Słaby występ polskiego jedynaka.
Najgorszy od 15. lat start w lidze zanotowali zawodnicy Alvina Gentryego. Minionej nocy nie byli oni w stanie nawiązać równorzędnej walki z zespołem Sixers, prowadzonym przez tercet: Thad Young, Jrue Holiday i Andre Iguodala. Każdy z tych graczy zaaplikował rywalom 15 punktów a efektem ich gry była druga z rzędu porażka miejscowych na własnym parkiecie.
Zespół przyjezdnych przede wszystkim ograniczył ofensywne poczynania weteranów klubu z Arizony, Steve’a Nasha i Granta Hilla. Rozgrywający trafił tylko 2 z 11 prób rzutów, natomiast skrzydłowy 4 z 12. Jeśli dodamy do ich nieskuteczności procent rzutów z gry Marcina Gortata (1/6) to szybko zobaczymy, że pewne punkty Alvina Gentry’ego są jeszcze w wakacyjnej formie..
Dodatkowo Kanadyjczyk zanotował aż 6 strat.
Gracze Douga Collinsa zatrzymali najgroźniejszą broń Słońc, rzuty za trzy punkty. Agresywnie broniący na obwodzie goście zezwolili tylko na oddanie 11 takich rzutów z czego 2 wpadło do kosza Szóstek (18%). Dużo lepiej pod tym względem radzili sobie Sixers, trafiając 7 z 17 prób (41%). Szczególnie Iguodala zadziwił w tym elemencie gry, notując 100proc. skuteczność (3/3).
Nie tylko w rzutach zza łuku skuteczniej prezentowali się goście. Również walka o zbiórki wypadała lepiej z ich strony. Dzięki postawie Eltona Branda (9zb/4pkt) i Spencera Hawesa (11zb/9pkt), a nawet Evana Turnera (7zb/12pkt) zespół z Filadelfii wygrał w tym aspekcie 48-39. Dobra zbiórka również pozwoliła Szóstkom na zdobywanie punktów w strefie podkoszowej. Ani Marcin Gortat ani Robin Lopez nie potrafili zahamować ofensywnych zapędów gości; 50 oczek w strefie podkoszowej to stanowczo za dużo jak na zespół, którego gracze wyraźnie mówią o potrzebie poprawy defensywy.
Przyjezdni na przestrzeni trzech pierwszych kwart prezentowali się niczym gospodarze tego pojedynku. W żadnej z kwart nie pozwolili Słońcom na przekroczenie granicy 20 oczek w odsłonie. Na domiar złego dla Suns apogeum swoich możliwości defensywnych zaprezentowali tuż po przerwie, zdobywając 19 punktów z rzędu i nie tracąc żadnego!
Najjaśniejszym punktem miejscowych, okazał się, notujący najlepszy w karierze występ, Ronnie Price. Eks obrońca Utah Jazz ustrzelił 16 punktów. 4 oczka i 8 zebranych piłek podczas 18 minut odnotował Marcin Gortat.
Co ciekawe, od czasu powrotu na ławkę Douga Collinsa, jego zespół jeszcze nie przegrał z Suns (3-0). Dodatkowo wygrał w Arizonie drugi mecz z rzędu, a to pierwszy taki przypadek od lat 1984-85.
Wynik: Phoenix Suns – Philadelphia 76ers 83:103
Punktowali: R. Price 16, H. Warrick 14, G. Hill 14 oraz J. Holiday 15, A. Iguodala 15, T. Young 15
Gortat zanim się zaczął już się skończył?
nie wiem jak MG przygotowywał sie do sezonu, ale coś mi się wydaje że za dużo było reklam i bujania się po teleturniejach a za mało gry w koszykówkę i treningów.
Gortat wszystko co osiągnął osiągnąć ciężką pracą bo żaden z niego wielki talent. Chyba jednak po końcówce zeszłego sezonu zapomniał o tym i teraz widzimy efekty. Nie widziałem tego meczu ale widziałem mecz z Hornets i Marcin wyglądał w nim słabo. Wprawdzie 6/9 z gry wygląda dobrze, ale 5 zbiórek w prawie 30 minut? c’mon!
on od marca nie grał w basket, skupił się na ubezpieczeniu i gadaniu. żeby tyle trenował i grał co gada byłby w All Stars
Cieszy dobry debiut Vucevica. Mam nadzieję też, że wszystko jest w porządku z Jrue, który uderzył dość mocno kolanem o parkiet.
Zapowiada się pasjonująca batalia Suns z Jazz o najgorszy bilans ;)
Gortata lubiłem dopóki nie zaczął robić z siebie wielkiej gwiazdy, którą po prostu nie jest. Jego gra opiera się tylko na pick’nd roll z Nashem a on wiecznie grał nie będzie a MG gdy poczuł trochę wolności od DH12 to już całkiem palma mu odbiła.
To są dwa pierwsze mecze sezonu. Popatrzcie na statystyki innych graczy Suns. Chyba jedynie Warrick z ławy zanotował dobry występ. Tak czy inaczej totalnie brakuje im ofensywy, defensywy brakuje od dawna, tak naprawdę to ten skład nie ma ani jednego mocnego ogniwa.
Hmm totalnie słaby mecz Nasha dawno u się tak słaby nie trafił mam nadzieje że to pojedynczy wybryk, jak kolega wyżej nadmienił w suns nie ma lidera nie ma kogoś kto może poderwać do gry Nash to już niestety dinozaur koszykarski powoli, Gortat to solidny gracz i tyle, mam tylko nadzieje że nie spocznie na laurach z tymi pick’n rollami bo poza tym jego wachlarz ofensywny jest biedny straszliwie, no cóż suns pikują w dół i raczej jest to nieuniknione, musi przyjść czas na grubsze lata jak np w clippers którzy może za rok dwa będą kimś
Mecz masakra. W Suns prawdopodobnie nikt nie zagrał na swoim poziomie. Jak Nash miał piłkę to pierwszy raz czekałem na jego kolejną stratę – bardzo słaby mecz. Dużo klepania piłki i mało gry piłką – ile było akcji gdzie zanim sie zorientowali co i jak w ataku to zostawało 4 sekundy na rzut… Na początku Frye nieźle na deskach wyglądał ale w ataku to kompletna czarna dziura. Gortat jak Gortat – jeżeli nie wróci do skuteczności koło 60% w pomalowanym to będzie kiepsko.
Gortat Srortat bleee….