Za nami już piąta kolejka a zarazem piąty tydzień euroligowych zmagań w grupie D. Niestety ciągle nie możemy się doczekać wygranej Mistrzów Polski i tym razem znów zabrakło niewiele. Liczba porażek Asseco Prokomu wynosi teraz pięć z rzędu i oznacza to wyrównanie najgorszego wyniku sprzed roku.
Analizując piąty tydzień rozgrywek grupy D można rzec jedno, iż znów górą byli faworyci a drużyny niżej notowane dostały kolejne lekcje basketu na najwyższym poziomie.
Spotkanie w Kazaniu, wbrew moim oczekiwaniom nie było aż tak zacięte. Spodziewałem się tego choćby po dziewiczym tryumfie ekipy Saso Filipovskiego w starciu z Asseco Prokomem. O ile Słoweńcy udanie rozpoczęli konfrontację (20:18) z Unicsem i dzielnie trzymali się do przerwy (34:39), o tyle trzecia kwarta to była przysłowiowa porażka eksportowego teamu ze Słowenii. Trzecia odsłona była obnażeniem słabego ataku przyjezdnych, wśród których tylko jeden gracz – dobrze nam znany z PLK Ratko Varda – przekroczył granicę 10 oczek (13).
Znów nie potrafił się odnaleźć w ataku, grający bardzo nierówno podczas swojego pierwszego sezonu na Starym Kontynencie, Danny Green (2/6 z gry i 4straty). Jeszcze gorzej prezentował się Sasu Salin (0/5 zza łuku). Ponadto goście odnotowali blisko dwa razy więcej strat w porównaniu z gospodarzami ( 13:7 ). Nic więc dziwnego, że miejscowi skrzętnie wykorzystali nadarzającą się okazję do wygrania spotkania.
We wspomnianej trzeciej odsłonie goście dostali sromotne lanie (5:22) a katami przyjezdnych okazali się Mike Wilkinson oraz Terrell Lyday. Wilkinson zdobył 22 oczka, a Lyday 20 punktów. Ponadto drugi z nich grał bardzo wszechstronnie dokładając do dorobku 7 asyst i 4 zbiórki. Oni oraz ich koledzy imponowali skutecznością zza łuku (44%, trafiając 11 prób).
To miał być kolejny przysłowiowy spacerek Barcy mimo trudnego terenu jakim jest Stambuł. Zwłaszcza, że podczas drugiej odsłony goście uciekli miejscowym na 15 oczek i wyraźnie narzucili swój styl gry w niej (44:29). Swoje typowe rzuty trafiał J.C. Navarro (12pkt), wszechstronnością imponował Pete Mickael (10pkt/5zb/3 wymuszone faule) a pod koszami skutecznie spisywał się Erazem Lorbek (14pkt).
Przełomem w tym spotkaniu okazała się bardzo agresywna obrona miejscowych podczas czwartej odsłony. Zatrzymali oni faworytów na 9 oczkach, samemu rzucając 18 i walcząc o wygraną do ostatniej minuty. Rywalom zalazł za skórę Luksa Andrić (7/11 z gry i 17pkt) a do jego poziomu dostosowali się Joshua Shipp (3/5 zza łuku) i Erden Arslan (8pkt) . Zbyt duża liczba strat (13:11 na niekorzyść) oraz słabsza tego dnia dyspozycja przy rzutach za trzy ( 4 celne przy 9 Barcy) zadecydowały o minimalnej i przegranej Galatasaray. Kluczową stratę zaliczył Andrić, który nadepnął na linię końcową boiska pozbawiając swoich szansy na remis (wówczas było 65:68).
Barca pozostaje niepokonana z kompletem 5. wygranych. GS Medical Park ma na koncie bilans ujemny i tylko dwie wygrane oraz zajmuje czwartą lokatę w grupie. Kluczowe spotkania dla Turków to konfrontacje z Asseco Prokomem i Unionem Olimpiją. Na pewno meczu z Mistrzem Hiszpanii mogą oni żałować i przeżywać długo tę porażkę bo do wygranej zabrakło im dosłownie niewiele..
Montepaschi – Asseco Prokom 84:73
Kolejna ciężka przeprawa Mistrzów Polski już za nami. Nie specjalnie w spotkaniu z czołową ekipą ligi włoskiej widać było brak uciekiniera Alonzo Gee. Choć nie imponowali skutecznością Jerel Blasingame i Adam Hrycaniuk (obaj po 1/7 z dystansu) to goście pozostawali w grze dzięki najlepszemu występowi Litwina Motiejunasa. Rodak trenera Pacesasa zanotował swoje rekordowe osiągnięcia w barwach Prokomu min. 26pkt i cztery celne rzuty zza linii 6.75m.
Równie solidnie prezentował się drugi lider gdynian Oliver Lafayette, autor 16pkt/7as/4zb i również czterech celnych rzutów zza łuku. Pomimo najniższej w sezonie liczby strat – 8 – przyjezdnym nie udało się wygrać w piątym kolejnym meczu.
O ile w polskich szeregach królowało dwóch liderów , o tyle w szeregach włoskiego teamu kluczem była gra zespołowa; bardziej zbilansowana w ataku i obronie. Wyjątkowo nie szło tego czwartkowego dnia Bo McCalebbowi (miał aż 7 strat). Dorzucił on jednak swoje 14 oczek, miał też przyzwoite – na wagę wygranej wsparcie – w osobach: Rimantasa Kaukenasa (tylko jedno pudło, 15pkt/6as/5zb) , Davida Andersena (10pkt i 9zb) i znanego kibicom PLK z występów w Polpaku Świecie – Davidowi Moss’owi (11pkt).
Zwrotem w tym spotkaniu okazała się świetna ofensywa na przestrzeni trzeciej kwarty. W niej miejscowi wrzucili do kosza Asseco Prokomu 33 punktu, a znakomicie trafiali obwodowi (11 na 24 , 48% za trzy). Ten szturm (33:20) mocno rozbił szyki obronne Tomasowi Pacesasowi i jego zespół nie był w stanie już wrócić do równej gry podczas ostatniej i wygranej odsłony (22:19). By odnieść wygraną naszym ciągle brakuje jakiegoś istotnego elementu w grze. Tym razem miałem wrażenie, iż zespół cierpi na brak wartościowego podkoszowego (atlety), który mógłby zająć się zbiórkami i blokami przy doskonale spisującym się w ataku Motiejunasie. Może Fedor Dmitriev powinien dostać więcej szans niż para Łapeta – Hrycaniuk?
Warto dodać, że Navarro potrzebuje jedynie 14 punktów do zostania najlepszym strzelcem „nowożytnej Euroligi” (od 2000 roku).