Sleepers, czyli uśpieni lub raczej przyczajeni gracze. Zawodnicy, którzy z różnych przyczyn nie zostają odpowiednio docenieni za swoje osiągnięcia. Czasami dlatego że grają dla słabego zespołu, czasami dlatego że są w cieniu gwiazdy w swoim zespole. W tym tygodniu typujemy swoje piątki sleepersów.
1) Rozgrywający
2) Rzucający obrońca
3) Niski skrzydłowy
4) Silny skrzydłowy
5) środkowy
Lista odpowiedzi redaktorów Enbiej.pl znajduje się w rozwinięciu. Liczymy na Wasze komentarze i ciekawą dyskusję!
Najbardziej niedoceniany rozgrywający?
Quentin: Jarrett Jack – tego gościa uważam już za „wybudzonego” ze snu. W końcu jest w drużynie, gdzie ma ma drugiego playmakera wyższej klasy niż jego i z pełną mocą może się wykazać. Ani w Indianie, Toronto czy Portland nie było mu to dane, po odejściu Paula jest no.1.
Mateusz Król: Kiedy toczymy dysputy na temat kto jest najlepszym rozgrywającym w lidzę padną nazwiska Rose, Paul, Nash i dopiero pod koniec zostanie wymieniony rozgrywający New Jersey Nets – Deron Williams. DW został wybrany przed Chrisem Paulem w Drafcie 2005 roku i od razu padły pytania, czy Deron jest w stanie przyćmić Chrisa Paula. Okazuje się, że jest. Ma niebywałe widzenie parkietu, potrafi zdobywać punkty na zawołanie i trafiać prawie z każdego miejsca na parkiecie, jest dobrym obrońcą i potrafi zbierać piłkę. W lidze, w której najwięcej jest combo guards, mało uwagi poświęca się Williamsowi – połączeniu combo guarda z pass first.
Enbiejowy: Ramon Sessions, który kręci podobne statystyki do Kyrie Irvinga, ale w mediach nie ma go prawie wcale, całą uwagę skupia jedynka tegorocznego Draftu. A szkoda, bo Sessions już rok temu pokazał, że jest bardzo obiecującym graczem i w tym sezonie tylko to potwierdza.
Bob: DJ Augustin – w tej chwili Bobcats wyglądają jak jego zespół. Jest go wszędzie pełno. Notuje 14.3 ppg, 6.3 apg i 3.0 rpg. Wspólczynnik PER na poziomie 15.24, a Augustin ma dopiero 24 lata. Zdecydowanie zasługuje na więcej rozgłosu.
Paweł Kołakowski: Lou Williams ( Philadephia 76-ers) – playmaker „Szóstek” naprawdę doskonalę prowadzi grę swojej drużyny. Świetnie podaje, dobrze rzuca, a mimo to jest w cieniu takich graczy jak chocby Wall, Rubio czy Irving. Moim zdaniem niesłusznie. To w ogromnej mierze dzieki niemu Phila grała w zeszłym sezonie w Play-Off.
Mac: Jarrett Jack – to zawodnik, który naprawdę sporo potrafi jeśli dostanie swoją szansę. Jego dobre mecze przechodzą jednak jakby trochę bez echa. W Hornets stał się ważną postacią i powinien teraz rozwinąć swoje skrzydła.
Najbardziej niedoceniany rzucający obrońca?
Quentin: Rudy Fernandez – W Portland nie dostał szansy, w Denver już pokazuje jaka jest jego wartość. Jego czas dopiero nadchodzi.
Mateusz Król: W tym sezonie Gordon miał nareszcie wskoczyć ponad poziom, który prezentował rok czy dwa lata temu. W tym sezonie Eric miał w końcu zagrać w meczu gwiazd, razem z Blake’m Griffinem poprowadzić Clippers do 40 zwycięstw a sam stać się bardziej atletyczną wersją Ripa Hamiltona. Miejsce, w którym wylądował nie ujmuje jego umiejętnościom, ale to był z pewnością szok dla zawodnika. Gordon w barwach Hornets zagrał jeden mecz, zdobył 20 punktów, trafił game-winnera i tyle go widzieli. Franchise player? Co najwyżej bardzo dobry back-up.
