Wilki bez obrony..
Derrick Rose zagrał drugi najlepszy mecz w sezonie – po meczu z L.A. Clippers – podczas potyczki z jedną najbardziej efektownie grających, a zarazem najbardziej lubianych drużyn NBA – T-Wolves. Aktualny MVP ligi ustanowił swój rekord sezonu na poziomie 31 oczek, dodając 11 asyst. Ponadto otrzymał świetne wsparcie ze strony Luola Denga, który noc wcześniej walczył ze swoją nieskutecznością (2/12 z Pistons), jednak dziś już rzutowo wyglądał zdecydowanie lepiej (21pkt i 11zb). Z kolei Rose wyregulował celownik, podczas gdy w meczu z Tłokami trafił tylko jedną na sześć prób zza łuku, teraz z Wolves poprawił się do poziomu 50% i 4 celnych rzutów.
Byki fantastycznie rozpoczęły walkę o kolejne zwycięstwo w krainie Jezior, punktując rywala podczas pierwszej odsłony, 33-17. Jednak później, w drugim fragmencie spotkania, do gry włączył się Ricky Rubio i zakłócił byczy spokój Toma Thibodeau.
Hiszpański fenomen dał początek zrywowi gospodarzy (20-2!), notując 13pkt i 12as na przestrzeni całego meczu, a przy okazji zmniejszając przewagę gości do 6 punktów w końcówce 2 odsłony. Byki już podczas 2 kwarty miały przewagę 24 oczek i dzięki młodemu debiutantowi z Minnesoty, gospodarzom udało się wrócić do gry.
O ile Rubio znacząco poprawił grę w ataku swojej ekipy, o tyle nie dał lekarstwa na ulepszenie defensywy. Mający w nogach łatwe spotkanie przeciwko Detroit Pistons, Byki, świetnie czuły się w Target Center trafiając 11 z 20 rzutów za trzy punkty oraz uzyskując 53% skuteczność z pola gry.
Niewielki wpływ na walkę na deskach – choć to stwierdzenie dość nietypowe – miał Kevin Love. Notujący kolejne double double, skrzydłowy Wilków (20pkt/13zb) nadal zmaga się ze skutecznością (5/18) i musiał w dodatku przyglądać się dominacji gości pod obiema tablicami (47-30!). Noah i Deng zebrali po 11 piłek.
Ten mecz śmiało można nazwać nieudanym eksperymentem Ricka Adelmana. Ku zdziwieniu komentatorów najlepszym strzelcem Wilków okazał się Luke Ridnour, autor 24 pkt. Na parkiecie z kolei często występowali Derrick Williams, Antony Tolliver i Anthony Randolph. Ani Williams, ani Tollivier nie mogli znaleźć drogi do kosza Byków pudłując w sumie 9 z 11 swoich rzutów. Gra tego duetu przyniosła gospodarzom tylko 5 zbiórek.
Podczas gdy Adelman testował swoich niedoświadczonych zawodników, Tibs polegał na rutynie. Znów świetnie pod nieobecność pary kontuzjowanych graczy – Watson&Hamilton – spisywał się Ronnie Brewer (17pkt). Z ławki udanie wprowadził się do gry Kyle Korver (13 oczek i 3/3 zza łuku). Ponadto jak zwykle udanie w ostatnim czasie, zmieniali kolegów – Omer Asik i Taj Gibson. Turek odnotował 6pkt i 6zb a energetyczny silny skrzydłowy Bulls dołożył 4pkt i 3zb.
Przełomowym momentem gry okazała się końcówka trzeciej odsłony. Przy wyniku 70-70 trener gości posadził na ławce Joakima Noaha (6pkt i 11zb) i zdecydował się na obniżenie składu. Szybsza piątka min. z Tajem Gibsonem czy Kylem Korverem zbudowała 10-punktowe prowadzenie.
Finałowy cios zadali przyjezdni w czwartej odsłonie meczu. Próbujący ciągle wrócić do gry gospodarze nie potrafili zatrzymać naporu przeciwnika, przegrywając finałowe 12 minut 6 punktami i ostatecznie mecz 11.Dla Rose’a był to 7. mecz w karierze na poziomie 30pkt i 10as (lub więcej).
Byki następny swój mecz rozegrają w United Center z Wizards, którzy to wygrali minionej nocy swój pierwszy mecz przeciwko Raptors (93-78).
Wilki spotkają się w Nowym Orleanie z Szerszeniami by powalczyć o 4. wygraną w sezonie.
Wynik: Chicago Bulls – Minnesota T-Wolves 111-100
Punktowali: Rose (31), Deng (22), Brewer (17) i Korver (13) oraz Ridnour (22), Love (18), Randolph (18) i Rubio (13)
Speriałbym się czy był to aż tak świetny mecz Rose’a,pod względem statystyk napewno tak,ale nie może być tak że przez końcówke 2 i cała 3 kwarte ja się zastanawiam czy aby Rose jest na parkiecie.Gdyby nie Deng w 3 kwarcie gdzie wszystkie piłki szły do niego to pewnie byłby inny wynik.
To słabo mecz oglądałeś bo Rose grał z kontuzją, no ale 31/11 na ponad 50% słabo co nie.
Dodam od siebie ,że jakby nie zagrał to znajdzie się zawsze i niestety jakiś krytyk na niego.
Powoli zauważam ,że Rose ala LBJ czy Kobe zyskuje haterów co chyba świadczy o klasie gracza?
Rose rzuca dużo źle. Mało też źle.
Miał 31/11 i dostał wsparcie od Denga , zwłaszcza gdy zawodził Boozer (3/10 i 7oczek)
Ponadto trzeba zauważyć, że Rubio i Ridnour naprawdę się starali by uprzykrzyć mu grę.
Polemizując, obaj ograli Rose’a zdobywając 35pkt i 14as. To w NBA rzadkie zjawisko i wie o tym coś Chris Paul, którego Rose niedawno ograł.
Ja jestem wielkim fanem Rose’a jak i Chicago.Boozer zagrał słabo jakoś nie mógł się wstrzelić,a po tym jak Wolves obniżyli skład to zszedł i grał za niego Gibson.
Co do haterów to ja tego nie rozumie,niektórzy tylko czekają aż Kobe czy LBJ zagrają słaby mecz by się napawać(jak po meczach z Denver).
a ja mam na myśli coś całkiem innego. nie wiem czy zauważyłeś co się dzieje w Minnie jak wchodzi Rubio? ten zespól rośnie a gracze palą się do gry z nim. podejrzewam ,że jest tak jak w przypadku Magica Johnsona, ludzie kochają z nim grać, a umiejętności ich przy Rickym rosną. To się właśnie stało wczoraj w drugiej kwarcie gdy Rubio, gdy Wolves zbliżyli się do Bulls i gdyby nie ich fatalna obrona mogliby nawet wygrać to spotkanie. Nawet specjalnie bym się nie zdzwiwił porażce faworytów bo Rubio to energizer mający wielki poztywny wpływ na zespół. Wie to Adelman , jednak brakuje mu zadaniowców czy klasowego centra.
zgodze się z Tobą,Rubio daje niezłego kopa jak wchodzi na boisko.Chciałbym żeby został ROTY :).Co do Wilków to obrone mają słabą,czasami wydaje mi się że Love odpuszcza żeby przypadkiem nie złapać faulu ;),może przydałby im się ktoś taki jak McGee?Dobrze zbiera jeszcze lepiej blokuje,punktów zawsze coś tam dorzuci i na alley-oppy też wie jak kończyć :).