Ku końcowi chyli się 5 miesiąc lokautu w NBA. Na nasze szczęście możemy oglądać mecze charytatywne, Euroligę, ligi zagraniczne (50 punktów D-Willa) oraz od niedawna NCAA. Rzadko jednak w tych meczach możemy zobaczyć tych, którzy na lokaucie stracą najwięcej. Mowa o weteranach. Kogo możemy nie zobaczyć po zakończeniu lokautu?
Już wiemy kim są pierwsze ofiary braku gry. Antonio McDyess, były startujący center San Antonio Spurs. Już wcześniej wielokrotnie słyszeliśmy od niego, że rozważa odejście na emeryturę po tym sezonie. Jego myśli prawdopodobnie zostały zmienione po fantastycznym sezonie „Ostróg”. Dopiero na ostatniej prostej pokonali ich Chicago Bulls w bitwie o najlepszy bilans w lidze. Ostatni run po mistrzostwo drużyny weteranów?
Zakończony już przed samym rozpoczęciem, można rzec. Porażka w pierwszej rundzie z Memphis Grizzlies i komentarz McDyessa jakoby faktycznie miał już kończyć karierę. Karierę okraszoną imponującymi wyczynami. Jednak patrząc w historię na przykładzie Dallas Mavericks z 2006 roku, myślę że Duncan i spółka mogą zdobyć jeszcze jedno mistrzostwo przed końcem kariery. O właśnie. Tim Duncan.
Jego kontrakt kończy się po sezonie 2011/12, który prawdopodobnie nigdy nie zostanie zagrany. Duncan będzie wtedy już 36 letnim weteranem, z 3 pierścieniami na palcach. Lokaut może być czynnikiem, który zmusi byłego członka „Twin Towers” z Texasu do zawieszenia butów na kołku. On sam mówi, że będzie grać dopóki jego ciało mu na to pozwoli, „dopóki nie odpadną koła”. Shaq mówił, że chciałby zagrać co najmniej dwa sezony w trykocie Celtics. Jak wyszło każdy wie. Fani San Antonio – to jeszcze nie koniec złych wieści.
Manu Ginobili planuje zakończyć karierę w ciągu dwóch lat. Po zakończeniu umowy będzie miał już 36 lat na karku i mnóstwo kontuzji za sobą. „Myślę, że to odpowiedni wiek, żeby przestać grać”. Będąc na zachodnim wybrzeżu przejdźmy się jeszcze po piaszczystej pustyni w Arizonie…
To właśnie w tym stanie grają i sukcesy odnoszą (czasami przecież wygrywają mecze) Phoenix Suns. Wzmocnieni „młodą krwią” – Marcinem Gortatem i Aaronem Brooksem, Suns byli przez pewien czas bardzo bliscy miejsca w play-off. Stało się jednak inaczej.
W ekipie z Arizony mamy 3 kandydatów do emerytury. Zacznijmy od pierwszego z nich, panie i panowie – Vince Carter. Niegdyś „Air Canada”, który zaskoczył cały świat wsadami z konkursu wsadów ’00, przeskakujący nad obrońcami i pakujący nad nimi z premedytacją. Był on najbardziej ekscytującym zawodnikiem w NBA.
Obecnie „Vinsanity” ma 34 lata i właśnie przepada ostatni z jego czteroletniej umowy (62 miliony $) sezon. W swojej długiej karierze nie zdobył ani jednego tytułu mistrzowskiego, aczkolwiek na pocieszenie został nazwany „najlepszym in-game dunkerem w historii NBA” przez Chrisa Broussarda z ESPN. Carter pokazywał, że jego wiek zaczął przejmować coraz większą rolę w jego grze.
Jego towarzysz – Grant Hill już wielokrotnie przeżył emeryturę wymyśloną przez media. „Przeżył lokaut z 1999 roku, przeżyje i ten z 2011 roku”. Nie jest to jednak pewne na 100%. Przepada mu bowiem 18 sezon kariery, która może dobiec końca w okolicznościach dużo gorszych niż się zaczynała. Nie ma już ważnego kontraktu z Phoenix a kiedy się zacznie sezon będzie miał już 40 lat na karku. Powołując się jednak na Arizona Republic, Hill przyznał że chce zagrać jeszcze w dwóch następnych sezonach. Czy zagra w towarzystwie jednego z najlepszych rozgrywających w NBA?
Tak mowa o Stevie Nashu. Dwukrotny MVP ligi, dotychczas jeszcze nie zaznał przyjemności mistrzostwa. Najlepszy Kanadyjczyk w historii NBA? Ewentualnie przebić go może jedynie Joel Anthony. W ostatnich latach Steve zasłynął jako tak zwany „swój chłop”. Nie ma wątpliwości, że w przyszłości wejdzie do Hall of Fame. Steve Nash ma 37 lat. Derek Fisher ma 37 lat. Widzicie różnice w wieku? Paręnaście dni. W grze jednak twarz NBPA jest lata świetlne za Nashem.
Steve jest nie tylko świetnym i inteligentnym rozgrywającym. Jest jednym z najlepiej podających PG w lidze, w boiskowym IQ ustępuję (czy nie?) jedynie Jasonowi Kiddowi. Według Time Nash jest również jednym z 100 najbardziej wpływowych osób na świecie (2006). Fenomenalna kariera, której brakuje jedynie jednego, jedynego elementu przez który nadal lepszy od niego jest J-Kidd. Mistrzostwa.
Phil Jackson, Shaq, Zydrunas Ilgauskas – oni wszyscy już nie zagrają (albo nie poprowadzą drużyn). Jermaine O’Neal napominał okradkiem, że jest już zmęczony, Derek Fisher podobnie. Jason Kidd jest już spełniony – lista się wydłuża. Tracy McGrady, Juwan Howard. Czas na młodych już nadszedł, to jest wiadome. Ale dlaczego niegdyś wielcy muszą kończyć karierę w tak – nie boję się tego powiedzieć – żenujący sposób? A tymczasem w Kalifornii i Minnesocie do sądów wpływają kolejne pozwy antymonopolowe…
Co do Tima Duncana to ma 4 pierścienie: 1999, 2003, 2005, 2007. Ale aż nie chce się wierzyć, że takie ikony jak Nash, Kidd czy Duncan mogą przez lockout zakończyć karierę. Dla mnie to oni byli prawie że od zawsze w lidze i ich brak będzie z pewnością widoczny…