Autor: Jakub Kacprzak
„To już jest koniec, nie ma już nic…”. Niestety, wydaje się, że w tym sezonie możemy powoli się przyzwyczajać do braku NBA. Ciężko to wszystko wytłumaczyć, a tym bardziej zrozumieć…
Przez tyle lat dawałaś mi tak wiele. Cudowne noce. Czekałem na Ciebie choć bywałaś niedostępna. Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Uczyłem się Twych zachowań, obyczajów i tajemnic niczym młodzi kochankowie Kamasutry. Dawałaś mi tak wiele wspaniałych emocji. Byłaś ze mną praktycznie od zawsze. A teraz? Teraz Cię nie ma i nie chcesz wrócić. Tak jakbyś się obraziła na cały świat. A dlaczego? Bo pieniądze i pazerność rządzą tym światem…
Sezonu NBA raczej nie będzie. Jak uda się uratować choć 50 spotkań sezonu zasadniczego to wszystko. Zawodnicy powiedzieli stanowcze „NIE”, a władze ligi też bardziej ugiąć się nie chcą. Zapowiada się długi czas bez nocnego oglądania koszykówki. Oznacza to, że zawodnicy nie dostaną złamanego grosza (ci najpopularniejsi „jakoś” wyżyją z reklam), a kibice… no właśnie.
Co z fanami basketu na całym świecie? Czy ktokolwiek podczas rozmów o nich pomyślał? Raczej nie. Zawodnicy najwyraźniej mieli głęboko w czterech literach to, że fani stracą do nich szacunek. Ważniejsza jest kasa! I trochę mi ta cała sytuacja przypomina romans pięknej kobiety ze starym, lecz bogatym mężczyzną. Gdy związek się rozpadł chłop spytał czemu ona odchodzi, a ta odpowiedziała, że on ma tylko 300 milionów na koncie, a jej nowy wybranek ma 310 milionów. Life is brutal, czyż nie? Koszykarze wolą, by fani widzieli ich jako pazerne sknery niż superbohaterów. Zachowali się tak jak ta kobieta będąca z bogatym staruszkiem.
Najciekawszą postacią w tym wszystkim jest Derek Fisher. Facet przechodzi na emeryturę, nowa umowa nie będzie go dotyczyć, a jednak walczy mocno. O co? Ciekaw jestem czy on sam wie. Dlaczego przedstawicielem graczy nie jest ktoś z młodego pokolenia? Dlaczego rozmów nie prowadzą Durant, Rose, Griffin czy Rondo? To przecież oni będą rządzić ligą przez kilka najbliższych lat. Dla mnie równie dobrze na miejscu Fishera mógłby być Bill Russell albo Julius Erving.
NBA zostanie prawdopodobnie zawieszona, a my będziemy oglądać archiwalne spotkania i grać w NBA 2K12, by nie tęsknić tak mocno. Jednak cała sytuacja będzie wyglądać jak w przypadku chłopaka zostawionego przez dziewczynę. Pozostanie mu ręka, ale to przecież nie to samo. Czeka nas niestety taka koszykarska masturbacja. Chyba, że ktoś pójdzie po rozum do głowy, ale szczerze mówiąc wątpię w to. Prędzej pójdę na randkę z Monicą Bellucci…
Live is brutal, czyż nie? – Zdecydowanie NIE. LIFE Panie redaktorze, LIFE
@Patryk poprawione :) Dzięki za wychwycenie
Nie zgodzę się z taką opinią że jest to głównie wina zawodników… Propozycja władz ligi jak zapewne świetnie się orientujesz nie była dla nich korzystna.
1. Ograniczenie MLE nie pozwoliło by ekipom walczącym o mistrzostwo pozyskać jakiegokolwiek zawodnika który byłby wartościowy dla nich w walce o mistrzostwo. Oczywiście wielu zawodników podpisujących MLE jest przepłaconych np Vujcic czy Walton. Można to przepłacanie jednak ograniczyć poprzez podatki ponad SC. I bardzo fajne rozwiązanie żeby podatek rósł wraz z coraz większymi wydatkami.