Enbiejowy: Nie mam pojęcia, kogo mam tu wstawić, skłaniam się jednak do Thabo Sefoloshy, który jest przede wszystkim defensywnym specjalistą, ale za to bardzo dobrym. Zmieniający go James Harden skupia znacznie więcej uwagi, i słusznie, bo jest lepszym graczem od Szwajcara, ale Thabo jest według mnie niedoceniany.
Bob: Arron Afflalo – najlepszy obwodowy obrońca Nuggets jak co roku imponuje równą formą. Jeżeli tylko będą opuszczać go urazy to ten sezon może być najlepszym w jego karierze. Notuje 11.8 ppg, 1.4 apg i 2.4 rpg przy PER na poziomie 14.40. Solidna firma trudna do przejścia dla każdego.
Paweł Kołakowski: Kavin Martin ( Houston Rockets ) – dziewiąty strzelec poprzedniego sezonu jest abolutnym liderem Rakiet. Dysponuje rzutem niczym Ray Allen czy Reggie Miller, świetnie wymusza faule przy rzucie, a jednocześnie potrafi zakończuć akcje efektowanym slum dunkiem. Gracz nieco pomijany przez media – moim zdaniem niesłusznie
Mac: J.J. Redick – od dawna lubię tego zawodnika. To typowy strzelec, który jeśli ma trochę wolnego miejsca to potrafi rozstrzelać rywali. Nie zawsze był jednak odpowiednio wykorzystywany. Teraz jest z tym lepiej i Redick odpłaca się dobrą grą. Możliwe, że jego dobre dni dopiero nadchodzą.
Najbardziej niedoceniany niski skrzydłowy?
Quentin: Andriej Kirilenko – wart każdych pieniędzy, by myśleć o mistrzostwie w NBA. Dziwię się włodarzom najmocniejszych klubów NBA, że nie dostrzegli takiej perły w postaci rosyjskiego skrzydłowego i pozwolili na to, aby pozostał w Rosji do końca sezonu. Nie ważne, czy grałby na pozycji trzy lub cztery, czy wychodziłby w pierwszej piątce lub jako rezerwowy, w każdej drużynie byłby ogromnym wzmocnieniem. Myślę, że po tym sezonie wróci do NBA i pokaże jeszcze niejedno.
Mateusz Król: Bardzo lubię Sonny’ego Weemsa. To jest bardziej osobista sympatia, gdyż na pewno znalazłby się bardziej niedoceniany SF (Nicolas Batum?), jednak słowo się rzekło. Weems pogrywał najpierw w D-League, potem podpisał kontrakt z Raptors a tego lata przeniósł się na Litwę, gdzie z Żalgirisem wojuje w Eurolidze. Zdobywa średnio ponad 17 punktów i 6 zbiórek, trafiając 50% rzutów za 3 i o jeden procent więcej z gry. Myślę, że mógłby spokojnie dogrywać „ogony” u połowy drużyn w NBA.
Enbiejowy: Caron Butler – Lob City, Lob City, ale Clippers to nie tylko alley-opy Paula do Griffina i Jordana. Całkiem przyzwoity sezon jako trzecia-czwarta opcja w ataku rozgrywa właśnie Butler. Ale jest zupełnie pomijany przez media, mimo, iż gra w najbardziej medialnej drużynie ligi. No właśnie, ale ta medialność wynika przede wszystkim z obecności CP3 i Blake’a, przez co Caron jest przyćmiony. Ale gra dobrze.
Bob: Gerald Wallace – Crash nie przestaje mnie zadziwiać. Ma 29 lat, a w Portland gra jakby przeżywał drugą młodość. Godnie zastępuje Brandona Roy’a i wraz z Aldridgem i Feltonem ciągnie prześladowany przez kontuzje zespół do przodu. Statystyki na poziomie 14.8 ppg, 1.8 apg, 7.5 rpg i PER 18.08 robią wrażenie.
