Wygrywali wyłącznie goście!
Za nami trzy otwierające nowy sezon spotkania polskiej grupy, w których obyło się bez niespodzianek. Nas najbardziej interesowały losy Asseco Prokomu, ale oprócz meczu w Gdyni doszło jeszcze do dwóch potyczek rosyjskiego Unicsu z włoskim Montepaschi oraz słoweńskiej Olimpii z wielką Barceloną..
Unics Kazan – Montepaschi Siena 71-79
Od wyjazdowej wygranej na gorącym rosyjskim terenie rozpoczęli swoją przygodę z tegoroczną edycją Euroligi gracze ze Sieny. Gospodarzom pojedynku nie pomogło rekordowe w karierze osiągnięcie Henry’ego Domercanta, autora 30 punktów. Rosjanie prowadzili w tym meczu różnicą 11-punktów (40:29) ale zryw przyjezdnych na przestrzeni drugiej odsłony zainspirowany przez Bo McCalebba (17 pkt) pozwolił na dogonienie rywali przed przerwą (44:43).
W tym spotkaniu mieliśmy trzy polskie wątki, a mianowicie spotkanie prowadził nasz międzynarodowy arbiter Tomasz Trawicki, a po stronie Unicsu prezentował nam się Lynn Greer. Były gracz Śląska Wrocław zagrał zawody na bardzo słabym poziomie, trafiając tylko jeden z czterech rzutów i ostatecznie kończąc spotkanie z dwoma oczkami na koncie. Z kolei w szeregach Montepaschi zaprezentował się Litwin, mający polskich przodków – Kristof Lawrinowicz (też słaba skuteczność z pola 1/7 i 6 oczek).
Prym na parkiecie wiedli inni gracze ze Sieny. David Andersen były MVP tych rozgrywek i ex gracz Houston Rockets zaliczył 13 pkt i zb. Jeszcze lepiej prezentował się były gracz Królewskich – Rimantas Kaukenas (14pkt/5zb/5przech.). Postawa tych dwóch graczy, wspomaganych przez Macedończyka McCalebba przyniosła efekt w najważniejszej dla losów potyczki, trzeciej kwarcie. W niej goście ograli gospodarzy 21:11. Na ten wynik złożyła się również imponująca skuteczność na obwodzie. Włosi trafiali ponad połowę swoich prób zza łuku (10/19).
Asseco Prokom – Galatasaray Istambul 72-76
Również wyjazdowe zwycięstwo odnieśli w Gdyni koszykarze wielkiego, tureckiego pretendenta do awansu z grupy. Miejscowym nie pomogła fantastyczna pogoń na przestrzeni finałowej kwarty (13:2). Goście z kolei mieli w swoich szeregach gwiazdę wieczoru, byłego obrońcę Barcelony, Jakę Lakovića. To jego sześć celnych, trzypunktowych rzutów z siedmiu wykonywanych zrobiło wyraźną różnicę w tym spotkaniu oraz napędzało grę przyjezdnych.
Jednak nie tylko Laković (21pkt) błyszczał na parkiecie trójmiejskiej hali. Bardzo dobrze kolegę wspierali dwaj Amerykanie: Preston Shumpert (12pkt) oraz Joshua Shipp (6pkt/6zb/3przech). Z drugiej strony o jak najlepszy debiut w gdyńskiej przygodzie z Euroligą walczył Donatas Motiejunas. Litwinowi do pełni szczęścia i lepszego wyniku niż 15pkt/5zb/4as zabrakło precyzji wykonywanych rzutów za trzy (0/5) i wolnych (5/10). Można śmiało przyznać, że tych punktów zabrakło Asseco Prokomowi do wygranej nr1.
O sukcesie gości przesądziła też skuteczność całego polskiego zespołu w rzutach zza łuku. Gracze Tomasa Pacesasa dość niechlubnie zaprezentowali się przed własną publicznością w tym elemencie gry, trafiając tylko 3 razy na 18 prób..
Praktycznie jedynym zawodnikiem, który zaprezentował się na wzorowej skuteczności był Oliver Lafayette, który udanie prowadził zespół podczas runu na przestrzeni 4.kw. Ex gracz Partizanu trafił wszystkie swoje pięć prób z gry łącznie uzyskując 12 oczek (2x3pkt). Z polskiej strony udanie zaprezentował się reprezentacyjny podkoszowy Adam Hrycaniuk (6/9 z gry, 14pkt i 4zb).
Również na plus należy zaliczyć występ Alonzo Gee. Obrońca mający za sobą staż w Cavaliers był o krok od double double, z 10pkt i 9zb.
Union Olimpija Ljubljana – FC Regal Barcelona 64-86
Faworyt całych euroligowych rozgrywek z wysokiego „C” rozpoczął nowy sezon. Grający na wyjedzie podopieczni trenera Pascuala od początku spotkania narzucili swój styl gry, wykorzystując swoje największe atuty w osobach Marcelinho Huertasa i Pete’a Mickaela.
Oczy większości obserwatorów były w tym meczu zwrócone na nowego playmakera Barcy, Brazylijczyka Huertasa, który stanął na wysokości zadania grając fantastyczne zawody (17pkt/8as/5zb). Bohater spotkania otrzymał solidne wsparcie po obu stronach parkietu od Amerykanina Mickaela (15 pkt przy skuteczności 5/8). Ponadto obaj Panowie zepsuli euroligowy debiut z Olimpią dobrze znanemu w Polsce szkoleniowcowi Saso Filipovskiemu (zdobył dwa srebrne medale MP wraz z Turowem Zgorzelec).
W zespole trenera Filipovskiego bardzo udanie zaprezentował się inny, były uczestnik rozgrywek PLK, Ratko Varda. Bośniak rzucił 16 punktów, pudłując tylko 3 razy z gry. Do poziomu Vardy umiejętnie dopasował się Amerykanin Danny Green (17pkt). Gra liderów drużyny ze stolicy Słowenii nie wytrzymała naporu przyjezdnych w czwartej odsłonie.
W niej Barca pokazała swoją klasę ogrywając rywali aż 25:13. Katalończycy lepiej prezentowali się na dystansie (58 do 54 %), pewniej czuli się przy rzutach za łuku (36 do 12 %) czy lepiej panowali nad piłką (8 do 11 strat). Po tym spotkaniu faworyt grupy, zgodnie z planem, zajął fotel lidera grupy D.