W pierwszym meczu preseason dla obu zespołów, Warriors pokonali na własnym parkiecie Kings 107-96. 21 punktów dla „Królów” zdobył debiutant Jimmer Fredette.
Kings przystąpili do tego spotkania niską piątką z Jimerem Fredette, Marcusem Thorntonem i Tyreke Evansem w pierwszym składzie. W zespole Paula Westphala zabrakło miejsca dla kontuzjowanych Chucka Hayesa, DeMarcusa Cousinsa i Johna Salmonsa, a zakontraktowany w sobotę Travis Outlaw nie zdążył jeszcze dotrzeć do Sacramento.
Warriors natomiast zagrali w pierwszym meczu preseason właściwie najmocniejszym składem. Nawet na ławce nie pojawili się tylko Kwame Brown, Ishmael Smith i Lou Amundson.
Gospodarze wygrali spotkanie dzięki świetnej pierwszej połowie, w której osiągnęli 19-punktową przewagę (59-40). W drugiej części meczu,Kings próbowali odrabiać straty i w pewnym momencie zbliżyli się nawet na sześć „oczek”, ale głupie straty spowodowały, że ostatecznie przegrali.
„Wojownicy” wygrali zdecydowanie walkę na tablicach (47-32), ale nie była to na pewno zasługa drewnianego Andrisa Biedrinsa (16 min, 2pkt, 5 zb, 3 ast.). Łotysz zupełnie nie radził sobie pod koszami i nie przejawiał jakiejkolwiek chęci do walki. Do tej pory ciężko zrozumieć dlaczego Warriors nie wykorzystali na niego swojego prawa do amnestii. Na szczęście dla kibiców z Oakland, drużyna Marka Jacksona – który debiutował w roli trenera, ma w swoich szeregach drugoroczniaka Ekpe Udoha (10 pkt, 4 zb, 5-9 FG). Po młodym środkowym widać, że nie przeleżał okresu lockoutowego i ciężko pracował. Jest zdecydowanie silniejszy niż w poprzednim sezonie, naprawdę nieźle broni, a jego jedynym, aczkolwiek sporym mankamentem jest zbyt mała liczba zbieranych piłek.
Stephen Curry i Monta Ellis świetnie uzupełniali się w ofensywie. Mimo, że to tylko mecz przedsezonowy, można wyciągnąć pewne wnioski świadczące o tym, że będzie to udany sezon dla tego duetu. W sumie zaliczyli 40 punktów, 14 asyst, 6 zbiórek i trafili aż 17 z 28 rzutów z gry.
Wśród pokonanych zabłysnął zwłaszcza debiutant, Jimmer Fredette. 10 numer tegorocznego Draftu pokazał się z bardzo dobrej strony. Imponował tym, czym zachwycał kibiców w trakcie przygody z koszykówką uniwersytecką, czyli łatwością w dochodzeniu do pozycji rzutowej i stwarzaniu samemu miejsca do rzutu. Ma niesamowitą łatwość zdobywania punktów. Rzucił w sobotę 21 „oczek” przy 11 próbach, trafił 4 z 6 rzutów zza łuku i zanotował jeszcze po 4 zbiórki i asysty.
Marcus Thornton rzucił także 21 punktów. Trafił co prawda tylko 6 z 15 rzutów z gry, ale to był ten sam Thornton, który w końcówce poprzedniego sezonu zdobywał regularnie ponad 20 punktów. Przy tak ofensywnie grającym duecie, nieco mniej szans na wykazanie się miał Tyreke Evans. Reke odpowiadał głównie za rozgrywanie. Wychodziło mu to ze zmiennym szczęściem, ponieważ przy 7 asystach zaliczył aż 5 strat. Tyreke musi na pewno dalej pracować nad rzutem z pół i dystansu, gdzie zbyt często się myli. Nie ma natomiast problemów ze zdobywaniem punktów po wbiciach pod kosz, ale takie zagranie jest już właściwie jego firmowym.
Pozytywnie zaskoczył debiutant Isaiah Thomas, który dodał 13 punktów.
Oglądając ten mecz, utwierdziłem się w przekonaniu, że warto będzie oglądać oba teamy w nadchodzącym sezonie. Zarówno Kings jak i Warriors bazują na swojej sile ofensywnej, ale widać także postępy w grze defensywnej.
Golden State Warriors – Sacramento Kings 107-96 (29-18, 30-22, 17-29, 31-27)
Warriors: D. Lee 16, D. Wright 11, A. Biedrins 2, M. Ellis 18, S. Curry 22 – T. Mitchell 0, T. Smith 2, T.Pickett 2, D. McGuire 5, Ch. Jenkins 4, E. Udoh 10, E. Ubiles 2, K. Thompson 9, G. Flowers 0, J. Taylor 2, J. Khazzouh 2.
Kings: JJ. Hickson 2, M. Thornton 21, J.Thompson 6, J. Fredette 21, T. Evans 17 – F. Garcia 3, L. Hill 0, A. Oliver 0, D. Green 11, I. Thomas 13, T. Honeycutt 0, H. Whiteside 2.
Dodaję Jimmera do listy graczy, których chętnie będę obserwował w zbliżającym się sezonie ;)