Negatywne myśli wokół lockoutu, który jakby nie patrzeć zabrał nam prawie dwa miesiące rozgrywek, a kosztował jeszcze więcej nerwów wciąż kotłują się w mojej głowie, dlatego muszę je z niej wyrzucić.
Mam nadzieję, że to już ostatni wpis na ten temat, ale musiałem to zrobić. Chce znać Wasze zdanie.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie koszykówka, a właściwie NBA, to spora część życia. Nie jedyna. Miałem co robić, a po usłyszeniu o „nuklearnej zimie”, czyli cytat Davida Sterna tuż po rozwiązaniu związku graczy (disclaimer of interest), planowałem nawet, co będę robił w roku 2012 w moim „postenbiejowym” życiu. Martwiłem się o MVP, rozmyślałem o Tauron Basket Lidze. Pojawiał się też głos wewnętrznego rozsądku – w końcu będziesz się wysypiał, będziesz zdrowszy, zaoszczędzisz kasę na NBA ILP. Ale to były tylko środki doraźne. Będzie też EURO, Igrzyska Olimpijskie. Spotykałem się z innymi kobietami, ale to nie było to samo.
Niedawno sobie uświadomiłem, że to uczucie jest trochę podobne do miłości. Oczywiście na trochę niższym poziomie, moje zaangażowanie nie było aż takie silne, jak w stosunku do kobiet, ale mimo wszystko było mi czegoś brak.
NBA była moją pierwszą miłością. Zarywałem dla niej wiele nocy, nawarstwiałem sobie problemów, żeby obejrzeć jakiś mecz. Początkowo z trudem oglądałem highlightsy każdego meczu na oficjalnej stronie, bo na więcej nie pozwalał mi mój Internet 128 kbps. Wcześniej wyniki sprawdzałem w…telegazecie. W telewizji najlepszej ligi świata uświadczyłem co kot napłakał – podczas wizyt u znajomego włączałem sobie DSF. Mam Cyfrowy Polsat (kłania się Korea Południowa…), więc Cyfry nie kupowałem, bo mnie nie było stać.
NBA była więc niedostępną kochanką. Długo musiałem ją zdobywać, minęło sporo czasu, kiedy ją naprawdę zrozumiałem (choć w małym stopniu). Prawdziwa miłość przyszła, kiedy podłączyłem się do kablowego Internetu, a niedawno podczas zakupu ILP. Serio, nic nie mogło zepsuć tej miłości.
Zdradziła mnie.
To była namiastka tego, co czuje zdradzony facet. Serio, tak uważam. Kiedy Unia się rozwiązała, nie wiedziałem co myśleć. Szybko pogodziłem się z myślą, że rzeczywiście stracimy sezon, co dla piszących o tym byłoby po prostu katastrofą. Myślałem wtedy: „kurczę, moje podejście do ligi już nigdy nie będzie takie samo.” Chodziło mi o to, że przez zaciętą postawę w negocjacjach straciłem zupełnie sympatię do Dereka Fishera, Mo Evansa i innych. Nie mogłem już na nich patrzeć. Zacząłem chadzać z innymi kobietami – Polką, zabierałem się też za Hiszpankę i Turczynkę.
Aż tu pewnego poranka przywitała mnie na serwisie Yahoo uśmiechnięta twarz Davida Sterna (no dobra, miałem przecieki, że mogą się dogadać, więc siedziałem na Twitterze do 1 w nocy, ale potem zrezygnowałem). To trochę jak czekanie na pojednawczego sms-a od ukochanej, kiedy się pokłócicie. Mach mach mach i jesteśmy w środku transferowego szaleństwa. Mówimy tylko o wolnych agentach, wymianach, amnestii. Z dnia na dzień. A ja swoje postanowienia mogę wsadzić do kosza.
