New Jersey Nets pokonali Toronto Raptors 97-85 i tym samym przerwali swoją passę 6 porażek z rzędu. Sieci do zwycięstwa poprowadził Deron Williams, który choć w dalszym ciągu zmaga się z problemami ze skutecznością świetnie prowadził swoich kolegów przez całe spotkanie.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
New Jersey Nets | 2-6 | 22 | 26 | 27 | 22 | 97 |
Toronto Raptors | 3-4 | 21 | 19 | 24 | 21 | 85 |
Lider Nets choć zaczął spotkanie dosyć ospale kończył je ze statystykami: 24 punkty, 9 asyst, 5 zbiórek i 4 straty. W pierwszej kwarcie nic nie wskazywało na to, że Raptors mogą mieć tak duże problemy w defensywie. Wszystko funkcjonowało tak jak we większości dotychczasowych spotkań i to gra po drugiej stronie parkietu wydawała się większym problemem.
New Jersey zakończyli co prawda ten mecz ze skutecznością na poziomie 39%, ale nadrobili to lepszą postawą na tablicach i świetną dyspozycją zza łuku gdzie trafili aż 15 na 31 prób. Ogromny udział miał w tym rozgrywający najlepszy mecz w sezonie – Anthony Morrow. Strzelec trafił 6 z 10 rzutów za 3 zdobywając łącznie 24 punkty oraz zbierając 3 piłki.
Ucieczka Nets w drugiej kwarcie odbyła się przy dużym wsparciu ławki rezerwowych zespołu gospodarzy, która niestety nie dała odpowiedniego wsparcia po żadnej ze stron parkietu. Co prawda Ed Davis (11pkt, 8zb) był bliski double-double, ale najistotniejszy punkt rezerwy Toronto – Leo Barbosa nie wniósł do gry właściwie nic pudłując 4 z 5 prób. Przy braku kontuzjowanego Jerryda Baylessa jego postawa była wręcz kluczowa.
W trzeciej kwarcie goście jeszcze powiększyli swoje prowadzenie. Jedynym graczem Raptors, który był w stanie odpowiadać na ataki rywala był Jose Calderon (19pkt, 8ast). Kris Humphries (6pkt, 16zb) nie odstępywał na krok Andrei Bargnaniego (17pkt, 4zb, 3ast, 2blk) stąd ofensywne możliwości gospodarzy zostały znacznie ograniczone. W przeciągu całego spotkania Włoch miał zaledwie jedną okazję do oddania rzutu za 3. Jeśli dodać do tego fatalną grę DeMara DeRozana (3pkt), który na boisku był cieniem samego siebie i w 27 minut nie zrobił właściwie nic godnego uznania nie było szansy na odrobienie strat. Jakby tego było mało to właśnie młody shooting guard w dużej mierze odpowiedzialny jest za katastrofę spowodowaną celnymi trójkami Morrowa. Na nic zdała się ambitna postawa Amira Johnsona (8pkt, 10zb, 2blk).
Trójkami zasypywał rywala także DeShawn Stevenson (15pkt, 4zb). Występujący w tym meczu na pozycji niskiego skrzydłowego mistrz NBA sprzed roku dołożył od siebie 5 celnych trafień z dystansu.
Rzuty z dystansu były więc kluczem do sukcesu Nets. Gdyby trafiali je tak jak dotychczas w tym sezonie (fatalna skuteczność 28%) prawdopodobnie nie wygraliby tego spotkania. Jutro czeka ich starcie z Miami Heat, natomiast Raptors zmierzą się z Philadelphią 76ers.
taki mały błąd w tabelce – w II kwarcie było 26-19 :)Pozdrawiam
racja, dzięki za uwagę.
Spodziewałem się, że Toronto wykorzysta przewagę własnego parkietu…