Autor: Mateusz Trybulec
CZĘŚĆ 7: Trzeci mecz Półfinałów Konferencji Zachodniej z 2007 roku
Jest 12 maja 2007 roku. Gorące, teksańskie słońce ogrzewa wypełniony 18-tysięcznym tłumem spragnionych sukcesu kibiców stadion AT&T Center w San Antonio. Będą oni świadkami morderczego pojedynku pomiędzy grającymi efektowną, szybką i szaloną koszykówkę Phoenix Suns, a zdyscyplinowaną, fizyczną i efektywną ekipą San Antonio Spurs.
Tamtego roku, już w drugiej rundzie playoffów (lub, jak kto woli, w Półfinałach Konferencji Zachodniej), fani NBA oglądali pojedynek godny Finałów. Drużynę Słońc prowadził do boju niesamowity duet Steve Nash i Amare Stoudemire, grający ultraofensywną taktykę 7 seconds or less, której orędownikiem był w tamtym czasie coach Mike D’Antoni. Ten pierwszy o mały włos nie został po raz trzeci z rzędu MVP sezonu regularnego, przegrywając o włos z Dirkiem Nowitzkim (który, nota bene, odebrał nagrodę po upokarzającej porażce w pierwszej rundzie z Golden State Warriors). Ich przeciwnikami było zaprogramowane po niemiecku przez geniusza strategii Gregga Poppovicha trio Tim Duncan, Manu Ginobili i Tony Parker.
Spotkanie numer trzy było decydujące dla losów całej serii. Arbitrami wyznaczonymi do sędziowania tego meczu byli Greg Willard, Eddie F. Rush i … Tim Donaghy. Tak, słynny skompromitowany sędzia. Po morderczym pojedynku, Spurs pokonali Suns 108-101, a Tim Duncan zaliczył imponujące 33 punkty i 19 zbiórek.
Spotkanie to wzbudziło jednak mnóstwo kontrowersji. Kibice Słońc skarżyli się, że ich drużyna została w ewidentny sposób skrzywdzona i odebrano jej należyte zwycięstwo. Wielu narzekało na tragiczny poziom sędziowania w tym meczu – między innymi Bill Simmons, który pisał wtedy:
Gratulacje dla Grega Willarda, Eddiego F. Rusha i Tima Donaghy’ego za najbardziej obrzydliwie, jak do tej pory, sędziowane spotkanie w tych playoffach: trzeci mecz serii Suns-Spurs. Bennett Salvatore, Tom Washington i Violet Palmer muszą być wściekli, że nie brali udziału w tej papraninie. Jaja jak balony! Większość gwizdków była na korzyść Spurs, ale nie wydaje mi się, żeby sędziowie byli stronniczy – byli tak niekompetentni, że nie było ani ładu ani składu w tym, co robili na parkiecie. Poza najpóźniejszym gwizdkiem w historii NBA (faul na Manu Ginobilim odgwizdany trzy sekundy po akcji, kiedy wszyscy biegli już w drugą stronę), moja ulubiona sytuacja miała miejsce pod koniec meczu, kiedy wynik był już rozstrzygnięty i odgwizdano żałosny faul na Brucie Bowenie za popchnięcie Steve’a Nasha – kamery uchwyciły Mike’a D’Antoniego (najbardziej interesujący trener w lidze, jeżeli nie dostaje odpowiednich gwizdków) krzyczącego sarkastycznie: ‘Po co teraz to zaczynać? Po co się tym przejmować?’. Co za farsa. Od czasów ery kokainowej 1978-1986, liga nie musiała stawić czoła większemu problemowi niż paskudne sędziowanie.
Po aferze hazardowej Tima Donaghy’ego, z tym większym niepokojem patrzymy na to spotkanie – czy możliwe jest, że skompromitowany sędzia wpłynął na jego wynik? W trzecim artykule dotyczącym teorii spiskowych w NBA nakreśliłem, bardzo ogólnie, jak przebiegało śledztwo, które wstrząsnęło ligą w 2007 roku [hmmm… przypadek?]. Przypomnijmy, że Donaghy od początku zaprzeczał temu, że wpływał bezpośrednio na wyniki jakichkolwiek spotkań – przyznał się on tylko do przekazywania wewnętrznych informacji na temat preferencji poszczególnych arbitrów, działaczy, obserwatorów, które pozwalały mu na 70% skuteczność w przewidywaniu rezultatów. W kolejnych artykułach na Wysoko nad obręczą, obaliliśmy jednak wiele z jego twierdzeń (między innymi o tendencji Dicka Bavetty do wspierania drużyny, która przegrywa w spotkaniu). Henry Abbott wyliczył w swoim artykule wszystkie chybione oskarżenia skompromitowanego sędziego:
Donaghy wspomina o rozmowie, którą odbył na parkiecie z Philem Jacksonem – były trener Lakers powiedział J.A. Adande z portalu ESPN, że nie miała ona nigdy miejsca.
