Możliwości są dwie – jeżeli w poniedziałek podpiszą nowe CBA to sezon ruszy 15 grudnia, jeżeli odrzucą tą propozycję to sezonu najprawdopodobniej w ogóle nie będzie. Zacznijmy jednak od początku.
Trudno się nie domyślić, że każdy zagorzały kibic chcę z powrotem NBA. Stern natomiast chciał postraszyć NBPA i powiedział, że jeżeli nie podpiszą umowy to kolejna będzie o wiele gorsza. Słowa a czyn to zupełnie dwie inne sprawy. Ostatecznie jest tak, że zawodnicy muszą się zgodzić na podział 50/50. Jeżeli to zaakceptują, to rozgrywką zaczną się 15 grudnia, a najlepszą ligę na świecie obejrzymy również w święta.
Jest jednak druga opcja… o wiele gorsza. Zawodnicy nie zgadzają się, Derek Fisher wypowiada regułkę którą nauczył się na pamięć („Ta propozycja jest nie do przyjęcia !!”), a my dalej będziemy marudzić, płakać i narzekać jak to zawodnicy i liga są skąpi.
A wszyscy chcą przecież efektownych akcji:
Świetnych asyst:
Game-Winnerów:
Zaciętych meczu:
I blowoutów:
Po prostu chcą emocji i zerwanych nocek.
Radze wszystkim jutro iść do kościoła i pomodlić się za nowy sezon. Wszyscy mamy przecież dość ściągania meczy i oglądania starych akcji na youtube. A przecież LeBron chce mistrzostwa, Miami czeka na triumf a Kobe chce dogonić MJ’a.
Oczywiście NBA to również rozgrywka i ful śmiechu:
Ahh jak ja za tym tęsknie (pewnie i nie tylko ja… ). Jutro do kościoła !! W poniedziałek przeczytamy nagłówek „Koniec lockoutu !!” i krzyczmy razem z Michaelem Bufferem:
Evans najlepszy ale mogliście dać jeszcze