2. Koszykarze to ludzie którzy w większości przypadków muszą zarobić przez 10-15 lat kariery na całe życie. Często rozrzutne ale jednak jak mamy dużo to też dużo wydajemy. Tak kiedyś powiedział P. Ewing.
3. To co zaproponowała liga i właściciele dla 40-50% zawodników znaczy totalny brak stabilizacji. Bądź krótkie kontrakty bądź kontrakty niegwarantowane. A jest to ich praca. Podejdź do tego tak… Pracodawca daje Ci co miesiąc umowę. Nie podpisze z Tobą umowy o pracę na czas nieokreślony. Ty nie jesteś w stanie zaplanować absolutnie nic w swoim życiu. Żyjesz z dnia na dzień… Tak by też to wyglądało w NBA.
4. I chyba ostatnia rzecz – brak sing & trade bardzo mocno ogranicza możliwości przechodzenia do tej drużyny do której chce dany zawodnik przejść. Tym samym staje się jeszcze większym niewolnikiem w NBA. Jak wiemy w NBA i tak nie jest łatwo przeprowadzać wymiany czy podpisywać nowe kontrakty. A po tym co zaproponowali zawodnikom będzie to praktycznie niemożliwe.
Ciekaw jestem ile budżetu klubu w europie jest wydawane na pensje dla zawodników. Pewnie procentowo więcej… Niech właściciele nie zapominają o tym że to zawodnicy tworzą tą ligę. Ze to na nich gwiżdżą kibice. To oni zarabiają na ligę i kluby.
Ten LockOut i problemy ekonomiczne ligi to wina właścicieli. Jak dają Arenasowi czy Lewisowi gigantyczne kontrakty po 1-2 dobrych sezonach to niech się nie dziwią że teraz jest jakiś problem. Kto by w momencie gdy proponują nam kontrakt na 20 baniek rocznie powiedział „nie chce tyle. Za dużo… Nie jestem taki dobry zeby tyle zarabiać”.
A MJ jak to sam kiedyś powiedział właścicielowi Minnesoty niech sprzeda klub w momencie kiedy nie ma na jego utrzymanie, bądź nie umie nim zarządzać tak żeby zarabiał.
Jakiś Gilbert jak miał LeBrona u siebie w ekipie nie żałował na kontrakty i przepłacał wszystkich. Jak go LeBron olał to nagle zaczął się pluć o to że są za wysokie kontrakty.
Wiele dużych miast w USA chętnie przyjęło by klub NBA. I w takim Las Vegas albo Seattle klub byłby wypłacalny.
To by chyba było na tyle:)
Mam nadzieję że nie obraziłeś się że przeszedłem z Tobą na „Ty”
a ja chciałem powiedzieć ze zgadzam sie z przedmówcą :-)
Myślę Kuba, że tacy ludzie jak Fisher i Hunter są tam, dlatego że znają się na tym. Byli przy podpisywaniu dwóch poprzednich CBA, wiedzą co będzie dla zawodników korzystne. Mają doświadczenie. Młodzi gracze prawdopodobnie nie znający dokładnie zasad według których działa liga szybko zażegnaliby lokaut swoim kosztem. Billy Hunter i D-Fisher są tam, żeby zawodnicy nie podpisali bardzo złej w skutkach umowy. Zgadzam się jednak – kibice nie zasługują na takie traktowanie. Gdyby nie my nie byłoby całej ligi, a teraz nasza strona jest kompletnie bezużyteczna w negocjacjach. To tylko mnie smuci i denerwuje. Najlepsze jest to, że Magic Johnson w najlepszych latach swojej kariery zarabiał mniej niż wynosi średnia zarobków w NBA. To jest komedia. Gracz który na parkiet wyjdzie na 3-4 minuty w meczu ma zarabiać 5 milionów za sezon?
Moje odczucia w tej chwili oddają dwa cytaty z piosenek:
„Rośnie we mnie gniew” i „Niech cały świat nam teraz powie, jak mamy żyć”.
