Pogromem zakończyło się pierwsze z dwóch spotkań 76ers i Wizards. Zespół z Philadelphii był zdecydowanie lepszy i zwycięstwo zapewnił sobie wlaściwie już w 1 połowie dominując po obu stronach parkietu.
Wizards od samego początku mieli spore problemy. Pierwszym był John Wall, który już w 1 kwarcie zanotował 3 straty i właściwie nie był w stanie kreować pozycji kolegom, drugim Spencer Hawes, który rozszalał się i szybko zdobył 10 punktów. Warto przy tym zaznaczyć, że było to w dużej mierze zasługą Jrue Holiday’a, który rozrywał defensywę rywala. Nic jednak nie zapowiadało takiego blowoutu. Ostatecznie po pierwszych 12 minutach mieliśmy 25-17. Wraz z początkiem drugiej kwarty na boisku pojawił się Craig Brackins. Drugoroczniak zaaplikował rywalom dwa celne rzuty za 3 i gra Wizards całkowicie się posypała. Efektowna akcja 2+1 Shelvina Macka i udany rzut z półdystansu Jana Veselego były ostatnimi promykami nadziei kibiców. Gospodarze popełniali fatalne błędy w defensywie, mimo energii jaką wnosił do gry Vesely, także w obronie jego koledzy mieli ogromne problemy z utrzymaniem się przy przeciwnikach co skutkowało łatwymi okazjami. Świetna gra Eltona Branda doprowadziła 76ers do ponad 20 punktowej przewagi.
Druga połowa była wykończeniem dzieła zespołu z Philadelphii. Przez pierwsze 4 i pół minuty Wizards nie byli w stanie zdobyć punktów. Duet Turner-Williams siał ogromne spustoszenie całkowicie niszcząc defensywę „Czarodziei”. Dopiero 4 kwarta, kiedy oba zespoły wykorzystywały już zdecydowanie bardziej rezerwowych, okazała się dla gospodarzy zwycięską, lecz na niewiele się to zdało, bo przegrana 35 punktami to i tak duży wstyd i rozczarowanie dla fanów.
To co przyczyniło się w dużej mierze do zwycięstwa 76ers to zdecydowanie lepsza jakość rozegrania. John Wall zawiódł na całej linii i był zdecydowanie gorszy o duetu Williams-Holiday. Evan Turner zagrał jak za czasów gry w Ohio State i kto wie czy to nie będzie dla niego przełomowy rok. Kiepsko zaprezentował się Andre Iguodala. 0-6 z gry i zerowe konto punktowe. Skuteczność Wizards – 32,9%, czyli jednym słowem katastrofa.
Następne starcie tych zespołów już w najbliższy wtorek.
Philadelphia 76ers – Washington Wizards (103-78)
76ers: Lou Williams (19pkt), Spencer Hawes (14pkt/9zb), Evan Turner (16pkt/7zb/3ast/5strat), Jrue Holiday (12pkt/4zb/5ast),
Elton Brand (11pkt/5zb), Thaddeus Young (10pkt/2zb)
Wizards: Andray Blatche (18pkt/4zb), JaVale McGee (9pkt/8zb), John Wall (8pkt/3ast/6strat), Jan Vesely (7pkt/3zb), Roger Mason (8pkt/2zb), Jordan Crawford (6pkt/2zb/2ast)
Akcja spotkania:
Może przesadzam ale wydaje mi się że Wall jest przereklamowany… Taki trochę gość z idiotycznych filmików AND1. Zero rzutu tylko skoczność i szybkość.
Może to tylko pierwsze koty za płoty ale Czarodzieje marnie wyglądali, bardzo marnie. Może to tylko kwestia motywacji, może potraktowali mecz jako rozruch? Zastanawia mnie jedno, jeśli tak fatalnie gra sie w ataku, grając bez presji (stąd te straty JW?), to jak się będzie grało na poważnie-bez zabawy, luzu itd?
Bardzo podoba mi sie gra Holidaya. Taki klasyczny rozegrajek nowego pokolenia… Pokazał jak sie kreuje pozycje kolegom czego Wall nie umie(jeszcze?!)
Na plus też Hawes i Turner z ławki. Minsu Iggy.
Wizards zagrali tak jak sie spodziewałem bez Younga…
Ale spójrzcie na to jak Wall grał rok temu. Gość ma wielki potencjał więc po jednym meczu i to w dodatku preseasonu nic nie można stwierdzić.
Trzeba zwrócić uwagę, że na początku dobrze bronił go Holiday, a w trumnie wyłączali wszystkie jego penetracje wzorowo.