Paweł Kołakowski: Danillo Galinari (Denver Nuggets ) – jemu akurat wymiana za Carmelo Anthony’ego wyszła na dobre, chociaż już w Nowym Jorku wspólnie z Davidem Lee był liderem drużyny, która jednak nie osiągała dobrych rezultatów. W Denver jest kluczową postacią, dysponuje wyśmienitym rzutem za 3, a dodatkowo Denver mimo osłabień nie zawodzi. Niestety o graczu włoskiego pochodzenia nie mówi się za wiele.
Mac: Caron Butler – w kontekście Los Angeles Clippers słyszy się głównie o CP3, Griffinie czy Jordanie. To bez wątpienia ciekawi zawodnicy, którzy grają tak widowiskowo, że ręce same składają się do oklasków. Nie można jednak zapominać, że jest tam ktoś taki jak Butler. Zawodnik doświadczony, który niejednokrotnie w swojej karierze pokazał, że grać potrafi. W LAC jeszcze niejednokrotnie wniesie wiele dobrego.
Najbardziej niedoceniany silny skrzydłowy?
Quentin: Carl Landry – mam nadzieję, że w końcu w Hornets stanie się pierwszym silnym skrzydłowym zespołu i jego pozycja w NBA ugruntuje się w sposób właściwy dla niego. Jest typem walczaka, nie odpuszczającego nigdy i nikomu.
Mateusz Król: Po poważnej kontuzji, ale nadal produktywny. Tak można opisać Davida Westa – jeśli jest w formie, znajduje się w czołówce silnych skrzydłowych w NBA. W tym sezonie może poszczycić się bardzo skromnymi cyferkami: 12.5 ppg oraz 9 rpg, trafiając z gry na bardzo słabej skuteczności 37%. To jednak nadal tylko dwa mecze rozegrane w tym sezonie przez Davida i moim zdaniem w miarę jak sezon będzię się rozkręcał, tak coraz lepszego Davida Westa będziemy widzieli.
Enbiejowy: Ryan Anderson – drugi najlepszy gracz Orlando w tym sezonie. Najlepszy strzelec Magic, punktuje lepiej nawet od Dwighta Howarda. Przy Turkoglu i Richardsonie wyrasta na najbardziej regularnego strzelca drużyny Magików. Ale media koncentrują się na stojącej w miejscu Howardo-Dramie, przez co tracą inni – m. in. Anderson. Chociaż, może to i dobrze, bo nie wiem, jak większy 'hype’ wpłynąłby na tego gracza. A kibicuję mu bardzo, mam go nawet w swojej drużynie FB.
Bob: Kevin Love – mimo wszystkich osiągnięć i wybrania przez Sterna do Meczu Gwiazd jego gra wciąż niejako przechodzi bez echa. Love jest prawdziwą bestią i graczem wielowymiarowym. Świetnie gra pod koszem, fantastycznie zbiera, a do tego z bardzo wysoką skutecznością rzuca z dystansu. Notuje niesamowite 25.8 ppg, 15.3 rpg i 29.21 PER. Jest w tej chwili absolutnie czołowym silnym skrzydłowym ligi i jednym z najlepszych zawodników w ogóle.
Paweł Kołakowski: David Lee ( Golden State Wariorrs) – bardzo waleczny zawodnik, potrafiący brać na siebie odpowiedzialność w trudnych momentach. Bardzo dobrze broni, zbiera, blokuje oraz tworzy chemię w zespole „Wojowników”. Pozostaje jednak w cieniu dwójki Curry-Ellis, choć uważam, że wcale nie jest mniej ważnym ogniwem drużyny.
Mac: Ryan Anderson – przez lata nie dostawał zbyt wielu szans, a teraz jak to się zmieniło udowodnił, że na pewno na to zasługuje. Anderson jest czołową postacią w Orlando i na pewno zasługuje na to, aby zwracano na niego większą uwagę. Nie jest już wysokim, białym zawodnikiem przyspawanym do ławki.
Najbardziej niedoceniany środkowy?
