Phoenix Suns wygrali bez problemu z Milwaukee Bucks, a najlepszymi zawodnikami zespołu z Arizony byli Steve Nash i Marcin Gortat.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Milwaukee Bucks | 2-6 | 25 | 22 | 19 | 27 | 93 |
Phoenix Suns | 4-4 | 30 | 27 | 34 | 18 | 109 |
Suns wygrali kolejny już w tym sezonie mecz, w którym byli wypoczęci, a ich przeciwnik zaliczał back-to-back . Dzięki niezłej postawie w tym tygodniu, „Słońca” wygrały 3 spotkania i zaledwie raz przegrały. Tym razem podopieczni Alvina Gentry’ego nie dali szans Bucks.
Po tym jak Steve Nash zaliczył 8 asyst w ciągu pięciu pierwszych minut, a Suns osiągnęli 10-punktową przewagę, wydawało się, że wynik rozstrzygnie się bardzo szybko. Grający dalej bez Andrew Boguta Bucks nie byli w stanie nawiązać walki z rozpędzoną ekipą z Arizony. Wspomniany wyżej Nash doskonale napędzał ataki swojego zespołu. Po jego podaniach kolejne punkty zdobywali Marcin Gortat, Channing Frye i Jared Dudley.
Mimo sporej przewagi, Suns prowadzili po pierwszych 12 minutach tylko 30-25, ponieważ pozwolili rywalom zebrać aż 6 piłek pod własnym koszem, co przełożyło się na ponowienia, które Bucks wykorzystywali bezwzględnie. W pierwszych minutach drugiej kwarty, na parkiecie tradycyjnie pojawili się rezerwowi z obu stron. Słabiej spisywała się ławka Suns i goście zmniejszyli w pewnym momencie straty do zaledwie jednego punktu. Wtedy jednak Gentry desygnował do gry swoich podstawowych zawodników, którzy szybko przywrócili porządek na parkiecie.
Po celnym rzucie za trzy Frye’a było 51-43, a kiedy kolejne trafienie po podaniu Nasha zaliczył Gortat, zrobiło się 55-45. Ostatecznie po dwóch kwartach Suns prowadzili 57-47.
Trzecia „ćwiartka” była popisem ofensywnej gry Suns. Gospodarze rozpoczęli ta część meczu od runu 17-4, a ostatecznie wygrali ją 34-19. Nie ważne, kto rzucał, ale każdy trafiał. Markieff Morris celował w skutecznych próbach z dystansu, Marcin Gortat dodwał kolejne oczka z pomalowanego, a Grant Hill nie dość, że trafił swoją pierwszą „trójkę” w sezonie, to jeszcze najszybciej biegał do kontrataków. Po punktach Jareda Dudleya na 3 i pół minuty przed końcem trzeciej kwarty, przewaga wzrosła do 27 punktów (87-60) i śmiało można było przełączyć się na mecz Grizzlies – Lakers.
Ku uciesze miejscowej publiczności, ich ulubieńcy wygrywali po 36 minutach 91-66, trafiając aż 62.3% rzutów z gry, a Gortat z Nashem mogli udać się na zasłużony odpoczynek na ławkę, a przez ostatnią kwartę po boisku biegali rezerwowi.
Co godne podkreślenia, to to, że Suns grali skutecznie nie tylko w ofensywie, ale i w obronie. Zatrzymali Bucks na skuteczności zaledwie 39.7% rzutów z gry przez trzy pierwsze kwarty, a całej pierwszej piątce „Kozłów” pozwolili rzucić tylko 41 punktów. Brandon Jennings oddał tylko 2 celne rzuty i zdobył 5 punktów, a Ersan Ilyasova i Drew Gooden nie trafili w sumie 17 prób.
Marcin Gortat zanotował 18 punktów, 7 zbiórek, 3 asysty, 3 bloki i 2 przechwyty oraz trafił 9 z 10 rzutów z gry. Był właściwie nieomylny pod obiema tablicami i widać, że opatrunek zdjęty z jego kciuka wcześniej utrudniał mu grę. Steve Nash zaprezentował formę, jak za najlepszych lat i rozdał aż 17 asyst, do których dodał 10 punktów 2 zaledwie 27 minut gry.
Channing Frye, który w poprzednich meczach sezonu trafił tylko 4 z 23 prób z dystansu, tym razem celnie skończył każdą ze swoich czterech i zakończył mecz z dorobkiem 16 punktów i 6 zbiórek. Kolejny raz z bardzo dobrej strony pokazał się debiutant Morris, który zanotował 13 punktów, 10 zbiórek i 3 asysty.
Suns grają kolejne spotkanie we wtorek przeciwko Lakers na wyjeździe, a następnie podejmują Nets i Cavs. Po tych meczach może okazać się, że skazywani na pożarcie w tym sezonie zawodnicy z Phoenix mogą mieć dodatni bilans.