Dodam jeszcze jedno. To nie jest tak że zawodnicy nie są bez winy. Są… Ale ich jedyną winą przynajmniej dla mnie jest to że chcą jak najwięcej. Ale taka jest natura człowieka. Większość z nas chce jak najwięcej. A to że w KAŻDEJ ekipie jest przynajmniej 2-3 przepłaconych zawodników to też nie jest wina graczy tylko właścicieli i GM-ów którzy takie kontrakty oferują. znacie kogoś komu szef mówi:
-Dam Ci podwyżkę
-Ale ja nie chcę. I tak dużo zarabiam. Po co mi więcej…
No ja nikogo takiego nie poznałem:D
bardzo fajnie komentarze i przemyślenia @El, pozdrowienia;-)
ale wypaliłeś z porównaniem z masturbacja, katastrofa
propozycja ligi była korzystna i to bardzo. Czy kluby dzięki temu będą rentowne i tak pewnie miałyby straty i tylko to, że wlaściciele są bogaci, mają inne interesy nie każe im iść dalej, ale teraz dzięki graczom sezonu może nie być
.
1. Ograniczenie MLE – i tak korzystały w tego najbogatsze kluby, zresztą to dobra okazja dla przeciętnych graczy na duże pieniadze
2. „Koszykarze to ludzie którzy w większości przypadków muszą zarobić przez 10-15 lat kariery na całe życie. Często rozrzutne ale jednak jak mamy dużo to też dużo wydajemy. Tak kiedyś powiedział P. Ewing”
– wiem, ze tak powiedział, ale to zwykła głupota, pewnie nikt z nas nie zarobi w życiu tyle i taki koszykarz, nawet przeciętny w jeden rok, czego ma mi być żal, ich pensji,wolne żarty. Rozumiem, że w karierze ma zarobić i może mi być żal saneczkarza czy wioślarza, ale koszykarze nba sobie poradzą, a jak nie to znaczy, że poza boiskowym iq innego nie mają za dużo
3. „To co zaproponowała liga i właściciele dla 40-50% zawodników znaczy totalny brak stabilizacji. Bądź krótkie kontrakty bądź kontrakty niegwarantowane. A jest to ich praca. Podejdź do tego tak… Pracodawca daje Ci co miesiąc umowę. Nie podpisze z Tobą umowy o pracę na czas nieokreślony. Ty nie jesteś w stanie zaplanować absolutnie nic w swoim życiu. Żyjesz z dnia na dzień… Tak by też to wyglądało w NBA.”
opowiadasz o życiu więkoszości ludzi, zwykłych chłopaków, którzy mają po dwa tygodnie wypowiedzenia i pieniądze, jakieś minimalne czy może średnie krajowe i rodzinę na utrzymaniu, a nie milionerów
jak ktoś jest dobry i pewny z graczy, to i tak będzie miał gwarantowany, a słabiak może lecieć do Europy
4. „I chyba ostatnia rzecz – brak sing & trade bardzo mocno ogranicza możliwości przechodzenia do tej drużyny do której chce dany zawodnik przejść. Tym samym staje się jeszcze większym niewolnikiem w NBA. Jak wiemy w NBA i tak nie jest łatwo przeprowadzać wymiany czy podpisywać nowe kontrakty. A po tym co zaproponowali zawodnikom będzie to praktycznie niemożliwe”
niewonicy -milionerzy, podpisali kontrakty, większość z nich nie chciała by od nich odstąpić nawet na krok, mają kilka miesięcy wolnego w roku, robią co lubią, rywalizują, grają, Basketball players love this game,podobno
„Ciekaw jestem ile budżetu klubu w europie jest wydawane na pensje dla zawodników. Pewnie procentowo więcej… Niech właściciele nie zapominają o tym że to zawodnicy tworzą tą ligę. Ze to na nich gwiżdżą kibice. To oni zarabiają na ligę i kluby”
to niech założą sobie własną ligę, ja oglądam mecze Bulls, a nie Rose, czy Boozera, i nieważne kto tam gra.
