Sacramento Kings potwierdzili kolejny raz, że opinie o nich, jako zupełnie nieprzewidywalnym zespole, są trafione w 100%. Targani problemami wychowawczymi jednego ze swoich najlepszych zawodników, Kings wygrali na własnym parkiecie bardzo zdecydowanie z Hornets.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
New Orleans Hornets | 2-2 | 22 | 18 | 18 | 22 | 80 |
Sacramento Kings | 2-3 | 21 | 17 | 30 | 28 | 96 |
Paul Westphal, trener Kings, poinformował przed meczem, że jego zespół wystąpi bez DeMarcusa Cousinsa, którego zachowanie ma zły wpływ na drużynę. Z pewnych źródeł wiadomo, że chodzi ostatnią niechęć 21-letniego środkowego do gry w Sacramento. Kapryśny zawodnik chciałby przenieść się do zespołu, w którym mógłby walczyć o wyższe cele i równocześnie być ważnym ogniwem.
Kings nie zagrali wielkiego meczu, na co mógłby wskazywać wynik. Liczby jednak nieco przekłamują ogólny obraz tego spotkania. Gracze z Kalifornii rozegrali tradycyjnie już dość szalone spotkanie ofensywie, a niezły wynik defensywny zawdzięczają fatalnej dyspozycji rzutowej Hornets, którzy wyglądają fatalnie od kiedy (czyli od 3 meczów) kontuzji nabawił się Eric Gordon.
Goście prowadzili nawet do przerwy 40-38, kiedy to Kings mieli rzutową zapaść i trafiali tylko 30.2% z gry, a Hornets zebrali aż 36 piłek z tablic, w tym 14 na atakowanej desce. O wyniku meczu zadecydowała jednak trzecia warta, w której Kings objęli 10-punktowe prowadzenie 68-58, a w ostatniej odsłonie tylko je powiększali.
Po dwóch słabszych występach, Tyreke Evans wrócił na właściwe jemu tory i rzucił 27 punktów z 18 rzutów, w tym jeden niesamowity w ostatniej sekundzie akcji, na 4 minuty przed końcem meczu. Po tej próbie było już 88-72 i nic nie mogło odebrać „Królom” wygranej. EVansa skutecznie wspierał Marcus Thornton, dla którego było to bardzo emocjonalne spotkanie, ponieważ w połowie poprzedniego sezonu przybył do Sacramento właśnie z Nowego Orleanu. Rzucający obrońca Kings zanotował 25 punktów, 6 zbiórek i 5 przechwytów.
Pod nieobecność pod koszami Cousinsa, Kings przegrali sromotnie walkę o zbiórki aż 41-60, a sam Chris Kaman zebrał 15 piłek w 27 minut. W takiej sytuacji nie dziwi fakt, że Hornets rzucili aż 54 punkty z pomalowanego i dominowali pod koszami. Nie można jednak wygrać meczu, kiedy nie trafia się żadnego z 15 rzutów z dystansu i traci się aż 19 piłek, z których rywale rzucają 30 łatwych punktów.
Dla pokonanych, 17 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty zaliczył Trevor Ariza, a 13 punktów i 12 zbiórek dołożył Emeka Okafor.
Kings czeka teraz seria back-to-back-to-back i mecze kolejno z: Grizzlies i Nuggets na wyjeździe oraz Bucks na własnym parkiecie. Czy do tego czasu Paul Westphal wybaczy Cousinsowi i czy młody środkowy będzie chciał takiej ugody? Bez niego może być Kings ciężko walczyć o koleje wygrane, ponieważ nie wszyscy rywale będą seryjnie pudłować z dystansu i tracić tyle piłek, a i frontcourt Grizz wygląda o wiele lepiej od tego Hornets, mimo ostatnich słabszych wyników.
ALL NBA IDIOTS TEAM – demarcus cousins (C) – javale mcgee – darius miles – gilbert arenas – russeell westbrook.
To moja nominacja – cousins mimo mlodego wieku jest kapitanem i mentalnym liderem tej druzyny. Pod koszem dzieli i rzadzi do spolki z mcgee, ktory wciska najlepsze paczki z osobistych z obronca w lidze. O sile ataku stanowia arenas i miles z naladowanymi spluwami. Na rozegraniu genialny PG russell westbrick.