Quentin: Chuck Hayes – pomimo 198 cm wzrostu gra na pozycji centra. I to jak? Fakt, rzuty osobiste nie są jego mocną stroną, ale wszystkie niedobory nadrabia ogromną determinacją i wolą walki. Jego gra w obronie nie jest widowiskowa, ale ogromnie skuteczna. Może w Kings to w końcu docenią?
Mateusz Król: Tak się jakoś złożyło, że w mojej 5 znajduje się 2 graczy z Indiany i to nie jest jak najbardziej przypadek. Pacers są niedocenianą drużyną w NBA, Danny Granger nie jest stawiany na równi z LeBronem Jamesem, Kobe’m Bryantem czy Kevinem Durantem a nawet zastanawiający jest jego status franchise playera. Na pozycji numer 5 w moim notowaniu znajdzie się więc Roy Hibbert, który jest w bardzo dobrej formie, ale nadal nie gra najlepiej na swoje możliwości. 14 punktów i 12 zbiórek co mecz wędrują do niego i prawie 55% jego rzutów trafia do obręczy. Hibbert jest lepiej rozwiniętym zawodnikiem od na przykład DeAndre Jordana, a mimo to dostaje mniej hype’u i rzadziej się o nim słyszy.
Enbiejowy: Spencer Hawes – środkowy 76ers jeśli już jest wspominany w mediach, to jako najsłabszy punkt swojej drużyny. A tymczasem start sezonu w jego wykonaniu bardzo dobry, imponuje przede wszystkim na defensywnej tablicy, ale potrafi również podawać. To nadal nie jest Tyson Chandler, ale trzeba przyznać, że nastąpił znaczny progres.
Bob: Greg Monroe – po cichu przejął schedę po Big Benie Wallace’ie, a to świadczy samo za siebię. 21-letni podkoszowy Pistons regularnie się poprawia. W poprzednim sezonie notował 9.6 ppg i 7.6 rpg, a teraz już 14.8 ppg i 8.5 rpg. Łatwo można przeoczyć jego osiągnięcia przez to, że gra dla słabiutkich Pistons, ale na prawdę warto zwrócić na niego uwagę.
Paweł Kołakowski: Greg Monroe ( Detroi Pistons) – poczynił niesamowity postęp, dobrze punktuje, walczy pod oboma koszami, a do tego świetnie współpracuje z Jerebko w akcjach „give and go”. Jeżeli popracuje nad charakterystycznymi dla środkowego zwodami będzie naprawde czołową postacią ligi. Obecnie z racji na słabe wyniki Tłoków zupełnie niezauważany przez dziennikarzy.
Mac: Spencer Hawes – rozgrywa w barwach 76ers bardzo dobry sezon. Potrafi punktować i walczyć na deskach. Mimo to mało o nim słychać, a na pewno warto o takim zawodniku mówić. Gwiazdą nie jest, ale odwala kawał dobrej roboty na parkiecie i to trzeba docenić.
PG – Andre Miller. Na miejscu LAL już dawno zająłbym się sprowadzeniem Andre do Kalifornii. Asysty!!!
SG – Kevin Martin. Nie rozumiem jak ktoś może mówić, że w Houston trzeba gwiazd. Mają co najmniej trzy a najjaśniejsza z nich to Martin. Myślę, że mało kto dysponuje tak szybkim rzutem. Zmora obrońców.
SF – Paul George. Podobno w wakacje urósł o 5cm. Niski skrzydłowy o wzroście 2,08? Za dwa lata mamy kolejnego Duranta.
PF – Kris Humphries/Tyler Hansbrough. Obaj szybcy, nieustępliwi na deskach i nieźle rzucający. Gdyby grali w lepszych ekipach byłoby o nich zdecydowanie głośniej.
C – Omer Asik. Wiem, że gra krótko, ale jeśli dać mu szansę (patrz mecz z Grizzlies) to pokazuje, że nie tylko w obronie jest ważnym graczem. Za kilka lat będzie z niego nowy BigZ, tylko taki bardziej kompletny.