nieważne ile budżetu, ważne ile zysków przynosi
„Ten LockOut i problemy ekonomiczne ligi to wina właścicieli. Jak dają Arenasowi czy Lewisowi gigantyczne kontrakty po 1-2 dobrych sezonach to niech się nie dziwią że teraz jest jakiś problem. Kto by w momencie gdy proponują nam kontrakt na 20 baniek rocznie powiedział „nie chce tyle. Za dużo… Nie jestem taki dobry zeby tyle zarabiać””
hhhhhh, a niby jak mieli go skłonić do gry u siebie, kiedy przez te dwa lata grał, jakby prawie „zasługiwał” na te pieniadze. Właściciele nie są prorokami, nie widzą przyszłosći, kontuzji, braku chęci pracy u graczy, itp
„A MJ jak to sam kiedyś powiedział właścicielowi Minnesoty niech sprzeda klub w momencie kiedy nie ma na jego utrzymanie, bądź nie umie nim zarządzać tak żeby zarabiał”
-jeżeli MJ tak powiedział, jego sprawa, to jest były koszykarz
„Wiele dużych miast w USA chętnie przyjęło by klub NBA. I w takim Las Vegas albo Seattle klub byłby wypłacalny”
-jakoś w Seattle nie ma klubu, a był. Zresztą to wynika w dużym stopniu z podatków, bogatych stać na straty z klubów i odpisy podatkowe, straty idą w koszty, poza tym jakiś preśtiż i emocje (np. Cuban), lub tradycje rodzienne. niemniej w czasach kryzysu straty coraz bolą. Zresztą czy koszykarze nba są grupą, ktorą należy wspierać, to nie są uchodźcy, głodujący, …jest wiele lepszych celów na wydanie pieniędzy
1. Tak. MLE przynajmniej w pierwotnym zamyśle miał chyba temu służyć. Wszyscy od zawsze o tym mówią/piszą że zawodnicy podpisujący ten kontrakt mają być jak by uzupełnieniem do mistrzowskich składów. Wszystkie ekipy które zdobywały mistrzostwo dobrze wykorzystywały ten wyjątek. A przynajmniej tak mi się wydaje.
2. Sportowcem zostaje się też po to żeby zarabiać dużo… Nie po to żeby mieć średnią krajową. Właściciele klubów zarabiają jeszcze więcej:D Akurat to prawda że większość grajków rozpuszcza pieniądze w 5 lat po zakończeniu kariery. Ok. 40% jest bankrutami.
3. Podejdź do tego inaczej… Myślę że gdyby rok temu obowiązywało CBA które proponuje liga JJ Barea albo Stojaković krórzy pomogli w pojechaniu Lakers i bez których nie było by to takie oczywiste nie mieli by w Dallas kontraktów. Myślę że Marion który świetnie bronił Kobiego czy LeBrona też nie grał by dziś w Dallas. Podobnie jak rok wcześniej Artest który wygrał Lakersom 7 mecz finałów. I właśnie wtedy wielu takich zawodników nie miało by pewnego miejsca w NBA. Ludzi którzy w poprzednich sezonach udowodnili że są tego warci. Podpisywanie kontraktów wiąże się z ryzykiem. A to że kluby z małych miast kłócą się o „lepsze traktowanie” to idiotyzm. NP Jordan robi idiotyczne ruchy kadrowe. Oddał za nic 3 najlepszych graczy CB. To samo Gilbert w Cavs jeszcze za czasów jak grał tam James. Ściągał ludzi którzy nie byli w stanie pomóc mu w wygraniu ligi. Z tego co się orientuję Oklahoma też nie jest wielkim rynkiem. Ale przez mądrą politykę potrafiła zbudować mocną drużynę.
4. Nie chodzi o odstąpienie od kontraktów a o możliwość wymiany. O przejście do innej ekipy. Zawodnik wybrany w drafcie nie będzie miał praktycznie możliwości pójścia do innej drużyny. Taki Kevin Love będzie musiał całą karierę grać tylko i wyłącznie na wypizdowiu w Minnesocie a Griffin u psychola właściciela w Clippers. Bo nie będzie mógł iść tam gdzie chce. Bo ograniczać to wszytko będą przepisy. Będzie miał oczywiście jakieś minimalne szanse na podpisanie kontraktu po zakończeniu poprzedniej umowy. Ale nie będzie to tak łatwe jak dziś. S&T też drużyny mogą mądrze wykorzystać. O ile GM w klubie ma mózg a nie jest zatrudniony za nazwisko
Fajną rzecz powiedział też Wade. Że ludzie przychodzą na mecze oglądać te największe gwiazdy… Kobiego Paula Jamesa Howarda i może jeszcze kilku… Ale te największe gwiazdy były by nikim bez tych wszystkich role players. I o to właśnie walczą. O to że Kobe bez Artesta nie miał by 5 tytułów że Wade bez Paytona czy Mourninga nie miał by swojego pierścienia… nie mówię tu o Gasolu czy Shaqu tylko o pomocnikach. Ale jak kupują ludzie koszulki to podejrzewam że 90% koszulek to 10-15 zawodników.
