Rose kontra Pistons 13:0
Kiedyś pojedynki pomiędzy Bulls a Pistons należały do ligowych klasyków, w których nikt nie odpuszczał. Minionej nocy byliśmy natomiast świadkami kryzysu motoryzacyjnego, jaki przewinął się przez Detroit. Mimo słabej formy rzutowej swoich liderów – Luola Denga (2/12 z gry) i Derricka Rose’a (1/6 za trzy) – miejscowy team bez problemów ograł swoich odwiecznych rywali z Central Division.
Byki potyczką z Tłokami odbiły sobie sobotnią porażkę w Atlancie, poprawiając swój bilans na 8-2. Gospodarze United Center dali pokaz swojej defensywnej siły w trakcie 2 i 4 odsłony, kiedy ograli przyjezdnych 22-13 oraz 24-9.
Mimo mocnego startu w pierwszej kwarcie (12-4) i min. celnych rzutów Ronniego Brewera (6-9 z gry i 12pkt przy absencji Ripa Hamiltona) gracze Toma Thibodeau dali się dojść rywalom w końcówce odsłony (21-21).
Momenty dobrej gry drużyny Lawrence’a Franka to efekt starań pary Brandon Knight (13pkt i 5as) i Greg Monroe (14pkt i 10zb). Siły młodym liderom Tłoków wystarczyło na 36 minut. W finałowej odsłonie, głównie dzięki nieskuteczności swoich kolegów (Jason Maxiell miał 1-12 z gry!, Jonas Jerebko 2-8 a cały team Detroit tylko 39% z gry) ich team był wyraźnie za uciekającym przeciwnikiem.
Bycza obrona wymusiła na rywalach 18 strat (przy 10 własnych) i nie pozwoliła gościom na rzuty zza łuku (1/4); przy czym najlepszy strzelec Chicago Bulls w rzutach za trzy punkty – Ben Gordon – nie zdobył dla niebiesko-czerwonych żadnych punktów zza linii 7,24m.
Dla Bulls ta wygrana oznaczała drugą z rzędu w tym sezonie nad rywalem z Central Division.
Najlepszym graczem po stronie Chicago był znów Carlos Boozer, który powoli zaczyna przypominać zawodnika mającego na koncie występy w All Star Game (23pkt 9-13 z gry i 8zb). Co ciekawe Booz był nominowany do wyróżnienia „zawodnik tygodnia na Wschodzie” a ostatecznie zgarnął je były klubowy partner Carlosa – LeBron James.
Warto dodać, iż Tłoki musiały sobie radzić tym razem bez narzekających na urazy Charliego Villanuevy oraz Rodney’a Stuckey’a.
Ciekawostka: Byki w swoich trzech domowych grach ustanowiły nowy rekord ligi (nieoficjalny) bijąc osiągnięcie Spurs z 2003 roku. Ostrogi wówczas pozwoliły rywalom na 229 punktów we własnej hali. Od wczoraj top score jest w posiadaniu Bulls i wynosi 206 oczek (jest to też wynik liczony od momentu wprowadzenia czasu 30/24sek na rozegranie akcji).
Tłoki z kolei są flopową ofensywą ligi, która w tym sezonie nie zasmakowała jeszcze 100 oczek podczas 9 spotkań, przegrali oni również wszystkie cztery na wyjazdach (82,4 ppg).
Miejscowi również wygrali wszystkie 13.potyczek z Detroit od momentu liderowania drużynie przez Derricka Rose’a (22pkt i 8as).
Swoich pierwszych punktów w tym sezonie w United Center doczekał się, w drugim z rzędu punktowym występie, Brian Scalabrine (w trzy minuty miał asystę i celny rzut z półdystansu). Wynik 92-68.
Dobry mecz byków,Boozer zagrał świetnie,kolejny dobry mecz Brewera jedyne co mi się nie podobało to ten przestój pod koniec I kwarty gdzie Chicago prowadziło 21-12 i pozwolili się dogonić,według mnie własnie w takim momencie jak nie idzie, Rose powinien wejść pod kosz i poszukać faulu.
Dla Scala były to pierwsze punkty, ale we własnej hali. We wcześniejszym meczu wyjazdowym z Atlantą rzucił pierwsze 2 oczka.
OK;-) dzięki za update
WHITE MAMBA ALL THE WAY BABY!