Autor: Karminadel24
Kolejny dzień i odliczanie do sylwestrowej balangi. Kto może to może, bo są tacy którzy w ten wieczór muszą grać, żeby zarobić górę trochę grosza i żebym ja mógł potem o tym napisać;-) I tak oto dziś będzie o jednym takim, co wygrał mecz trójką, oraz o pewnym niewygodnym rywalu dla Lakers. Zapraszam na dzisiejszą dawkę Historii.
Urodziny obchodzili min.:
– Ron Perry (68 lat)
– Bug Ogden (65)
Ciekawostki:
- w 1999. Wilt Chamberlain stał się pierwszym graczem w historii, którego numer został zastrzeżony przez trzy zespoły. W przerwie meczu z 76-ers, Warriors zastrzegli #13, w którym występował Wilt przez sześć lat zdobywając średnio 41,5 pkt/mecz i 25,1 zb/mecz w 429 meczach.
- w 1999. Larry Brown trener 76-ers stał się 11-stym trenerem w historii któremu udało się wygrać 700 razy. Stało się to podczas tego samego meczu z Warriors, podczas którego zawieszono pod kopułą koszulkę Chamberlaina.
Podczas gdy Golden State Warriors lizali rany po przegranej z Suns w Playoffs roku 1994, rywale z Teksasu i ich lider Hakeem, w końcu sięgnęli po najwyższe laury w NBA. Oba zespoły spotkały się w „The Summit”, by po raz kolejny dowieść że koszykarski zachód jest bardzo „Wild”. Po 50 wygranych rok wcześniej „Wojownicy” musieli w sezonie 1994/95 przegryźć gorzką pigułkę porażek, pokonując rywali zaledwie 26 razy. Było to spowodowane odejściem Chrisa Webbera, który zmienił barwy na Bullets, a także zamianą Dona Nelsona na Boba Laniera, który po słabym początku sezonu przejął totalnie rozsypany zespół.
”Rakiety” natomiast w były w gazie, pędząc po swój kolejny tytuł. Olajuwon zdobywca 42 punktów w tym meczu miał naprzeciw siebie Hardawaya i Sprewella, którzy starali się jak mogli, by upokorzyć mistrzów przed własną publicznością. Na swoje nieszczęście, choć mieli mecz w kieszeni wygrywając czwartą kwartę aż 14-stoma punktami, w ekipie gospodarzy pojawił się niespodziewanie ktoś, kto zepsuł zabawki przyjezdnym. Okazał się nim był Vernon Maxwell, który jedyną trójkę trafił właśnie w taki sposób, pogrążając graczy z Golden State. 126-124 Rockets:
W roku 2006 w Charlotte spotkały się dwa zespoły, które szukały własnego ja, w sezonie 2006/07. Po dotkliwej porażce z Suns w pierwszej rundzie na zachodzie Lakers dochodzili do siebie bardzo długo, a Bobcats w swoim trzecim sezonie robili, choć bardzo powolutku, postępy. Kobe Bryant, który rok wcześniej upokorzył „Rysie” przed własną publicznością i tym razem chciał pokazać, że daleko graczom Charlotte do poziomu – jakby nie patrzeć – występujących w Playoffs,Lakers.
Niestety gracze Bobcats z Feltonem i Okaforem nie chcieli kolejny raz być w cieniu samego Kobego i pokazali że w koszykówkę grać potrafią. Gdy Bryant w pojedynkę chciał ograć gospodarzy ( 58 punktów, 22/45 z gry) w ekipie gospodarzy panowała w tym względzie harmonia.
Aż czterech zawodników rzuciło po 20 punktów, Okafor oprócz 22, zaliczył także aż 25 desek, i na spółkę z Feltonem, Wallacem i wchodzącym z ławki Carrollem, dał Lakers prawdziwy pokaz zespołowej koszykówki. Sfrustrowany Kobe ( jak i ostatnio) nie potrafił poradzić sobie z rewelacyjnymi Bobcats i skapitulował po genialnym mecz, choć dopiero po trzech dogrywkach 133-124. W zespole siła, o czym nie raz już przekonał się każdy, kto w pojedynkę chciał wygrywać mecze.