Maksymalny kontrakt można dać komuś kto coś osiągnął. A nie Lewis który nigdy przenigdy nie był wybitnym zawodnikiem. Arenas był tylko i wyłącznie strzelcem. Reed podobnie. Co z tego że był 5 czy 7 strzelcem przez dwa sezony. Montana Elis teraz też jest. Ale nikt mu nie da maksymalnego kontraktu. Już chyba się nauczyli komu można dawać a komu nie. Chociaż przykład Joe Johnsona pokazuje dalej jakimi bezmózgowcami są właściciele niektórych klubów;]
Jeżeli chodzi o Bulls to sorry ale Boozer też nie zasługuje na taki kontrakt jaki ma. Maksymalnie 10-12 baniek rocznie. Co z tego że miał statystyki 20-12? Ale w PO zawsze zbierał jak małe dziecko. Pamiętam jaki był zawsze bezradny w grze z Lakers.
W Seattle z tego co pamiętam klub nie mógł dogadać się z miastem w sprawie odnowienia hali czy wybudowania nowej…
Co ciekawe wśród właścicieli chcących największych ograniczeń są właściciele np Bostonu który zawsze grubo przepłaca za kontrakty bo big3+RR Zarabiają pewnie około 65-70 baniek i właściciel Portland niejaki Paul Allen. Jeden z podejrzewam dziesięciu najbogatszych ludzi świata.
I kto tu jest pazerny.
Przecież wszyscy wiemy że NBA CARES.
1.nie jestem przeciwnikiem MLE jako takiego, ale kruszenia kopi o niego, zresztą pomoga on bardziej mocnym klubom, a najlepsza dla ligi jest rywalizacja, ale jak dla mnie może i zostać
2. „Sportowcem zostaje się też po to żeby zarabiać dużo… Nie po to żeby mieć średnią krajową. Właściciele klubów zarabiają jeszcze więcej:D Akurat to prawda że większość grajków rozpuszcza pieniądze w 5 lat po zakończeniu kariery. Ok. 40% jest bankrutami”.
-bez tych dwóch, czy pięciu procent też by zarabiali bardzo dobrze. Właściciele na lidze nie zarabiają w ogóle i w tym sęk, więc jak mogą zarabiać jeszcze więcej. Jak moją swoje inne biznesy, które pzynoszą dochody to ich sprawa. Nikt koszykarzom nie broni inwestować ich fortun w biznesy, które przynoszą zyski. Sportowcem się zostaje, bo ma się na tyle sprawne ciało, predyspozycje, oraz chęć do rywalizacji. Moim zdaniem nie jest to jednak równoznaczne, że mają zarabiać nie wiadomo ile w sytuacji strat klubów i kryzysu światowego.
3. Wielkie kluby mają armię zaciężne. Dajesz dobre przykłady, ale również fajne byłyby historię małych klubów, które budowane po trochu idą na mistrza, bo mają dobry sezon.
O ile dobrze pamiętam, to postulat dzielenia się bogatych klubów z mniejszymi forsowali też zawodnicy, a to w ramach wg nich sensownego podziału zysków między klubami, zbudowania nowego systemu. Oczywiście jest to nonsens. Jak ktoś więcej zarobi to albo może wydać na graczy (zapłacić powienien bardzo duży podatek) albo zatrzymać dla siebie.
OCT – nawet nie wiem czy oni przynoszą zyski, a czeka ich podpisanie wielkich kontraktów z swoimi najlepszymi graczami. Poza tym gdyby Portland wzieli Duranta zamiast Odena, to teraz w Oclahomie byłąby bieda,że aż by piszczało
Jordan nie jest dobrym szefem klubu, oddanie Wallace za nic to porażka, ale jak prawie wszyscy mają straty, to znaczy że błędy są systemowe
4. Ja lubię wymiany, jest to ciekawe dla kibica, więc bym tego nie zmieniał, a może nawet trochę zmodernizował, zliberalizował. Ale czy problemem jest granie w Minnesocie czy LA, nie wydaje mi się, to wielkie miasta, i tylko ktoś kto nie ma w życiu innych problemów może narzekać na to.