Umysł ludzki posiada takie piękne narzędzie zwące się ’racjonalizacja’. W moim przypadku zadziałała ona idealnie. Liga fascynuje mnie tak jak, wcześniej. A może nawet bardziej? Bo poczułem, jak to jest ją stracić? Ze zdradliwej kochanki szybko okazało się, że to tylko przedłużony wyjazd na delegację. Telefon się rozładował, zdarza się. Tak…to ta uciążliwa rozłąka w delegacji. Miało jej nie być tydzień, a nie było miesiąc. Ale czas szybko minął. Znów przeglądam codziennie rano 15 stron o NBA. Znów pisze newsy o transferach a nie o zagadnieniach prawniczych. A i nawet twarz Dereka wydaje się tak jak kiedyś.
Mam nadzieję, że wiecie o czym mówię. A jak to jest z Wami? Zwątpiliście? Cały czas wierzyliście?
Tzn. how u?
Ta złość kiedy jest listopad, wstajesz z różnych przyczyn o 3 nad ranem i wiesz, że normalnie obejrzałbyś jeszcze 2 dobre mecze, a widzisz tylko smętne doniesienia o braku postępu w negocjacjach. Wspaniałe uczucie.
Hmm… nie wiem, jak mozna lubic Fishera.
Ja do chwili Ultimatum Sterna wierzyłem, wierzyłem, że liga zacznie się. Po odrzuceniu ultimatum i rozwiązaniu związku zwątpiłem i pogodziłem się z brakiem sezonu. Zacząłem oglądać NCAA, bo chciałem popatrzeć na zawodników, którzy kiedyś w NBA zagrają ale teraz jak już wiem, że sezon bedzie to dla NCAA nie mam czasu. Wolę teraz do świąt się wysypiać, aby po 25 grudnia nie spać żadnej nocy.
Bardzo fajny artykuł :) Mi bardzo zależało na zakończeniu lockoutu z jeszcze jednego powodu. W przyszłym roku się żenię więc pomyślałem, że wyciągnę z tego sezonu ile tylko się da! Wiadomo założenie rodziny wiąże się z innymi obowiązkami i mniejszą ilością czasu, dlatego kiedy przeczytałem o „nuklearnej zimie” to pomyślałem, że ten sezon który miał być tak wyjątkowy może odejść bezpowrotnie. Paleta odczuć była naprawdę przeróżna: złość, żal, bezsilność. Nagle „buuum” i udało się!! Sezon wystartuje. Jak pisze autor radość ponownie powróciła, też przeglądam rano chyba wszystkie strony związane z ligą, jednym słowem cieszę się. Jako, że jestem fanem od wielu lat i uwielbiam tą dyscyplinę sportu to też śmiało mogę stwierdzić, że jest ona ważną (na swój sposób) częścią mojego życia. Mam nadzieję, że będzie to świetny sezon, z dobrą grą weteranów (ostatni sezon paru wielkich), wieloma odkryciami i walką do upadłego jak w latach 90-tych. Tego wszystkim życzę!
Gdy czytalem ten artykul mialem ciarki na plecach – to chyba mowi wszystko. A co do lockout story – wierzylem do odrzucenia ultimatum :) a jednak „mikolaj” pojawi sie na swieta!
Genialny motyw z porównaniem NBA do kobiety ;) brawo, uśmiałem się trochę ;) dla mnie zakończenie lockoutu przyszło wtedy gdy najmniej tego oczekiwałem (czyli prawie jak z miłością :D) jak rozwiązali związek i postraszyli sądem to byłem pewien, że cały sezon może nie ruszyć….a tak w piękny sobotni poranek przeczytałem newsa na FB, że koniec negocjacji choć zdecydowanie nie trafiło to do mnie od razu :)
nic nie wspomnieliscie o naszym rodaku rodzynku w nba, ktory w ostatnim sezonie mial srednie wyniki bliskie double double, a teraz go czekaja regularne wystepy w pierwszej piatce i prawdopodobnie najlepszy sezon w karierze. mnie to najbardziej irytowalo w tym lokaucie.