Niestety dla kibiców z Bostonu debiut ich pupili nie wypadł zbyt okazale. Mógł to jeszcze uratować Kevin Garnett, ale nie udało się i New York w pełni zasłużenie wygrał mecz 106:104.
Od samego początku mecz układał się pod dyktando Nowego Jorku. Świetnie grał Carmelo, wspierany przez Amare i Tonego Douglasa. Grali dobrze, równo, a przede wszystkim skutecznie. Boston grał jak by jeszcze nie byli na obozie przygotowawczym pierwszą połowę. w połowie drugiej kwarty trener Doc Rivers wziął czas i mówił o tym idealnie. Wyrzucił im że tak się nie da grać w koszykówkę. W ten sposób nie da się wygrać. wszystko idzie jak po grudzie.
Boston wrócił do gry za sprawą Rajona Rondo, który po raz kolejny poderwał swój zespół, grający bez narzekającego na kontuzje pleców Poula Pierca. Dzięki jego kilku świetnym zagraniom, oraz zespołowej grze, Boston wrócił do gry i w czwartej kwarcie po kolejnej trójce Raya Allena na nie całe 10 minut przed końcem, koniczynki prowadziły 92:84 i wydawało się że już pójdą za ciosem. Nic bardziej mylnego. W dalszym ciągu świetne zawody grał Carmelo, jego kilka świetnych zagrań wyprowadziło Knicks na prowadzenie 106:104.
Mecz najpierw wygrywającym rzutem za 3 próbował zakończyć Daniels, nie celnie, piłkę zebrał Rondo a po czasie na dogrywkę rzucał Kevin Garnett. Próba również była nie celna i zawodnicy z Big Apple mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Swietny mecz w wykonaniu Melo. Jedyne co mi sie nie podobalo to floatery Douglasa. Kilka razy tak rzucał i ani razu nie trafił. Było to trochę irytujące ;]
Ten wynik o niczym nie świadczy, gra Knicks opierała się tylko na dobrej formie Melo. Bez Anthonego ta drużyna nie istnieje, gdy siedział na ławce 16-2 dla Bostonu. Wróci Pierce z Pietrusem, to nie będzie już tak łatwo ;)
gdybanie, to będzie inny mecz z innymi ludźmi a wcale nie powiedziane ,że Boston go wygra. Dlaczego? Bo wtedy atak i gra Rondo będzie całkiem inna. Pierwsza piątka Knicks topowy skład na Wschodzie (obok Heat czy Bulls) i wcale nie gorszy od Celtów z dwoma wielkimi liderami Anthonym oraz Amar’em.
Dokładnie! Mówienie, że gdyby Melo nie grał dobrze, gdyby Amare nie miał nogi, to tylko głupie gadanie. Wygrali i należało im się to, bo większą część meczu prowadzili. I jeszcze coś, mówicie, że Knicks wygrali, bo Melo, a czy Rondo będzie zawsze tak grał? 31 pkt i 13 asyst to jednak świetny wynik i trudno mu go będzie powtórzyć.
Pierce narzekał na pięte nie plecy i Paul, a nie Poul ;p