Tak jak w finałach NBA – ze strefą kierowaną przez Ricka Carlisle i Dwayne’a Casey’a tak i minionej nocy w boju z Hawks – koszykarze wicemistrza NBA Miami Heat mieli ciężki orzech do zgryzienia w postaci jastrzębiej defensywy min. na przestrzeni decydującej, czwartej kwarty. Jednak nie tylko zespołowa obrona przyniosła pożądany przez Larry’ego Drew efekt. Świetną postawą wykazał się Tracy McGrady, który w kluczowej odsłonie zdobył 13 oczek (ciągle te 13 punktów kojarzy się z jednym niezapomnianym występem T-Maca przeciwko Spurs), dając mocny impuls swojemu nowemu teamowi do wygranej nr. 4.
Jastrzębiom przede wszystkim udało się zatrzymać Dwayne’a Wade’a na poziomie 12 punktów, ale przy 10 asystach. Flash trafił tylko 4 z 17 prób rzutów z dystansu i to jego punktów zabrakło najwięcej do 6. z rzędu wygranej na starcie sezonu 2011-12.
Świetnie natomiast się spisywał jego vis-a-vie Joe Johnson. J.J. trafił 3 z 5 rzutów trzypunktowych, dołożył 5 asyst, w sumie notując 21 punktów na swoim koncie. On i jego zespół trafiali bardzo skutecznie zza łuku (9-16 i 56%).
Hawks dzielinie trzymali się Heat przez pierwsze trzy odsłony meczu, nie dając sobie narzucić żarowego rytmu gry (67:71 dla Miami po 3kw.). Ponadto Jeff Teague (15pkt,5as,4przech) znakomicie dyrygował poczynaniami kolegów, nie pozwalając im na zbyt wiele strat piłki (10 do 16 na niekorzyść gospodarzy American Airlines Arena).
Erik Spoelstra znów mógł liczyć na swojego utalentowanego debiutanta Norrisa Cole’a, który dodał do dorobku Żaru 10 oczek. Nie tylko on świetnie wszedł z ławki, ale najlepszy swój występ w barwach klubu z Florydy odnotował Shane Battier (11pkt). Jak się okazało w czwartej kwarcie to właśnie rezerwowi ustalili wynik spotkania i rozstrzygnęli losy wyrównanej potyczki.
Tracy McGrady najpierw popisał się podaniem na alley oopa do Josha Smitha (9pkt/6zb/3as/2blk) a następnie odpalił serię 2 celnych trójek, która dała przyjezdnym 11-punktowe prowadzenie (96:85). T-Mac ustrzelił 16 oczek, z czego 13 wpadło do kosza Heat w czwartej kwarcie.
Na przestrzeni ostatniej odsłony goście umieścili w koszu gospodarzy 5 rzutów zza łuku (3xMcGrady). Do Tracy’ego poziomem dopasowali się Joe Johnson i Jannero Pargo, którzy dodali po jednym celnym rzucie zza łuku.
Kluczowa okazała się obrona strefowa, zwalniająca mocno poczynania gospodarzy w ataku i uniemożliwiająca indywidualne akcje gwiazdom Heat. Hawks dzięki niej ograli miejscowych aż 33-21 i przypomnieli im finałowe zmagania z czerwca z tym rodzajem defensywy praktykowanej min. wśród Raptors przez ich trenera Dwayne’a Casey’a (notabene Raptors również jej używali tej nocy pokonując Knicks 90-85).
Dla Jastrzębi ten mecz oznaczał czwartą wygraną w sezonie (4-1). Dla Żaru była ona równoznaczna z pierwszą porażką w sezonie i na dodatek pierwszą na własnym parkiecie (bilans 5-1).
Po meczu McGrady skwitował swój wyczyn słowami: „Upłynęło sporo czasu, kiedy się tak czułem jak dziś. Czuję się naprawdę dobrze”.
Dla Heat ta porażka oznaczała również po raz pierwszy w sezonie, nie zdobycie 100 oczek w pojedynczym spotkaniu. Heat regularnie zdobywali 35% punktów przy szybkim przejściu z obrony do ataku (transition) a w tym meczu wskutek niskiej liczby strat i szybkiego powrotu Jastrzębi do obrony gracze Spoelstry nie byli już tak efektywni. Miami Heat zdobyli też najmniej oczek ze strefy podkoszowej w tym sezonie tj. 38 przy 50 Hawks ( w tym elemencie królował Al Horford notując 16 oczek).
Wynik: Miami Heat – Atlanta Hawks 92:100
Punktowali: L. James 28, C. Bosh 19, D. Wade 12 (10 as) oraz J. Johnson 21, T. McGrady 16, A. Horford 15
Liczę na „powrót”(żeby nie powiedzieć na wyrost) T-maca, powrót do jako takiej formy oczywiśćie bo atletyzm już nie ten podobnie jak i te nieszczęsne kolana, więc trochę bardziej główką trzeba pograć;) ale jakby nie było, tak doświadczony zawodnik z dobrym rzutem i jak to bywało w ostatnim czasie naprawdę niezłą skutecznością w końcówkach przyda się w każdym zespole, tym bardziej w młodym teamie z atlanty. oby więcej takich meczy i więcej zdrowia. dzięki t-macowi hawks przestali mi być obojętni. tym bardziej cieszy wygrana nad gwiazdkami z heat. jakoś mi bron schrzanił wrażenie o tej drużynie, bo przyznam, że w 2006 finals im kibicowałem, postać grubego robiła swoje:)
Patrzeć na T-Maca w takiej formie to coś pięknego. Aż się łezka w oku kręci ;)
Dawno nie widziałem w jednym zdaniu „popisowe” i „McGrady”, pokazał się ładnie i mam nadzieję, że powoli ogarnie formę.