Po Jasonie Kapono i Joshu McRobertsie, Troy Murphy został kolejnym nowym zawodnikiem, który dołączy do składu Los Angeles Lakers na sezon 2011/12.
31-letni Murphy zgodził się przyjąć warunki jakie zaproponowali Lakers, czyli minimum dla weterana – $ 1.3 mln za jeden sezon gry. Środkowy, który w poprzednim sezonie rozegrał w sumie 35 spotkań w barwach Nets i Celtics, ma być alternatywą dla Andrew Bynuma i Pau Gasola, którzy nie mają zmienników prezentujących odpowiedni poziom.
Ciężko jednak wierzyć w to, że właśnie Murphy stanie się człowiekiem, który zmieni grę Lakers na plus. Mierzący 211 cm silny skrzydłowy lub środkowy ostatni rok miał fatalny. Notował tylko 3.1 punkty i 3.1 zbiórki grając przez 13.3 minut. W ciągu całej kariery zalicza jednak przyzwoite 11.6 punktów, 8.3 zbiórek i 38,9% za trzy.
Jeśli tylko zdrowie pozwoli Murphy’emu na występy przez cały sezon, będzie w stanie dać kilka minut odpoczynku dla podstawowego frontcourtu zespołu Mike’a Browna. Przy okazji może zagrozić rywalom celnym rzutem z dystansu.
Sporo mówi się ostatnio o zainteresowaniu Lakers Baronem Davisem, który został zwolniony z Cavs na zasadzie amnestii. Wydaje się jednak, że Davis nie jest najlepszym kandydatem na pierwszego rozgrywającego LAL. Nawet pamiętając o ułomnościach i wieku Dereka Fishera. Po pierwsze, Davis jest obecnie kontuzjowany i będzie pauzować prawdopodobnie aż do przerwy na Mecz Gwiazd. Wtedy może być już za późno na dopasowanie się do stylu gry „Jeziorowców”, tym bardziej, że Baron od zawsze był playmakerem, który uwielbia rzucać (14 rzutów w każdym meczu), a na takich zawodników w piątce Lakers miejsca nie ma. Wydaje się więc, że szanse na zatrudnienie Davisa w Los Angeles są znikome.
Murphy karierę miał przyzwoitą, ale ostatni sezon faktycznie tragiczny. Ciekawe jak będzie Lakers. To jest kolejny zawodnik, którym próbuję się zapchać dziury, a nie ktoś, kto będzie potrafił wpłynąć pozytywnie na grę. Co do Barona to on po prostu nie pasuje do „Jeziorowców”.
Pozdro