Los Angeles Lakers odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie 2011/12. We własnej hali rozgromili fatalnie grających Utah Jazz 96-71, a najskuteczniejszym zawodnikiem „Jeziorowców” był Kobe Bryant, który rzucił 26 punktów.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Utah Jazz | 0-1 | 17 | 14 | 15 | 25 | 71 |
Los Angeles Lakers | 1-2 | 18 | 23 | 30 | 25 | 96 |
Dla Lakers było to trzeci mecz w ciągu trzech dni i fani „Jeziorowców” mogli mieć obawy co do tego, czy organizmy weteranów z Los Angeles podołają takiemu wysiłkowi. Okazało się jednak, że Kobe Bryant i spółka zagrali najlepszy mecz w sezonie i bez problemu wygrali z Jazz.
Goście podjęli walkę tylko na początku i po pierwszej kwarcie przegrywali tylko jednym punktem (17-18). Z każdą kolejną minutą przewaga Lakers rosła, a Jazzmani nie utrudniali specjalnie pracy gospodarzom. Na przełomie pierwszej i drugiej „ćwiartki” spudłowali aż 13 rzutów z gry z rzędu. Mimo to wynik aż do 18 minuty oscylował wokół remisu. Wtedy jednak miejscowi włączyli wyższy bieg i kolejne trafienia Steve’a Blake’a (8 pkt, 2 ast, 3-9 FG), Josha McRobertsa (6 pkt, 6 zb, 2 blk) i przede wszystkim ten dunk Metty World Peace’a (14 pkt, 5 zb)przyczyniły się 13-punktowego prowadzenia LAL (35-22). Ostatecznie po 24 minutach Lakers wygrywali 41-31, a Jazz trafili zaledwie 26% rzutów (13-50 FG). Tylko 2 z 14 rzutów Ala Jeffersona (4 pkt, 10 zb, 2-16 FG) znalazło drogę do kosza w pierwszej połowie.
Trzecia kwarta to już zdecydowana dominacja Lakers, którzy rozpoczęli ją od zdobycia sześciu punktów z rzędu. Przyniosły one już 16-punktowe prowadzenie (47-31). Nie był to jednak koniec popisów ulubieńców kibiców w Staples Center. Skutecznie grał nawet krytykowany wcześniej Derek Fisher i właśnie po akcji 2+1 w kontrze różnica między zespołami powiększyła się już do 21 „oczek (56-35). Przed ostatnią odsłoną było już 71-46 i wiadomo, że ostatnie 12 minut będzie typowym dogrywaniem meczu.
Widowisko, głównie ze strony Jazz wyglądało bardzo słabo. Niecelne rzuty mnożyły się z każdą akcją. Zawodnicy z Utah nie potrafili wykorzystać przewagi na tablicach, mimo że Lakers pozwolili im zebrać aż 18 piłek na własnej „desce”. Podopieczni Tyrone’a Corbina trafili tylko 32.2% rzutów z gry (29-90) i jedną z 13 prób za trzy. 71 punktów to najgorszy wynik w historii organizacji podczas ianuguracyjnego spotkania. Żaden z zawodników pierwszej piątki Jazz nie zdobył więcej niż 8 punktów, a najwięcej z całej drużyny rzucił Paul Millsap, który do 18 punktów dołożył 8 zbiórek.
W zespole Jazz zadebiutował Turek Enes Kanter, ale widać było po jego grze jeszcze sporą tremę oraz pewne braki. Spudłował pierwsze 3 rzuty, a w sumie zagrał 21 minut, rzucił 5 punktów (1-7 FG) i zebrał 11 piłek.
Lakers także nie zagrali wielkiego meczu, ale prowadzeni przed dwójkę liderów: Kobe Bryanta (26 pkt, 8 zb, 5 ast) i Pau Gasola (22 pkt, 9 zb, 5 blk), których wspierało całe grono walczących zadaniowców, pokazali pierwszy raz w tym sezonie charakter. Dalej problemem jest gra pod koszami, gdzie tylko Hiszpan dysponuje odpowiednim arsenałem zagrań ofensywnych. McRoberts i Troy Murphy (0 pkt, 11 zb, 4 ast) to gracze waleczni, ale przydatni tylko jako rezerwowi. Dlatego też, kibice w LA z utęsknieniem wypatrują powrotu Adrew Bynuma.