Często na kontakcie z defensorem. Te zagrania doprowadziły obronę Lakers do rozpaczy w 2004 roku. Te rzuty pamiętają kibice Nets, Pacers a nawet Spurs w najważniejszych fragmentów play off. Zapraszam do obejrzenia filmiku poniżej..
oczywiscie MJ Fade Away!
Brakuje mi w zestawieniu (choć oczywiście można by tak dodawać strzelców w nieskończoność) takich dwóch pistoletów jak Steve Smith – chyba modelowy przykład Stricky Shootera, cały mecz mógł przechodzić gdzieś z boku, do połowy 4 kwarty mieć 2 punkty na koncie a w ciągu 3 minut pod koniec meczu 5 razy huknąć za trzy. Bardzo szybki nadgarstek :)
Drugi to Reggie Miller „the Knicks killer”. Stawiałbym go na równi z Mullinem, choć bardziej przeważał na obwodzie, na pewno znacznie gorszy we wjazdach od Chrisa i gorzej bronił. jeśli idzie o sam rzut – baaaardzo charakterystyczny, zresztą każdy wie.
Z innych równie świetnych strzelców – Glenn „Bigg dog” Robinson – rzut podobny do Glenna Rice’a – szybki i puszczany z wysoka a także Mitch Richmond – jeśli mnie pamięć nie myli rekordzista rzutów za 4 punkty. W jednym sezonie miał chyba 14 takich trafień. Piękny techniczny rzut.
Fajny wpis, łezka się w oku kręci…:)
pozdrawiam
O nich jeszcze będzie,nie chciałem zanudzac kobyla.dzieki i pozdro.