Wiadomo gwiazdy to gwiazdy, ale ciężko patrzeć jak nie szanują tego co mają
Lewis czy Arenas to byli wtedy gracze z drugiej dziesiatki najlepszych, a małe kluby też chciały mieć swoich asów. A taki Garnett dostał Big Ticket jako prawie nastolatek, w zasadzie na wielki kredyt zaufania, inni również, nie ma siły, aby to przewidzieć, a Grant Hill, McGrady, Hill, Ming, Oden….po prsotu się połamali
Reed to był ktoś więcej niz Ellis, ja bym go wtedy bardziej porównał do Raya Allena, przynajmniej rzut, ktoś taki przesądza o mistrzostwie, zresztą też się połamał, o co cięzko mieć pretensje do klubu. W LEwisa nigdy nie wierzyłem, ale ciężko określić do końca potencjał i rozwój na przyszłość (wystarczy spojrzeć na draft, jakie wtopy czasami są)
Joe johnson gdyby nie dostał kontraktu tej wysokości od Hawks, to grałby w Chicago. Cieszę się, że dostał i nie gra w Bulls, to pomyłka, moze połowę tego to jeszcze tak, ale tak to kiepsko.
Dlatego trzeba zmienić umowę
Boozer, pewnie to samo, ale ma jednak kilka mln mniej, a to zawsze coś
Ale przeciwko LAL był w duzym stopniu bezradny dlatego, że do pomocy miał Millsapa, Paul to świetny zawodnik, ale centymetrów nie oszukasz
„W Seattle z tego co pamiętam klub nie mógł dogadać się z miastem w sprawie odnowienia hali czy wybudowania nowej…” – tak, ale gdyby to były takie kokosy, to nie byłby żaden problem
jak 20-kilka klubów przynosi straty to nie mozna mówić o pazernosci właścicieli, ktorzy chcieliby aby klub nie przynosił strat.
Z Bostonem jest tak, że ileś i tak trzeba wydać kasy na zawodników, są jakieś minima, całkiem spore, ale z tego już całkiem nie ma przychodów, jeżeli nie ma sukcesu, koszulek sprzedanych, większych praw do transmisji. Bardziej więc im się opłaciło przepłacać niż nie.
o co tu się kłócić, wina leży po obu stronach, zawodnicy chcą więcej a mają wystarczająco dużo. a właściciele sami są sobie wini strat jeżeli dają MAXa Lewisowi
„jakoś w Seattle nie ma klubu, a był”
Brakuje Ci wiedzy w tym zakresie.
Pozdrawiam
nie wchodząc w szczegóły ciężko z tego co napisałem dojść do takiego wniosku; pozdrawiam
Przy każdej okazji (wymiany, nowe kontrakty, zmiany trenerów, itd) wszyscy powtarzamy banał że „NBA to biznes”, a kiedy dotyka nas to bezpośrdnio wszyscy się dziwimy i obużamy. Wreszcie także my, kibice, możemy niestety odczuć na własnej skórze że liga to tak naprawdę wielkie konsorcjum dla kórego liczą się w pierwszej kolejności pieniądze. W tej chwili możemy mieć pretensje do zawodników (od początku trzymalismy ich stronę i traktowaliśmy jako tych dobrych w toczacym się sporze – nie ma się co w końcu dziwić, są przecież na codzień naszymi bohaterami, czsto wyidealizowanymi) ale kiedy wreszcie zaczną grać szybko im wybaczymy.
Z tą reką to było naprawdę dobre !
„Jak żyć Panie Premierze?” no jak mamy żyć? :)
Prawda jest taka, że większość zawodników jest przepłaconych, a tych kilka gwiazd, dzieki którym liga jest popularna, zarabia za mało…
Ja mam takie pytanie, czy gracze, którzy przewodzą negocjacją np. Fisher są wybrani spośród innych graczy czy sami się „zgłosili??„