Opisuje relacje pomiędzy Allenem Iversonem i arbitrami Stevem Javiem (który, rzekomo, nie znosił Iversona) i Joe’ym Crawfordem (który miał być jego fanem), które sprawiły, że mieli oni być stronniczy. Dzięki temu, stawianie na mecze z udziałem Iversona było łatwym sposobem na zarobek. W rzeczywistości, kierowanie się wymienionymi wyżej zasadami u bukmachera nie dałoby pozytywnych rezultatów.
Opowiedział historię o żarcie Charlesa Barkleya – miał on wbiec do pryszniców i wylać kubeł z wodą na głowę Donaghy’ego. Sir Charles powiedział jednak Markowi Schwarzowi z portalu ESPN, że nic takiego nie miało miejsca [hm, czy Barkley mógłby tak znieważyć sędziego? Pewnie, że tak].
Trzy gwizdki opisane przez Donaghy’ego za niesioną piłkę na Allenie Iversonie, kiedy, w rzeczywistości, w meczu były dwa tego typu gwizdki.
Rzekome spaczenie Dicka Bavetty.
Opisał ze szczegółami przyjaźń Joe’a Forte’a i ówczesnego trenera Grizzlies Mike’a Fratello. Dzięki tej wiedzy miał on obstawiać, że Grizzlies będą mieli niższy spread [różnica punktowa przy przegranej] w meczach, w których sędziował Forte.W rzeczywistości jednak, po dokładnym sprawdzeniu wyników, okazuje się, że drużyna Fratello miała niższy spread tylko w połowie spotkań.
Patrząc na te przypadki, czasami trudno jest wierzyć w rewelacje Donaghy’ego. Dlaczego nikt nie potwierdził jego wersji wydarzeń, chociaż wiele jest osób, które mogłyby to zrobić i zarobić ogromne pieniądze na ujawnieniu kolejnych skandali bez żadnych konsekwencji – np. były arbitrzy, w tym, między innymi, wujek Tima, Billy Oakes. Co więcej, skompromitowany sędzia znany jest ze swoich skłonności do oszukiwania – udowodniono mu, że nieznana osoba w jego imieniu pisała test SAT (taka amerykańska matura).
A gdyby tak przyjąć, że większość z tych rewelacji jest kłamstwem i wszystko jest na odwrót? NBA nie wpływa na wyniki spotkań, a Donaghy obstawiał większość z sędziowanych przez siebie meczów? Takiego zdania jest Haralabos Voulgaris, amerykański hazardzista, który od początku uważnie śledził aferę i na swoim blogu Alone in the corner udowadnia, że Tim Donaghy mija się z prawdą w swoich twierdzeniach. Dla przykładu, podaje on mecz pomiędzy Miami Heat a New York Knicks z 26 lutego 2007 roku, który został tak opisany przez Donaghy’ego w książce Personal Foul: A First-Person Account of the Scandal that Rocked the NBA (s.106):
Pracowałem z nim podczas meczu w Madison Square Garden 26 lutego 2007 roku. Nowy Jork dostał porażającą ilość rzutów wolnych w ilości 39 wobec marnych 8 Miami. Wydawało się, że Stafford pracował dla Knicks, gwiżdżąc faule na Miami jak szalony.
Voulgaris przeanalizował każdy gwizdek z tego spotkania i oto jakie otrzymał rezultaty:
Derrick Strafford 16 gwizdków
9 na korzyść Knicks
7 na korzyść Heat
Gary Zielinski 6 gwizdków
3 na korzyść Knicks
3 na korzyść Heat
Tim Donaghy 18 gwizdków
14 na korzyść Knicks
4 na korzyść Heat
Wygląda na to, że jedynym arbitrem, którego decyzje szły wyraźnie na korzyść jednego z zespołów był sam Donaghy.
