Adam Morrison swoją przygodę z NBA zakończył po sezonie 2010/2011. To jednak tak barwna postać, że chyba warto informować o jego dalszych losach.
Przypomnę, że ten właściciel najbardziej charakterystycznych wąsów oraz fryzury ostatnich lat we wrześniu roku ubiegłego związał się z Crveną Zvezdą Belgrad. Tak rozpoczęła się europejska przygoda Morrisona. W serbskim zespole bardzo dobrze sobie radził. Jego średnie statystyki wynosiły 15.5 punktów, 3.1 zbiórki oraz 1.5 asysty. Był bez wątpienia wzmocnieniem dla swojej nowej drużyny. Na przełomie listopada i grudnia kontrakt został jednak rozwiązany.
Teraz Morrison będzie próbował podbić inną ligę. Jego pracodawcą został turecki Besiktas Stambuł. Udało mu się w Serbii, więc myślicie, że w nowym otoczeniu też sobie poradzi?
Adam Morrison to bez wątpienia zawodnik ciekawy, który posiadał spory potencjał. W czasie ostatniego roku gry na uczelni Gonzaga notował 28.1 punktów, 5.5 zbiórek oraz 1.7 asyst. Takie cyferki nie przeszły nie zauważone. Morrison wystartował w drafcie 2006 i to był jeden z jego największych sukcesów w karierze. Z pierwszym numerem poszedł wtedy Andrea Bargnani, z drugim LaMarcus Aldridge. Trzeci pick mieli Charlotte Bobcats i legendarny Michael Jordan postawił właśnie na nowego zawodnika Besiktasu. Po latach wiemy, że to nie była trafna decyzja…
Nie zaczęło się jednak źle. W pierwszym swoim sezonie Morrison radził sobie całkiem dobrze. Notował 11.8 punktów, 2.9 zbiórki oraz 2.1 asysty. W przedostatni dzień grudnia 2006 roku w meczu z Indianą Pacers (113:102) ten pierwszoroczniak rzucił nawet 30 punktów, co jest jego rekordem w NBA do dnia dzisiejszego.
Później było już jednak znacznie gorzej. Morrison miał problemy ze zdrowiem przez co jego minuty oraz rola w zespole znacznie obniżyły swoje loty. W końcu podczas sezonu 2008/2009 został wytransferowany wraz z Shannonem Brownem do Los Angeles Lakers za Vladimira Radmanovicia. W „Jeziorowcach” Morrison już prawie w ogóle nie odrywał się od ławki, a jak już pojawił się na parkiecie to niczym nie błyszczał. Bardziej był znany z takich występów:
Potrafił też przybywać piątkę z rywalami:
Osiągnął jednak coś, czego nie potrafili dokonać naprawdę wielcy koszykarze. Morrison zdobył mistrzostwo NBA i to nawet dwukrotnie (lata 2009 i 2010). Jego rola w tych sukcesach była żadna, bo podczas żadnego z tych finałów nie powąchał nawet parkietu. CV jednak ładnie wygląda.
Jesienią 2010 roku próbował jeszcze załapać się do składu Washington Wizards, ale ekipa ze stolicy nie była ostatecznie zainteresowana jego usługami.
Adam Morrison to naprawdę barwna postać. Jego wygląd już budził ciekawość, bo kto w dzisiejszych czasach ma na głowie długie włosy i dziewiczy wąsik pod nosem? Był również sporą nadzieją, a okazał się jedną z największych porażek samego Michaela Jordana. Był często wręcz nieporadny na parkiecie, ale jeśli chodzi o mnie to budził moją dziwną sympatię. Patrząc na Morrisona za czasów Lakers widzę zupełnie nieszkodliwą maskotkę, która potrafiła poprawić mi humor. Wspomnę jeszcze jednak, że ta maskotka przez cztery lata gry zarobiła prawie 17 mln $, a to naprawdę sporo jak na rolę, którą odgrywał…
W NBA Morrison nie dał sobie rady, ale w Europie było już lepiej. Jako zawodnik Crveny Zvezdy Belgrad prezentował się naprawdę solidnie, więc ze względu na wspomnianą sympatię liczę, że w Besiktasie też nie da plamy, a ten już zupełnie uśpiony potencjał choć trochę się obudzi.
Ciekawostki dotyczące Morrisona:
- reprezentował młodzieżową reprezentację USA
- jest chory na cukrzycę