Autor: Karminadel24
4.XII
Urodziny obchodzili min.:
– Brian Cook (31 lat)
– Bernard King (55)
– Martell Webster (25)
Ciekawostki:
- w 1987. Karrem Abdul-Jabbar w meczu z Milwaukee po raz 787 z rzędu zanotował podwójne zdobycze.
- w 1996. Terry Mills gracz Pistons w wygranym meczu z Hawks 100-90, wyrównał rekord NBA trafiając 13 z rzędu rzutów za trzy punkty w trzech spotkaniach
Dokładnie 14 lat temu komisarz NBA pan David Stern, zawiesił na 68 meczy bez wypłaty niejakiego Lartella Sprewella, za wiecie co…
1 grudnia na treningu Warriors doszło do incydentu w którym „Spree” najpierw dusił przez kilka sekund swojego trenera P.J. Carlesimo, po czym zaczął mu wygrażać aż w końcu wdał się z nim w bójkę.
Nie zagrał do końca sezonu, a do dziś nie jestem wstanie wyobrazić sobie jak można potraktować coacha w ten sposób. Wiemy że można nie dogadywać się z trenerem, nawet się z nim posprzeczać, nie rozumieć koncepcji gry a nawet czasem nie pasować do układanki naszego „szefa”, ale żeby aż do tego stopnia. Latrell nigdy nie był grzecznym chłopcem, był za to dobrym koszykarzem, choć niepokornym. 4-krotnie występował a All-Star Game, raz był w pierwszej piątce All-NBA w roku 1994 i raz w drugiej piątce All-Defensive.
Potrafił dopasować się do ekipy Knicks z końcem XX wieku, być kimś w Timberwolves w latach 2003-2005, lecz nigdy nie był na tyle solidny żeby prezentować regularnie swoje umiejętności. Był w stanie rzucić 35 punktów by w następnym meczu nie trafić żadnego z ośmiu rzutów z gry o zakończyć spotkanie z zerowym dorobkiem. Zdarzało mu się to tak często, że w żadnej ekipie w której grał nie mógł być liderem. Frustrował się swoimi występami w taki sposób że często wręcz raziło to w oczy. Być może dlatego trenerzy mieli z nim problemy.
Mimo wszystko potrafił na parkiecie robić wielkie rzeczy. Często porównuję go do Ricky’ego Davisa, czy nawet Rasheeda Wallace. Gdyby chciał, miał inny charakter, czy po prostu był bardziej pokorny, mógłby być gwiazdą największego formatu. Nie każdy jednak musi być grzecznym chłopczykiem i nie każdy musi być „star”. Najważniejsze żeby pozostać sobą, a zawsze znajdą się tacy którzy cie pokochają, bo przecież „Spree” ma wielu fanów.
A tak poza tym, dokładnie dwa lata temu Kobe Bryant pogrążył Miami Heat w niebycie, w takiej akcji o deskę :