Stary dobry Bryant.
Drugą z rzędu noc dla Lakers, Kobe Bryant rzuca przeciwnikowi 40 oczek. Kobe zagrał nieco gorzej w końcówce meczu w Energy Solutions Arena w Salt Lake City niż noc wstecz przeciwko Phoenix Suns, w Staples Center. Najpierw forsował zbyt wiele rzutów w końcówce regulaminowego czasu, próbując na siłę wygrać spotkanie w pojedynkę. Następnie w dogrywce sytuacja się powtórzyła. Bryant nawet z czwórką zawodników wokół siebie brał się na losy spotkania i na jego szczęście Jazz-mani spudłowali najważniejszą swoją próbę rzutów. Ostatecznie Kobe trafił 14 z 31 rzutów i stał się pierwszym graczem od czasów Dwayne’a Wade’a (grudzień 2010 roku), który dzień po dniu miał 40 punktów na koncie w każdym ze spotkań! Ponadto zablokował trzy punktową próbę rzutu Devina Harrisa, zapewniając Lakers 8.wygraną w początkowej fazie sezonu.
Lakers udanie weszli w to spotkanie, prezentując przyzwoitą skuteczność z gry i wykorzystując swoje atuty w osobach Bryanta, Bynuma i Gasola. Gracze Mike’a Browna wygrali pierwszą odsłonę 26:23 i byli na najlepszej drodze do pierwszej wyjazdowej wygranej podczas nowego sezonu.
Druga odsłona to jednak koszmar ofensywny Jeziorowców połączony ze słabą postawą rezerwowych. Ławka L.A. zdobyła w tym spotkaniu tylko 11 oczek (dla porównania 35pkt zdobyli koszykarze gospodarzy) a nieskutecznością razili Metta World Peace oraz Luke Walton (łącznie 2/9). Miejscowi za sprawą Ala Jeffersona i Paula Millsapa łapali przysłowiowy wiatr w żagle i objęli prowadzenie w końcowej fazie drugiej kwarty (42-41). W najsłabszej pod względem ofensywy kwarcie, Lakers zdobyli tylko 15pkt. Jazz – 19.
Sytuacja odwróciła się w trzeciej części gry. Jazz-mani znów tylko zdobyli 19 punktów, ale goście za sprawą akcji Bryanta, Barnesa (11pkt/7zb) i Bynuma (12pkt/9zb/5blk) odzyskali prowadzenie i nawiązując do pierwszej, udanej dla siebie odsłony, rzucili 25 oczek. Zespół Ty’a Corbina nie mógł w tym spotkaniu liczyć na dwóch, swoich pierwszopiątkowych graczy. Zarówno Devin Harris jak i Gordon Hayward nie radzili sobie z defensywą Lakers pudłując 6 z 7 swoich rzutów (efekt 2/14 z obu stron w grze). Wcale nie lepiej poczynał sobie rezerwowy playmaker Earl Watson (0/4 z gry).
Przy wyniku 65-62 na starcie czwartej kwarty, swój zespół poderwali rezerwowi Jazz. Brylował zwłaszcza Josh Howard, który zaliczył w tym spotkaniu najlepszy występ od momentu przejścia do Utah, z 18 punktami. Lakers w pierwszych 6 minutach czwartej odsłony zdobyli ledwie 3 oczka! Przed przerwą na żądanie na niespełna 6 minut do końca kwarty, Jazz objęli prowadzenie (70-68).
3 minuty później goście już prowadzili, za sprawą akcji 2+1 Bynuma oraz dzięki trafieniu Barnesa. Po kolejnym czasie, tym razem na żądanie Jeziorowców, rozpoczął się mały pojedynek Bryant vs. Howard. Kobe trafił dwa rzuty z dystansu, a nie pozostający mu dłużnym, skrzydłowy miejscowych odpowiedział 5 punktami z rzędu, min. trafiając ważną trójkę. Niestety na niespełna sekundę do końca, Bryant oddał swój ostatni swój rzut w regulaminowym czasie gry, pudłując i fundując nam dogrywkę.
Dogrywka rozpoczęła się od szturmu gospodarzy, którzy za sprawą czterech punktów Millsapa (29pkt i 9zb to najlepsze zdobycze w szeregach Utah) i trójki Howarda objęli prowadzenie. Ich przewaga stopniała po dwóch celnych rzutach za trzy, najpierw Bryanta, a następnie Gasola (!). Jak się okazało akcja Hiszpana okazała się punktem zwrotnym w całym meczu.
Mimo tej ważnej dla Lakers trójki, Gasol nie pierwszy mecz jest gdzieś w cieniu Bynuma i Bryanta, a momentami wydaje się, że ucieka od twardej gry czy walki jeden na jeden.
Na szczęście dla gości najpierw dobitką rzutu Bryanta popisał się Bynum, zapewniając gościom prowadzenie, a przy kolejnej akcji środkowy Lakers zablokował Al’a Jeffersona. Po chwili sytuacja z blokiem Jeziorowca na Jazz-manie się powtórzyła. Tym razem Bryant zablokował rzut Harrisa i przyjezdni celebrowali swój pierwszy wyjazdowy tryumf.
Była to również pierwsza porażka Jazz w swojej hali, którzy imponowali bilansem 5-0 na własnym parkiecie. Teraz przyjdzie im się zmierzyć z ze słabszymi Nets, a parę dni później z Nuggets i Clippers. Lakers mają szansę na podciągnięcie serii wygranych do 6, grając z Cavaliers. Następnie czekają ich derby Kalifornii z Clippers!
Warto dodać, że kontuzji i stłuczenia żeber nabawił się w czwartej kwarcie meczu z Jazz – Steve Blake (3pkt i 2zb). Przy absencji białego rozgrywającego, debiutu w NBA doczekał się Darius Morris (4pkt i 2as). X-factor jednak został Matt Barnes, który kolejny mecz imponuje solidną dyspozycją i po zdobyczach 8pkt i 7zb przeciwko Suns, dodał 11 oczek i 7 desek przeciwko Jazz. Lakers byli zmuszeni rozegrać kolejne spotkanie bez terectu rezerowowych: Kapono, McRoberts, Murphy.
Wynik: Jazz – Lakers 87:90
Punkty: Millsap (29/9zb), Howard (18), Jefferson (11/11zb) oraz Bryant (40), Gasol (14/11zb) i Bynum (12)