Obyło się bez niespodzianek w drugiej serii spotkań w grupie B Euroligi. Pewnie wygrały Panathinaikos i CSKA, a Unicaja Malaga pokonała po dogrywce Zalgiris Wilno.
Unicaja Malaga – Żalgiris Kowno 85:78 (22:19, 8:20, 19:13, 18:15, 18-11) OT
Najbardziej wyrównane spotkanie drugiej rundy w rozgrywkach grupy B. Przez większość czasu, gra toczyła się punkt za punkt. Jedynie w drugiej kwarcie Litwini odskoczyli nieznacznie. Po pierwszej odsłonie minimalnie prowadziła Unicaja. Drugie 10 minut, Zalgiris rozpoczął z wysokiego A i po runie 9-0 objął prowadzenie 30-24. Dobry moment zaliczali wtedy Tadas Klimavicius i Marko Popovic. Od początku nie do upilnowania był Sonny Weems, który w całym spotkaniu zgromadził 21 punktów i 8 zbiórek. Do przerwy to przyjezdni prowadzili 39-30.
Wystarczyło jednak tylko kilka minut trzeciej kwarty i wszystko wróciło do normy. Ku uciesze kibiców z Malagi, Unicaja rozpoczęła ta część od serii 10-0 i wyszła na jednopunktowe prowadzenie. Właściwie już do końca regulaminowego czasu gry mogliśmy obserwować zacięte spotkanie. Aczkolwiek jeszcze raz przed Zalgirisem otworzyła się wielka szansa na wygraną, kiedy po punktach Weemsa prowadził 61-54.
Litewski zespół miał w ostatniej kwarcie spore problemy z powstrzymywaniem znanego nam z Eurobasketu – Joela Freelanda. Podkoszowy Unicai był w decydujących momentach właściwie bezbłędny. W sumie rzucił 21 punktów (10-17 FG) i zebrał 12 piłek.
Na 52 sekundy przed końcem, po punktach Berniego Rodrigueza był remis po 67-67. Zalgiris mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale kiedy na zegarze pozostawało 7 sekund, piłkę stracił Weems. Ostatnie posiadanie należało do Hiszpanów, ale rzut za trzy spudłował Kristaps Valters (20 pkt, 7 ast, 4-9 za trzy)i do rozstrzygnięcia meczu potrzebna była dogrywka.
Po dwóch trafieniach za trzy właśnie Łotysza gospodarze wygrywali już 76-69 i do końca kontrolowali przebieg spotkania.
Zalgiris ma problemy z Ty Lawsonem. Przez dwa spotkania w Eurolidze nie zdołał zaliczyć ani jednej asysty, zdobywa tylko 7 punktów w meczu i nie trafił jak dotąd żadnej „trójki”. Amerykanin ma problemy z przestawieniem się na europejską koszykówkę. Za rozgrywanie próbuje się zabrać Marko Popovic, ale on jest jednak bardziej strzelcem niż kreatorem. Przeciwko Unicai rzucił 18 punktów i zanotował tylko 2 asysty. Zalgiris stracił aż 20 piłek w tym meczu, co przełożyło się na wiele łatwych punktów Hiszpanów.
CSKA Moskwa – Brose Baskets Bamberg 94:74 (24:14, 23:16, 24:22, 23:22)
Jak na faworyta przystało, CSKA już do przerwy właściwie zapewniła sobie wygraną i w drugich 20 minutach mogła spokojnie dograć spotkanie. Już w pierwszej minucie, zespół ze stolicy Rosji prowadził 7-0 po trafieniach Andrieja Kirilenki (22 min, 12 pkt, 6 ast, 4 zb.) i Milosa Teodosica (8 pkt, 4 ast, 3 zb, 5 str.).
Z każdą kolejną minutą przewaga CSKA rosła. Po pierwszej kwarcie było 24-14, a do przerwy już 47-30. Bardzo dobre spotkanie rozegrał dominujący pod oboma koszami Nenad Krstic. Tydzień temu w meczu przeciwko Zalgirisowi nie mógł sobie za bardzo poszaleć. Tym razem zdobył 19 punktów, trafiając wszystkie 9 rzutów z gry.
W drugiej połowie sporo minut do dyspozycji otrzymali rezerwowi, dzięki czemu nieźle zaprezentować się mógł Andrey Vorontsevich, który zaliczył 13 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty. CSKA ponownie świetnie trafiało z dystansu. Tym razem aż 12 z 25 rzutów trafiło do celu.
Wśród pokonanych, 17 punktów rzucił Tibor Pleiss, a 15 dodał Julius Jenkins. Brose po wygranym pierwszym meczu w tym sezonie, czeka w następnej kolejce jeszcze jedna ciężka przeprawa. Tym razem mistrzom Niemiec przyjdzie się zmierzyć z Unicają Malaga.
KK Zagrzeb – Panathinaikos Ateny 62:81 (14:24, 8:21, 11:16, 29:20)
Chorwaci przegrali drugie spotkanie w tegorocznych rozgrywkach Euroligi i ich sytuacja staje się coraz gorsza. Panathinaikos natomiast pomimo osłabień gra bardzo dobrą koszykówkę i podobnie jak CSKA już po 20 minutach rozstrzygnął wynik.
Dobra i skuteczna gra ze strony Dimitrisa Diamantidisa i Nicka Calathesa pozwoliła na prowadzenie do przerwy już 45-23. MVP Final Four Euroligi z poprzedniego roku, tym razem wcielił się w rolę playmakera. Rozdał 8 asyst i oddał tylko jeden, niecelny rzut z gry przez 25 minut. Calathes z kolei, trafił 4 z 6 rzutów z gry, rzucił 12 punktów i zebrał 6 piłek z tablic.
David Logan zanotował 8 punktów, ale w 21 minut, które spędził na parkiecie, spudłował aż 5 z 7 rzutów z gry i stracił trzy piłki.
W drugiej połowie przewaga drużyny z Zelijko Obradovica sięgała już niemal 30 punktów. Jedynym zawodnikiem wśród pokonanych, który podjął walkę był Sean May. Amerykanin zanotował 23 punkty i 9 zbiórek. Swoje pierwsze punkty w Eurolidze zdobył największy talent europejskiej koszykówki – Dario Saric. Chorwacki skrzydłowy pojawił się na parkiecie już w pierwszej kwarcie i zaliczył 3 punkty, 5 zbiórek i 5 strat.
13 punktów i 7 zbiórek dla Panaty zanotował niezwykle waleczny pod koszami Romain Sato.
Ten sezon euroligowy pokazuje takim graczom jak Lawson ,że Europa to nie jest taki łatwy kawałek chleba. Niestety dla amerykańskich graczy na Starym Kontynencie częściej gra się głową stąd wielkie firmy nie zdecydowały się jeszcze na angaż jakiś mega gwiazd czy pierwszo piątkowych zawodników. Przypadki D.Williamsa oraz D.Gallinariego pokazują nam, iż nie od razu muszą oni wyjść na parkiet wrzucając 30 oczek.