Podsumowanie szóstej kolejki Euroligi w grupie B

Rano spadła na nas wspaniała wiadomość o zakończeniu Lockoutu w NBA. Dla fanów Euroligi może to być jeden ze smutniejszych dni. Spore grono zawodników, którzy przyjechali grać w Europie, będzie musiało niebawem udać się w drogę powrotną. Teraz podsumujmy jednak to co wydarzyło się w trzech meczach grupy B.


CSKA Moskwa – Żalgiris Kowno 95:82 (24:25, 27:20, 22:21, 22:16)

Mizerna obrona Żalgirisu nie była w stanie zatrzymać CSKA. Chociaż zespół ze stolicy Rosji zagrał bez kontuzjowanego lidera Andrieja Kirilenki, to wygrał przekonująco. „Armia Czerwona” dominowała pod obiema tablicami, była zdecydowanie skuteczniejsza w rzutach z gry (31-58 FG przy 32-67 FG Zalgirisu).

Co więcej, podopieczni Jonasa Kazlauskasa zanotowali aż 23 asysty, co jest znakomitym wynikiem przy 31 trafionych rzutach. W tym elemencie brylował oczywiście Milos Teodosić 14 pkt, 7 ast, 4 zb.), ale po raz kolejny świetnie spisał się Aleksiej Szwed, który uzbierał 16 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty. Największą różnicę zrobił podkoszowy Nenad Krstić, który był nie do zatrzymania i w całym spotkaniu zanotował 21 punktów i 7 zbiórek oraz trafił 7 z8 rzutów z gry.

Drużyna Aleksandara Trifunovicia próbowała walczyć, ale w obliczu dziurawej defensywy i mniejszego potencjału ofensywnego nie mogła pokusić się o wygraną, mimo że mają nóż na gardle. Kolejny raz najlepszym strzelcem litewskiego zespołu był Sonny Weems, który rzucił 22 punkty.

CSKA natomiast przedłużyło swoją passę zwycięstw. To już szósta wygrana w tej edycji „Armii Czerwonej”, która w grupie B ma sporą przewagę nad resztą stawki.

KK Zagrzeb – Brose Baskets  86:74 (21:20, 15:14, 26:24, 24:16)

Po czterech kolejkach wydawało się, że KK będzie kopciuszkiem na euroligowych parkietach. Zagrzebianie wygrali ostatnie dwa spotkania i o dziwo włączyli się do walki o awans do TOP 16. Przed meczem z mistrzem Niemiec do zespołu dołączył były gracz Indiana Pacers T.J. Ford, który miał wspomóc na rozegraniu wiekowego już Damira Mulaomerovica.

Spotkanie było niezwykle wyrównane przez 30 minut. Bohaterem gospodarzy okazał się Josh Heytvelt (25 pkt, 12 zb.), który w trzeciej kwarcie trafił 5 ze swoich w sumie 7 celnych rzutów za trzy i pomógł swojemu zespołowi osiągnąć run 17-4, który był decydującym momentem. Z kolei w ostatniej odsłonie silny skrzydłowy z USA zdobył siedem „oczek” z rzędu co dało miejscowym prowadzenie 73-62

Gościom nie udało się już dogonić rywali i w tabeli grupy B oba zespoły zrównały się punktami. KK imponowało skutecznością rzutów z dystansu. Zagrzebianie trafili aż 13 takich prób na 27, a przodował w tym wspomniany wyżej Heytvelt, któremu nie robiło różnicy czy rzuca z 7 czy 8 metrów. Kilka asyst przy jego trafieniach zaliczył Ford (10 ast.), co zrekompensowało jego fatalną skuteczność z gry (0-4 FG).

Brose natomiast zaliczyło fatalny dzień w ofensywie, pudłując 49 z 73 rzutów. Najgorzej spisał się Brian Roberts, który zdobył 7 punktów, ale trafił 2-12 z gry. Aż trzech zawodników z Chorwacji zebrało ponad 10 piłek. Heytvelt zanotował 12 zbiórek, a Krunoslav Simon (16 pkt.) i Mario Kasun (15 pkt.) odpowiednio 12 i 11.

W sumie, niesieni ponad trzy tysięczną publiką gospodarze zebrali aż 50 piłek z tablic przy 37 Brose Baskets.

Unicaja Malaga – Panathinaikos Ateny 76:77  (17:27, 26:18, 14:13, 19:19)

Niewiarygodne. W 12 minucie spotkania w Maladze Panathinaikos miał dwa razy więcej punktów od gospodarzy – prowadził 34:17 i pewnie kroczył po kolejne euroligowe zwycięstwo. Ale goście poczuli się chyba zbyt pewni siebie, bo Andaluzyjczycy systematycznie zmniejszali straty. Nie do zatrzymania dla ateńskiego zespołu był Luka Zorić (21 pkt, 6 zb.), wspierany przez też dobrze dysponowanego Saula Blanco.

Unicaja złapała wiatr w żagle, w efekcie na przerwę schodziła z zaledwie dwoma punktami straty do Koniczynek. Ba, to spotkanie było tak przewrotne, że w drugiej połowie to gospodarze byli bliżej zwycięstwa. W 39 minucie podopieczni Chusa Mateo prowadzili już 72:69, ale mimo tego nie udało im się zainkasować dwóch „oczek”. Bo goście mieli w swoich szeregach fantastycznego Dimitrisa Diamantidisa (23 pkt, 4 ast, 7-11 za trzy), który w decydujących fragmentach trafił dwie trójki, w tym drugą dosłownie sekundę przed końcem meczu.

To były znakomite zawody, które obfitowały w dramaturgię, niespodziewane zwroty akcji, wreszcie w indywidualne popisy wielkich gwiazd europejskiego basketu. – Muszę pogratulować swoim zawodnikom za wygranie tak ważnego meczu, ale też Unicaji za rozegranie świetnego spotkania. Wygraliśmy ten mecz strategią, ale bez nadgarstka Diamantidisa to nie byłoby w ogóle możliwe. To świetny dzieciak – powiedział po spotkaniu trener Panathinaikosu Żeljko Obradović.

Autorzy: Piotr Gładczak i Patryk Kurkowski (sportowefakty.pl)