Kiedy byłem świadkiem lockoutu w 1998 roku, kończyła się era Michaela Jordana i Chicago Bulls. Chwilę później do ligi wkroczył z numerem 1 w drafcie Michael Olowokandi – notabene do Clippers – i mam nadzieję , że Chris Paul o wiele bardziej spełni oczekiwania niż Kandi-Man (również jego transfer można porównać z wygraniem losu na loterii, choć przecież Clippers stracili swój pick przeznaczony na Kyriego Irvinga wskutek wymiany z Cavaliers). Do czego zmierzam?
12 lat temu, w 1999 roku po-lock-outowy sezon był jeszcze bardziej okrojony i każda z ekip rozegrała 50 spotkań. Teraz stajemy przed bramą nowego sezonu z blisko miesiąc dłuższymi rozgrywkami oraz 66 spotkaniami podczas regular season. Flashback z historii: w finale NBA sprzed 12 wiosen zagrały: numer 1 drużyna całej NBA (topowa ekipa Zachodu) – San Antonio Spurs oraz najsłabsza z ośmiu ekip Wschodu – N.Y. Knicks –wzmocniona Latrellem Sprewellem (analogicznie poszukajmy równie głośnego transferu? – CHRIS PAUL!).
Przed napisaniem tych kilku zdań zastanawialiśmy się z Piotrem i Mateuszem czy można znaleźć jakiś próg, na niecały tydzień przed startem ligi, który zapewni danej drużynie drugą fazę rozgrywek tj. playoffs. Analizowaliśmy głównie Zachód, a Piotr stawiał na 37, Mateusz był między 35 a 37 a ja sam nawet na 39.
Idąc dalej szlakiem historycznym, najlepszymi ekipami tamtego okresu podczas rundy zasadniczej okazali się Spurs i Jazz, mający po bilansie 37-13. Najniżej notowane teamy ówczesnego roku to Knicks na Wschodzie z wynikiem 27-23 oraz Wolves na Zachodzie ze stanem 25-25.
Patrząc pod kątem nagród z 1999 roku. Tytuł MVP powędrował w ręce weterana Karla Malone’a (czyli jednak to był sezon dinozaurów..) a MVP finałów zgarnął do swoich rąk młody Tim Duncan.
Zastanawiając się jak będzie za kilka miesięcy wiemy i większość z nas jest niemal pewna, że czołową drużyną NBA będzie Miami Heat. Na drugim biegunie, w Kalifornii wskaźniki z poziomem sympatii wzrosły mocno po stronie L.A. Clippers. Czy zatem jest możliwe by finał rozgrywek 2011/12 przyniósł drugie Mistrzostwo ligi w historii Żaru, a przykładowo Clippers awansują do finału z 8. pozycji. Sugerowanym bilansem były: 33-33? (w pierwszej rundzie P.O. późniejsi finaliści wyeliminowaliby może Mistrzów NBA z Dallas?!).
Kończąc tę wieczorną imaginację, a w sporcie często szuka się analogii czy powtórek z historii, tytuł MVP sezonu zasadniczego powędruje w ręce pewnego weterana i byłby to Dirk Nowitzki lub Kobe Bryant . Obaj by mieli szansę zdobyć te trofeum po raz drugi czyli jak Malone;-).
P.S. ’ Finały w Staples Center i bez Kobego?!
P.S. ” Kyrie Irving – tropem Olowokandiego – spisany na straty, jako niespełniony talent.. Biedne serce Dana Gilberta;-)
Ciekawe, ciekawe wnioski. Nie brakuje takich co wątpią w Irvinga, ale to raczej chodzi o ten sezon. Powinien jednak z czasem wnieść sporo, dużo więcej niż Olowokandi :)
Mavs odpadający w pierwszej rundzie po zdobyciu tytułu mistrzowskiego ? Takie rzeczy są w ich stylu, nigdy nie byli mistrzami, ale już różne negatywne cuda robili, a wyrwano im serce i ducha ( Chandler )
Hehe sezon się jeszcze nie zaczął a tu już takie prognozy. Jesteście nieźle pogrzani – TAK TRZYMAĆ!:)
Bardzo ciekawa analogia ale mam nadzieję, że przyszłość będzie inna? Nie żebym, źle życzył komukolwiek ale nie chce widzieć we finale dwóch drużyn – Heat i Lakers, wolę nieprzewidywalne rozstrzygnięcia.
A Lakers w lekko edytowanej wersji Bulls :>?