Czwarta wygrana Clippers

Los Angeles Clippers odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie. Tym razem okazali się katami Milwaukee Bucks, którzy mimo sporych osłabień, dzielnie walczyli.

Drużyna Bilans I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Milwaukee Bucks 2-5 15 25 25 21 86
Los Angeles Clippers 4-2 18 20 34 20 92

Zawodnicy Bucks przystąpili do spotkania bardzo osłabieni. W ich szeregach zabrakło Andrew Boguta, Luca Mbah-a-Moute, Beno Udriha, Mike’a Dunleavy’ego Jr, a dodatkowo Jon Bockman nabawił się kontuzji w połowie drugiej kwarty i już nie powrócił na parkiet. Szczególnie nieobecność dwóch pierwszych zwiastowała spore problemy pod koszami. Te przewidywania jednak nie sprawdziły się właściwie w ogóle.

Bucks wygrali walkę o zbiórki (42-37), zbierając na atakowanej desce aż 13 piłek. Rzucili tylko dwa punkty mniej od Clippers z pomalowanego, a DeAndre Jordan został zatrzymany na poziomie 3 punktów i 5 zbiórek. Drużyna Scotta Skilesa broniła naprawdę przyzwoicie, pozwalając gospodarzom na zdobycie tylko 38 punktów w pierwszej połowie, podczas gdy w poprzednim meczu Clippers rzucili 41 w samej tylko pierwszej kwarcie. W sumie do przerwy było 40-38 dla gości.

Bardzo duży wpływ na ostateczny wynik meczu miała trzecia kwarta, w której Clippers osiągnęli w pewnym momencie 13-punktową przewagę po runie 14-2. Świetnie w tym okresie grał Blake Griffin, który co i rusz kończył wsadami podania Chrisa Paula. W końcówce tej części gry, CP3 popełnił czwarty faul i musiał usiąść na ławce przy zaledwie czteropunktowym prowadzeniu jego zespołu. Kiedy powrócił na parkiet na początku ostatniej kwarty, Bucks dalej mieli 4 oczka straty (72-76).

Zniwelowanie tej 13-punktowej było zasługą Brandona Jenningsa (21 pkt, 7 ast, 6 zb) i Stephena Jacksona (18 pkt, 4-18 FG), którzy w trzeciej kwarcie zdobyli 16 z 25 punktów zespołu, a w czwartej „ćwiartce” 10 z pierwszych 12. Dzięki ich skuteczności, Bucks cały czas „byli w grze” i nie pozwalali odskoczyć rywalom. Ten stan rzeczy nie trwał długo, ponieważ Jackson częściej jednak w tym meczu pudłował aniżeli trafiał, a próbujący wspierać w ofensywie wyżej wymienioną dwójkę Drew Gooden także miał rozregulowany celownik (18 pkt,13 zb, 5-13 FG).

W końcowym minutach o korzystnym wyniku dla Clippers zadecydowało doświadczenie ich zawodników. Trafiali kolejno: Chauncey Billups (19 pkt, 5-14 FG), Mo Williams, Blake Griffin i Chris Paul (9 pkt, 7 ast, 7 prz, 4 str). Po celnym rzucie tego ostatniego na 2:23 do końca było już 91-81 i nic nie mogło odebrać gospodarzom czwartego zwycięstwa w sezonie.

Bucks z kolei przegrali czwarty mecz z rzędu i piąty wyjazdowy. Ciężko jednak myśleć o wygrywaniu na obcych parkietach, kiedy trafia się zaledwie 36.3% rzutów z gry (29-80 FG).

Kolejne udane spotkanie zaliczył Blake Griffin (22 pkt, 14 zb), a wspierał go udanie Caron Butler (20 pkt, 6 zb), który okazuje się wielkim wzmocnieniem Clippers. Kibiców zespołu z LA może niepokoić jego postawa na tablicach. Ciężko wytłumaczyć dlaczego zespół pozbawiony swojego najlepszego środkowego (Bogut) wygrał tak zdecydowanie walkę o zbiórki z Clippers, którzy w swoich szeregach posiadają choćby Griffina i Jordana. Nadzieją na lepsze notowania w tej kategorii jest Reggie Evans, który zadebiutował właśnie w koszulce Clippers. W ciągu 19 minut zanotował 3 punkty i 6 zbiórek, pokazując to z czego słynął grając w Toronto – nieustępliwość.