Czy podobnie można powiedzieć o meczu numer 3 Półfinałów Konferencji Zachodniej pomiędzy San Antonio Spurs a Phoenix Suns? Niestety, dostępność tego meczu jest równie wysoka jak pani w dziekanacie w godzinach jej pracy. Możliwe, że kiedyś znajdę taśmę z tym spotkaniem na jednym z chińskich bazarów w Pekinie – na razie jednak nie jestem w stanie samemu ocenić tego spotkania. Jeden z czytelników bloga True Hoop (i fan Phoenix Suns) jakimś cudem dotarł do tego meczu i postanowił policzyć liczbę decyzji sędziowskich każdego arbitra (jeżeli dwóch sędziów gwizdnęło ten sam faul, to była to wspólna decyzja i każdemu była liczona raz):
Eddie F. Rush 15 gwizdków
6 na korzyść Spurs
9 na korzyść Suns
Greg Willard 16 gwizdków
7 na korzyść Spurs
9 na korzyść Suns
Tim Donaghy 20 gwizdków
10 na korzyść Spurs
10 na korzyść Suns
Wynikałoby z tego, że Donaghy był najbardziej sprawiedliwym z arbitrów tego spotkania (aczkolwiek najczęściej używał gwizdka). Spójrzmy jeszcze na kilka kontrowersyjnych sytuacji uchwyconych na poniższym filmie – jedyne fragmenty meczu, jakie udało mi się znaleźć:
W pierwszej sytuacji mamy do czynienia z kuriozalnym gwizdkiem, który został odgwizdany przez arbitra stojącego przy linii środkowej, czyli daleko od miejsca zdarzenia. Przypomina on trochę faul odgwizdany na Dirku Nowitzkim w spotkaniu numer pięć Finałów 2006 roku (analizowałem go w poprzednim artykule o teoriach spiskowych w NBA) – tam też nie bardzo było wiadomo, kiedy Dwayne Wade był faulowany i również decydował sędzia stojący przy linii środkowej. Co ciekawe, rzekomy faul na Manu Ginobilim dostrzegł nie kto inny jak Tim Donaghy. Nie można jednak wykluczyć, że się po prostu pomylił.
W drugiej sytuacji widzimy ewidentne przewinienie, które zostało zignorowane przez arbitrów. Po raz kolejny, niepotrzebnym bohaterem akcji był Tim Donaghy (wydaje mi się, że to on stoi pod koszem), który był najbliżej całego zdarzenia.
Trzecie zdarzenie, to niepotrzebny faul odgwizdany na Amare Stoudemirerze. Nie był to zupełnie bezzasadny gwizdek, bo gracz Suns pracował wyraźnie łokciami, ale rację mają komentatorzy – nie powinno być takich decyzji w Finałach NBA (a zwłaszcza, jeżeli to miał być czwarty faul kluczowego zawodnika). Instancją decyzyjną był, tym razem, Eddie F. Rush.
Czwarta sytuacja to z kolei faul, za który powinien zostać ukarany Tim Duncan (offensive foul), a który do swojego konta musiał dopisać Steve Nash (blocking foul). Kolejna dziwna decyzja, w tym przypadku ze strony Grega Willarda.
W piątej sytuacji, Tim Duncan najprawdopodobniej się przewrócił, ale w oczach Eddiego F. Rusha było to nieprzepisowe zachowanie w obronie. Był dość blisko zdarzenia – dziwna decyzja.
W szóstej sytuacji, znany z brutalnej gry na granicy przepisów Bruce Bowen tym razem trochę przesadził i postanowił kopnąć Steve Nasha w czuły punkt. To nieczyste zagranie mogło jednak umknąć uwadze arbitrów (Bowen powinien zostać dodatkowo ukarany).
Ostatnie dwie sytuacje, to zignorowane przewinienia ze strony graczy San Antonio Spurs. W obydwu akcjach było dużo chaosu, co mogło także wpłynąć na decyzje sędziów. Tak czy inaczej w obydwu sytuacjach powinny zostać użyte gwizdki. Najbliżej zdarzeń w obydwu przypadkach był Eddie F. Rush.
Wnioski, jakie możemy wyciągnąć z tej kompilacji kontrowersyjnych sytuacji w meczu są następujące:
Tim Donaghy odgwizdał niezwykle kontrowersyjny rzekomy faul na Manu Ginobilim i zignorował jeden nieczysty blok Tima Duncana.
Za większość kontrowersji w meczu odpowiadał Eddie F. Rush.
Trudno na podstawie ilości decyzji sędziowskich i tych kilku sytuacji oskarżać Tima Donaghy’ego o bezpośrednie ingerowanie w wynik spotkania. Z drugiej strony, jest bardzo prawdopodobne (aczkolwiek nie pewne), że skompromitowany sędzia czerpał korzyści finansowe z wpływania na rezultaty meczów, w których brał udział. Henry Abbott z True Hoop pisze, że, zdaniem adwokata Donaghy’ego, jeżeli zostanie kiedyś udowodnione to, co robił, może znowu pójść za kratki. Czy chodzi o stawianie zakładów na własne mecze i czy spotkanie numer 3 Półfinałów Konferencji Zachodniej 2007 roku nie było sprawiedliwie sędziowane? Tego na razie nie wiemy, możemy tylko przypuszczać.
za takie sędziowanie nie zasługują sędziować okręgówki
Ja chyba akurat mam ten mecz gdzies na CD GAME 3 Półfinały Konferencji Zachodniej pomiędzy San Antonio Spurs a Phoenix Suns.